Syci odczuwaja głód

Różne były drogi, które ich zaprowadziły za klasztorną furtę. Nie wszyscy angażowali się w życie parafii... - klerycy o swoim powołaniu.

Bramę franciszkańskiego seminarium przekroczyłem bez większych emocji. Pewny siebie zapukałem też do drzwi diecezjalnego seminarium. Myślałem, że w obydwu miejscach nic mnie nie zaskoczy. W jakimś sensie czułem się „ważny”. Ja, ksiądz - z kilkuletnim doświadczeniem kapłańskim - przyszedłem do „żółtodziobów” rozmawiać o powołaniu. Sądziłem, że mam odegrać rolę nauczyciela. „Po krótkiej rozmowie - myślałem - szybko zbiorę dziennikarski materiał”. Bardzo się pomyliłem. Wystarczyła wymiana kilku zdań, by spokornieć. To oni byli prawdziwymi mistrzami życia. Role się odwróciły. Z mentora stałem się uczniem.

Różne były drogi, które ich zaprowadziły za klasztorną furtę. Nie wszyscy angażowali się w życie parafii. Niektórzy po raz pierwszy rozmawiali z proboszczem, kiedy po maturze zapukali do drzwi kancelarii z prośbą o opinię do seminarium. Księża przyjmowali tę nowinę z radością, koleżanki i koledzy w szkole ze zdziwieniem (podziwem?).

Wcześniej chyba wszyscy odczuwali pewien niedosyt. Były przecież imprezy, spotkania towarzyskie, niekończące się tematy. A jednak - jak wspominają klerycy - towarzyszył im „głód sytego”. Brakowało czegoś do szczęścia. Zaczęli się zmieniać. Rodzice i przyjaciele coraz bardziej rozumieli, że zaczynają tracić swoich bliskich. Przeczuwali przyszłość. Ci „z drugiej strony” też mieli poczucie zmiany. Oni jednak niczego nie stracili, a wręcz przeciwnie - zyskali.

- Rodzice przeczuwali moją decyzję - wspomina brat Wit. - Oni zrozumieli najszybciej. Gorzej było z dziewczyną, która dopiero później uszanowała taki wybór. Teraz jestem o wiele szczęśliwszy. Skończyła się pustka i nuda.

Na pytanie o monotonię, która w klasztorze z powodzeniem może zastąpić nudę, brat Wit odpowiada zdziwieniem: - Jaka monotonia? Jaka szarość? Spotkałeś kiedyś zakochanego, który nie ogląda świata przez różowe okulary?

- A ty jesteś zakochany? - pytam. - Jeżeli zaraz po przebudzeniu robię znak krzyża - odpowiada - i przez cały dzień myślę o Jezusie, to chyba tak.

Brat Serafin cieszy się, że niedługo przyjmie święcenia diakonatu. W jego oczach widać radość i spokój. Wydaje się, że nie przeżywa żadnych trudności.

- Takie sytuacje się nie zdarzają - protestuje. - Nawet najwięksi święci mają swoje „noce”, w których widać jedynie ciemność. - Wyprzedzając moje pytanie, Serafin mówi o kaplicy, gdzie można rozmawiać z Bogiem. - Ale Bóg często milczy - wtrącam. - Może milczy - uśmiecha się Serafin - ale zawsze spotykam Go na krzyżu. Taki znak po prostu krzyczy. Czy możesz pokazać mi większy dowód miłości...

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11