Każda Msza to cud
Ks. Stanisław Gniedziejko pokazuje vasculum, w którym zanurzona była Hostia fot. Henryk Przondziono

Każda Msza to cud

Brak komentarzy: 0

Szymon Babuchowski

publikacja 30.10.2009 10:27

Nie będziemy nikogo przekonywać, że u nas zdarzył się cud. Bo cud dzieje się na każdej Mszy – mówi proboszcz z Sokółki.

Wiara to nie emocje
Księża przenieśli naczynie z komunikantem do tabernakulum na plebanii. Hostię wyjęli z wody i położyli na korporale, czyli niewielkim obrusie używanym podczas Mszy. W styczniu próbkę z komunikantu pobrali naukowcy. Prof. Maria Sobaniec-Łotowska i prof. Stanisław Sulkowski badali ją niezależnie, ale doszli do tych samych wniosków: że prawdopodobnie jest to tkanka mięśnia sercowego. Ks. Stanisław Gniedziejko nie chciał jednak wywoływać sensacji. Sprawę znali jedynie księża i kilka zaufanych osób. – Wszystko było trzymane w tajemnicy – potwierdza Helena Matczak, jedna ze starszych parafianek. – Dowiedzieliśmy się o tym dopiero niedawno.

– Wierni zareagowali z wielkim umiarem – ocenia proboszcz. – To media rozpętały burzę. Musieliśmy uciekać od kamer, fotoreporterzy robili nam zdjęcia spod kurtek. A nasi parafianie patrzą bardziej na to, jakie dobro wyniknie z tego zdarzenia. – Przyjmujemy to z wielką wiarą i pokorą – mówi Helena Matczak. – A że nasza Sokółka to taka malutka, skromna miejscowość? To nic. Widzieliśmy z mężem cud w Lanciano – to też niewielkie miasto. – Serce odsłania się przed tym, kto kocha. Tutaj ludzie naprawdę kochają Pana Boga – twierdzi ks. Filip. Rzeczywiście, obserwując licznych parafian, którzy przychodzą do kościoła przez cały dzień, trudno nie odnieść takiego wrażenia. – To nic nowego, przedtem też się tak modlili – przekonuje wikary. – Często uczniowie przychodzą po szkole. Zdarza się, że prawie całą niedzielę spędzamy w konfesjonale. Ludzie żyją tu sakramentami. Wiedzą, że wiara to nie emocje, tylko trwanie przy Bogu.

U Pana Boga za piecem
Ta wiara hartowała się przez wieki. Trudną historię Sokółki wyznaczają mogiły powstańców, groby uczestników bitwy nad Niemnem, a także pomnik Sybiraka na kościelnym placu. Przez wiele lat przedstawiciele trzech wyznań: katolicyzmu, prawosławia i islamu uczyli się żyć razem w połowie drogi między Białymstokiem a Grodnem. – Tu ludzie mają takie życiorysy, że filmy można kręcić – twierdzi proboszcz. Na razie jednak największą karierę filmową zrobił tutejszy… kościół. To właśnie on pojawia się w filmie „U Pana Boga za piecem”.
oceń artykuł Pobieranie..