Adwent ascetyczny

Katarzyna Solecka Katarzyna Solecka

publikacja 14.12.2021 10:10

Zamiast narzekać na swoją obecną sytuację, trzeba skupić się na byciu tu i teraz.

Kto w dzieciństwie nie odkładał do słoika słodyczy, czujnie przeliczając, czy nie ma mniej od siostry czy brata – nie pojmie, co znaczy smak czekoladki w pierwszy dzień świąt, ale czy możemy się o to na niego obrażać? W 2021 roku takie postanowienie byłoby nieco absurdalne: dostępność pewnych rzeczy sprawia, że przestały one być odświętne, wyjątkowe. Na zmianę okoliczności nic się przecież nie poradzi – można się zżymać oczywiście, ale świat jest, jaki jest, kontekst naszego życia także.

Podobnie wyobrażenia o życiu duchowym mogą nas czasem nieprzyjemnie zaskakiwać. Lubiliśmy rozliczne nabożeństwa – a tu trzeba było albo zwyczaj zarzucić, albo przynajmniej ostentacyjnie odsuwać się od sąsiadki z ławki. Na kolędzie też sobie w tym roku z proboszczem nie pogadamy. Albo ten zaskakujący rozdźwięk między planowanym oszczędnym, wysublimowanym trybem życia a koniecznością zakupu kolejnej pojemnej szafy na upchanie gdzieś tej straszliwej liczby przedmiotów, które będą dla dzieci jak znalazł w przyszłym sezonie.

Marudzę, wiem. Ale w tegorocznym (hm, ubiegłorocznym też) adwencie co rusz napotykając kolejne linki do rekolekcji, kazań, podcastów, artykułów itp. – tylko wzdycham. Kiedy do tego wszystkiego zajrzeć, kiedy to poczytać, pooglądać? Co z tego, że naprawdę warto i by się chciało? Jak trochę poszperać, chyba w głowie każdego wyświetla się cała lista podobnych spraw, pobożnych planów, dobrych chęci – nie do zrealizowania na obecnym etapie życia…

W świetle powyższych westchnień i rozczarowań czas na świetną, naprawdę świetną anegdotę. Do wykorzystania w wielu kontekstach. Oto na Dzikim Zachodzie jakiś samotny jeździec przybywa do sennego z pozoru miasteczka. Cisza, jakiś w powietrzu niepokój. Wiadomo, nerwy jak postronki, niemal czuje się podejrzliwe spojrzenia zza okien, nikt się nie pokazuje na ulicy. Na każdym domu, murze, byle szopie – wymalowane tarcze strzelnicze, a w samym środku każdej pojedyncza dziura po kuli. Bohater widzi w końcu jakiegoś człowieka siedzącego spokojnie na werandzie.

– Dobrych tu macie strzelców – zagaja. – Wiesz, kto ma tak celne oko, że za każdym razem trafia w punkt?
– Ano ja.
– Ty?! A jak ci się to udało?
– Normalnie – ten wzrusza ramionami. – Strzelam, a potem biorę farbę i dorysowuję tarczę wokół.

Wniosek? Zamiast narzekać na swoją obecną sytuację, trzeba skupić się na tym naszym trafieniu, „obrysować”, uwypuklić je – bycie w tym właśnie punkcie, tu i teraz. Nawet jeśli asceza ma kształt kolejnej szafy albo nieprzeżytych rekolekcji – zacznijmy się cieszyć, że nasze życie ma sens.

 

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..