Święta – Nieświęta

Piotr Drzyzga

publikacja 18.04.2022 08:00

Czyżby trzeci rok z rzędu do bani?

No coś w tym jest, bo dwa lata temu mieliśmy – nie pamiętam już – lockdown, czy tylko sugestię Ministerstwa Zdrowia, by w czasie pandemii świętować Wielkanoc raczej bez rodzinnych spotkań.

Rok temu, z Żoną, zostaliśmy „koronowani” i przeleżeliśmy Święta plackiem, zastanawiając się czy w ogóle je przeżyjemy (momentami naprawdę była jazda).

A w tym roku – wiadomo – wojna. Święta „na uchodźstwie”. Niby my jesteśmy u siebie, ale jak tu świętować, gdy obok nas tak wiele Ukrainek z dziećmi, drżących o swoich mężów, ojców, wujków, kuzynów…

- Jeden niedawno zginął. Drugiego właśnie wzięli do wojska. Trzydniowe przeszkolenie we Lwowie i koniec. Odtąd kontaktu brak. Czy się jeszcze odezwie? Czy żyje? Co się z nim teraz dzieje? – zastanawia się jedna z naszych nowych znajomych. Za chwilę zaczyna opowiadać o tym, co wczoraj pokazali w telewizji. Wyciąga komórkę. Na ekranie migają same drastyczne zdjęcia.

Żona odwraca głowę. Nie jest w stanie znieść tych widoków. – Eto kaszmar. Eto użas. Eto newozmożno… – cóż więcej mogę powiedzieć. Jak to inaczej skomentować?

- Eto Rassija… - podsumowuje młoda matka z Ukrainy, z dwójką przeziębionych dzieci, którym właśnie przynieśliśmy zupę z słoiku.

- Banka! – informuje mnie zakatarzona dziewczynka. I znowu głupieję. Po naszymu to bana, tramwaj. Po czesku – bank. A u nich - słoik. No więc znowu jest wesoło. Znowu „wracamy” pod wieżę Babel i rzucamy pojedynczymi słowami, sprawdzając, jak to jest u nas, u nich, u nos itd.

Z tego językowego pomieszania z poplątaniem nawet kultowa grupa Pink Floyd nagrała ostatnio piosenkę po ukraińsku. Pewnie ją już Państwo sto razy słyszeli. Ja słyszę ją w głowie sto razy dziennie. Więc co tam, posłuchamy jej sobie i dziś:

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..