Każdą instytucją można kierować na dwa sposoby. Na własny użytek nazwałem je folwarcznym i kreatywnym.
Żeby nie zostać posądzonym o bycie stroną zacznę od przykładu. Od początku do końca wymyślonego, aczkolwiek – takie mam wrażenie – zakorzenionego w realiach. W parafii ma być przeprowadzony remont dachu. Proboszcz zawarł umowę z odpowiednią firmą. Przed jej podpisaniem sprawdził wszystkie certyfikaty, atesty, uprawnienia pracowników i posiadane przez nich badania. Niestety, już na wstępnym etapie przewróciło się źle ustawione rusztowanie i jedna osoba, ze złamaniami, trafiła do szpitala. Na domiar złego ta osoba była krewnym jednego parafianina. Ten, przejęty troską o stan zdrowia krewniaka, postanowił zbadać czy proboszcz w należyty sposób dopilnował wszystkich prac. Szybko wyszło na jaw, że nie dopilnował, bo na terenie remontu pojawił się tylko raz, gdy firma przywiozła sprzęt. Naturalną koleją rzeczy było zorganizowanie i wysłanie do kurii specjalnej delegacji, domagającej się od biskupa, by ten nałożył karę tytułem moralnej odpowiedzialności proboszcza za zaistniały wypadek i niedopełnienie obowiązków. Najlepiej usuwając proboszcza z parafii. By osiągnąć efekt do akcji zaangażowano kilka stacji telewizyjnych i lokalne media. Głowa proboszcza wisiała na włosku.
Włos był cienki, ale mocny. O jego sile zadecydowała parafialna większość. Dodajmy – myśląca większość. Ta, za sprawą jednego z radnych, zadała pytanie. Kto tu jest moralnie nieodpowiedzialny? Proboszcz czy twórca komitetu.
Każdą instytucją można kierować na dwa sposoby. Na własny użytek nazwałem je folwarcznym i kreatywnym. Pierwszy polega na traktowaniu wszystkich jak stada baranów, patentowanych leni i złodziei, którym należy pokazywać palcem każdy detal zaplanowanej pracy, a potem stać (najlepiej z kijem) i pilnować należytego wykonania, jak to robił tak zwany ekonom w przedpotopowych folwarkach. Druga jest wyższą szkołą jazdy. Wymaga znajomości ludzi, podziału zadań i obowiązków, a nade wszystko wzajemnego zaufania. Tu każdy odpowiada osobiście za powierzony mu odcinek. Złośliwi powiadają, że mieszkańcy byłego zaboru rosyjskiego mentalność folwarczną mają w genach, dlatego jeszcze przez przynajmniej sto lat będziemy świadkami nieustannych wojen o tak zwaną odpowiedzialność moralną. Na szczęście tylko złośliwi…
Przechodząc do rzeczywistości realnej. W mojej parafii trwają prace budowlane. Wczoraj rano pojawiłem się na placu budowy. Po mniej więcej dziesięciu minutach podszedł do mnie właściciel firmy. Niech proboszcz idzie do domu i napisze na jutro ciekawy felieton. Od tego, by robota została wykonana dobrze i solidnie jestem ja i moi pracownicy. Ostatecznie za to bierzemy pieniądze.
I to jest właśnie moralna odpowiedzialność. Wszystko inne to sianie wiatru na burzę. Niewiele albo i nic nie mające wspólnego z odpowiedzialnością. Tym bardziej moralną.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.