Beczka pęka w szwach

Beczka pęka w szwach

Brak komentarzy: 0

Marcin Jakimowicz (GN 42/2002)

publikacja 11.12.2006 11:27

Sędziwe dominikańskie krużganki ożyły. Przez wieki zamknięte na cztery spusty, nagle wypełniły się barwną, kipiącą pomysłami młodzieżą. Ponad czterdzieści lat temu powstała krakowska "Beczka” - najbardziej znane polskie duszpasterstwo akademickie. Już kilka pokoleń mówi o niej: nasz dom.

Wierzącym dziękujemy!
Największą popularnością cieszyły się od zawsze organizowane przez dominikanów rekolekcje akademickie. Tłumy ściągały szczególnie na charakterystyczne dla krakowskich kaznodziejów spotkania dla niewierzących. - Kościół pękał w szwach i o. Pawłowski bał się, że tłum "wierzących” nie zostawi miejsca właściwym adresatom - uśmiecha się Bogdan Sonik, dziś deputowany do Parlamentu Europejskiego. - Opowiadano sobie wówczas następującą anegdotę. Strumyk młodych ludzi ciągnie do dominikanów, a w drzwiach stoi o. Tomasz i filtruje… Najsłodszym głosem pyta wchodzącego: "A czy student aby wierzący?”. Jeśli nagabnięty dumnie i nieostrożnie potwierdzał: "Ależ oczywiście, proszę ojca”, to słyszał w odpowiedzi: "Jakże się cieszę, to bardzo proszę pójść do franciszkanów, bliziutko, naprzeciwko”.

Chorzy na Polskę
Po wydarzeniach 1976 roku w Radomiu i Ursusie w młodych umysłach zawrzało. Studenci, którzy modlili się w "Beczce”, włączyli się czynnie w działalność opozycyjną. Tuż po zabójstwie przez SB w maju 1977 r. studenta polonistyki Stanisława Pyjasa zawiązali Studencki Komitet Solidarności. - Zawsze byliśmy "chorzy na Polskę”, łączyły nas wspólne marzenia o jej wolności - wspomina Bogusława Stanowska-Cichoń - ale teraz skończył się czas marzeń. Coś się zmieniło w nas, staliśmy się dojrzalsi. W tamtych czasach "Beczka” to był tygiel, przyciągający przeróżnych ludzi: pisarzy, publicystów, ludzi nauki, niepokornych undergroundowców.

Tam pierwszy raz zetknęłam się z Krzysztofem Zanussim, Bogdanem Cywińskim, red. Wilkanowiczem. Tam poznałam Adama Macedońskiego, który przychodził do nas, by mówić o Deklaracji Praw Człowieka. Zawsze krążyło wokół niego wielu zapaleńców, to była nowina jakby nie z tej rzeczywistości.

Schowani za grubymi murami klasztoru znani historycy opowiadali o Katyniu, poeci czytali swe niepokorne wiersze, a ks. Józef Tischner przeprowadzał dogłębną krytykę marksizmu. Dla setek studentów "Beczka” stała się drugim uniwersytetem. Tuż po skończonych oficjalnych zajęciach na uczelni pędzili do dominikanów, by usłyszeć "ciąg dalszy”. O wiele ciekawszy i bardziej fascynujący. Narażało ich to na szykany i groźby Służby Bezpieczeństwa. Niektórzy wylecieli ze studiów, dla innych codziennością stawały się rewizje. Uciekali do dominikanów. "Te kilkadziesiąt metrów kwadratowych "Beczki” to był inny świat. Prawdziwa szkoła wolności” - wspominają dziś.

Młodzieńczego zapału nie stłamsił nawet stan wojenny. - 13 grudnia był dla nas bardzo trudny, a jednocześnie jakby oczywisty. Natychmiast zorganizowaliśmy komitet pomocy dla internowanych, ponieważ nie było wiadomo, ilu ich siedzi. Pozostały żony z małymi dziećmi, których nie można było pozostawić bez pomocy, i trzeba było zbierać informacje. W ten sposób powstał działający potem przez prawie 3,5 roku punkt pomocy dla rodzin internowanych - wspomina o. Kłoczowski.

oceń artykuł Pobieranie..