Alicja Nowakowska – lekarka, Ewa Baraniecka i Barbara Borzenda – sanitariuszki, Iwona Kłosińska – oddziałowa. Patronką modlących się na Oddziale Dermatologii jest św. Joanna Beretta- -Molla, lekarka.
Alicja Nowakowska – lekarka, Ewa Baraniecka i Barbara Borzenda – sanitariuszki, Iwona Kłosińska – oddziałowa. Patronką modlących się na Oddziale Dermatologii jest św. Joanna Beretta- -Molla, lekarka.
ks. Wojciech Parfianowicz

W tych kulkach jest moc

Brak komentarzy: 0

ks. Wojciech Parfianowicz

GOSC.PL

publikacja 28.10.2018 05:00

– Idę z krwią do laboratorium i odmawiam dziesiątkę – mówi sanitariuszka z koszalińskiego szpitala. – Jak daleko mam do pracy? Jeden Różaniec. Odmawiam go zawsze w drodze – dzieli się mieszkaniec Rosnowa.

Oddział Dermatologii przy Szpitalu Wojewódzkim w Koszalinie to chyba jedyny taki przypadek w Polsce. Cały personel: lekarze, pielęgniarki, sanitariuszki i salowe, tworzą różę Żywego Różańca. – Jest tyle spraw. Życie nas różnie doświadcza. „O Boże”, „O Matko Najświętsza” – mówimy na okrągło. W którymś momencie pomyślałam, że trzeba się wreszcie pomodlić – przyznaje Iwona Kłosińska, pielęgniarka oddziałowa.

Ktoś powie: „Szpital jest od leczenia”. Na oddziale wszyscy doskonale zdają sobie z tego sprawę. Modlitwa nikomu w pracy nie przeszkadza. – Idę z krwią do laboratorium i zamiast myśleć o głupotach, odmawiam dziesiątkę – mówi Barbara Borzenda, sanitariuszka.

Czy personel modlący się musi oznaczać – gorzej pracujący? Wprost przeciwnie. – Mamy tu dobrą atmosferę. Świetnie nam się razem pracuje. Pacjenci też są zadowoleni – mówi Alicja Nowakowska, specjalista dermatolog-wenerolog i… zelatorka tej nietypowej róży.

Żywy Różaniec to największa wspólnota modlitewna w Kościele. W diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej należy do niej ponad 20 tys. osób. Są w różnym wieku, wykonują różne zawody, są mniej lub bardziej wykształceni. Łączy ich jedno – każdego dnia odmawiają przynajmniej jedną dziesiątkę.

Czy to działa?

Wanda Suproń z Koszalina do dziś opowiada ze wzruszeniem o tym, co wydarzyło się przed laty. – Wracaliśmy z wczasów. Byliśmy już niedaleko Koszalina. Nasz pas był pusty, a przeciwny pełen samochodów. Nagle ogromny tir znalazł się po naszej stronie i jechał prosto na nas, na czołówkę. Odmawiałam w tym czasie Różaniec. Byłam w połowie modlitwy. W ostatniej chwili mąż, nie wiem jak, odbił na wysepkę. Tir pojechał dalej. Ludzie stawali i dziwili się, że nic nam się nie stało. Wnuk oznajmił: „Babciu, to dlatego, że odmawiałaś Różaniec” – wspomina koszalinianka.

Czy aby na pewno? Czy uniknięcie tamtej tragedii mogło mieć coś wspólnego z przesuwaniem paciorków i powtarzaniem „Zdrowaś, Maryjo”? A może to był po prostu refleks kierowcy? A może nie było wcale tak blisko?

Pani Wanda do Żywego Różańca w parafii pw. św. Wojciecha w Koszalinie należy od kilku lat. Już nie zadaje takich pytań. Wie, a może bardziej wierzy, że „wiele spraw w swoim życiu pozałatwiała z Maryją”.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 1 z 3 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..