Jest coś, co przetrwa: zbawienie, łaska, odpuszczenie grzechów, życie wieczne. Bo Kościół Chrystusa, którego współbudowniczym jest kapłan, jest trwalszy niż wszelkie kamienie. Wrasta w wieczność.
Kiedy żegna się zmarłego kapłana, siłą rzeczy pamięta się o jego wielkich czynach. O świątyni, którą zbudował. O plebanii, którą wyremontował. O szkole, którą założył. Tak właśnie myślałem, wspominając niedawno zmarłego śp. ks. prałata Stanisława Kłóska. Przygotował sanktuarium w Rokitnie do koronacji obrazu Matki Bożej. Rozbudował kościół parafialny pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa i plebanię w Lubsku, zbudował kościół filialny pw. bł. Karoliny Kózki w Mierkowie. To te najważniejsze dzieła, których przecież nie dokonał sam, ale we współpracy z wieloma ludźmi, w tym ze swoimi parafianami.
Tylko czy to rzeczywiście najważniejsze? Jak długo w zbiorowej pamięci będzie trwało nazwisko budowniczego tego czy innego kościoła bądź plebanii? Czy te nazwiska żyją jeszcze w ogóle w naszej pamięci? Jeśli tak, to krótko. W większości przypadków nie przetrwają świadomości jednego pokolenia. Ich świadkami staną się jedynie kroniki. Nie to jest bowiem najtrwalsze w kapłańskim życiu i posłudze. Być może kiedyś z tych kościołów nie pozostanie kamień na kamieniu, a plebanię zasiedli zupełnie ktoś inny. Taka może być kolej rzeczy. Jest jednak coś, co przetrwa: zbawienie, łaska, odpuszczenie grzechów, życie wieczne. Bo Kościół Chrystusa, którego współbudowniczym jest kapłan, jest trwalszy niż wszelkie kamienie. Wrasta w wieczność.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).