Czyli rzecz o ojcu Pio, Filipie Apostole i Duchu Świętym.
Słaba, sentymentalna i powierzchowna religijność zestresowanego i zagonionego człowieka szuka w Kościele tego samego, co w świecie technologii i informatyki – szybkiego efektu. Stąd zapotrzebowanie na cuda. Szukamy wymiernego Boga w postaci uzdrowień, spektakularnych nawróceń, nabrzmiałych duchową energią mityngów i konferencji. Świat mediów z włączonymi kamerami wypatruje nowych charyzmatyków i uzdrowicieli. Tymczasem, gdy ludzie przybywali do o. Pio, zasypując go prośbami o wstawiennictwo u Boga, by zostać uleczonymi z choroby czy kłopotu rodzinnego, zakonnik zirytowany grzmiał: Przyszliście błagać mnie o pomoc w waszym potępieniu? Chrystus Pan nie szafował cudami. Nie przyszedł wcale na ten świat, by otworzyć klinikę leczenia cielesnych i psychicznych niedomagań ludzkich, lecz głosił coś odwrotnego: „Kto chce iść za Mną, niech zaprze się samego siebie, niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje”. To nie znaczy, że Chrystusowi nie zależało na cudach. Kościół zna dwojakiego rodzaju cuda: fizyczne i moralne. Jezus czasami posługiwał się uzdrowieniami i wypędzał złe duchy w spektakularny sposób, ale tylko po to, by ułatwić ludziom słuchanie Bożego słowa. Cud moralny to przyjęte zbawienie.
Filip nie miał wcale ochoty na misyjną działalność w Samarii. Bóg nakłonił go do ruszenia w świat prześladowaniami Heroda w Jerozolimie, które zmusiły takich jak Filip do emigracji. Pod wpływem prób i przeciwności obudziło się w nim pragnienie „głoszenia Chrystusa”. Z konsumenta zbawczych dóbr Chrystusowych przemienił się w apostoła Jego Dobrej Nowiny. Ludzie słuchali Filipa i „widzieli znaki”.
Ewangelia sprawia cuda moralne: niejednego opuści „wielki krzyk” nieczystego ducha, przywracając mu wewnętrzny pokój, uzdalniając do ufnej hojności i przekroczenia własnych neurotycznych obaw. Ktoś przez lata był sparaliżowany jakimś grzechem, a głos Boga w jego uchu i sercu rozpuścił lęk, uzdalniając go do heroizmu, o jakim wcześniej nawet nie śnił. Wszystkie znaki Bożej zachęty i Bożego działania w nas zmierzają do jednego – do zbawienia. Zbawienie zaś wymaga pogłębionej relacji osobistej z Bogiem. Specjalistą od budowania i umacniania relacji jest Duch Święty. Dlatego też Kościół dba o to, wyciągając nad nami ręce i uruchamiając transmisyjne, sakramentalne pasmo przekazu miłości Bożej, to jest Ducha Świętego.
Odnotowano ofiary śmiertelne, ale konkretne liczby nie są jeszcze znane.
Nauka patrzy na poczęte dziecko inaczej niż na zlepek komórek.