O sobie? To chyba jest jakaś katolicka moda. Mówić źle o sobie. Przecież należy być pokornym. Najlepiej uznać się za kogoś nieużytecznego i ostatniego.
Często występuję w mediach i mam prostą zasadę: nigdy nie mówić źle o Kościele i księżach.
Wszystko wymyślone zostało w oparciu o systemowe przykazanie miłości wzajemnej. I tym się zajmuję. Jedynie wypełniam przykazanie.
To jest coś bardzo osobistego. Widać to jednak na zewnątrz. Przyznam się do wewnętrznej przemiany.
Temat jest trudny, ale aż do bólu ważny. Do napisana tego tekstu skłoniła mnie kolejna afera nagłaśniana przez media. Dotyczyła siostry zarządzającej placówką wychowawczą dla dzieci i zakończona wyrokiem sądowym.
Całkowite uzdrowienie następuje dopiero wtedy, gdy człowiek w całości zamienił złe doświadczenie w wartościowe doświadczenie.
Ważny jest zaczyn i mąka, a w jakiej formie upieczemy chleb… co to za różnica.
Dla mnie ważne jest samo spotkanie. Mam dużo udanych spotkań i żyję nimi miesiącami. I dlatego, mimo że mam bardzo dużo zajęć, wciąż chodzę po kolędzie.
Powiedzmy więc jasno: miłość do ubogich polega na tym, żeby było ich jak najmniej.
Jedno z najczęściej zadawanych mi pytań przez dziennikarzy dotyczy tego, z czego ludzie się spowiadają.
Postać wielka. Dlatego dajemy nie jeden, ale wybór wielu różnych o nim tekstów