Podczas 12. rejsu ewangelizacyjnego w czerwcu kerygmat głosił o. Michał Legan OSPPE, który przekonywał, iż Jezus tak nas kocha, że za każdego człowieka chce oddać ostatnią kroplę swej krwi
Podczas 12. rejsu ewangelizacyjnego w czerwcu kerygmat głosił o. Michał Legan OSPPE, który przekonywał, iż Jezus tak nas kocha, że za każdego człowieka chce oddać ostatnią kroplę swej krwi
Monika Łącka /Foto Gość

Ból już nie wrócił

Brak komentarzy: 0

Monika Łącka; GN 28/2014 Kraków

publikacja 19.07.2014 22:40

– Podczas styczniowego rejsu poczuliśmy dotyk Boga. Jeden z naszych synów został uzdrowiony. Chwała Panu! – mówi, nie kryjąc wzruszenia, Wiesław Kaim.

Płynie z nami Pan

Na rejsy ewangelizacyjne, w sezonie jesienno-zimowym odbywające się na pokładzie barki „Aquarius”, zacumowanej nieopodal Mostu Dębnickiego, a wiosną i latem (gdy kapryśna pogoda pozwala) – na pływającej wzdłuż i wszerz Wisły barce „Nimfa”, co miesiąc zapisuje się komplet (czyli ok. 200 osób) chętnych. Gdy w maju gościem (po raz drugi) był ks. Michał Olszewski SCJ, na rejs zgłosiło się prawie 400 osób. Za każdym razem na barce zjawiają się zarówno stali bywalcy, jak i osoby nowe, które ktoś przyprowadził albo które dopiero co o rejsach się dowiedziały. Przyjeżdżają z całego Krakowa, pobliskich miejscowości, a nawet z Chrzanowa, Sosnowca, Katowic. – Myślałem, że rejsów będzie kilka, bo przecież z czasem emocje opadają, a formuła się wyczerpuje... Pomysł przetrwał jednak próbę czasu, a od wielu osób słyszałem, że to nie jest zwykły rejs, ale doświadczenie bliskości Jezusa i Jego miłości, które coś w życiu zmienia. Wiemy też o dwóch przypadkach uzdrowienia z dolegliwości fizycznych – syna Wiesława Kaima i pewnej starszej kobiety – opowiada ks. Łukasz. – Bóg dotknął ją podczas rejsu w sierpniu ub. roku, gdy gościem po raz pierwszy był ks. Olszewski. Miała problemy z poruszaniem się. W czasie modlitwy oddania życia Jezusowi poczuła niezwykłe ciepło. Od tego momentu jest sprawna, może nawet szybko chodzić. 

– Dopóki starczy nam sił, będziemy więc organizować kolejne barki, bo Bóg płynie razem z nami. Duch Święty działa bardzo mocno – przekonuje kapłan, a M. Morawiec dodaje, że oprócz uzdrowień fizycznych podczas rejsów dokonuje się też mnóstwo uzdrowień duchowych. – Za każdym razem zachwyca mnie obfitość Bożej łaski, jaka na nas się wylewa. Dla mnie to było oczywiste, że Jezusa trzeba było w to miejsce zaprosić, a On to zaproszenie przyjął i teraz spaceruje po barkach. Czuję wręcz Jego namacalną obecność. To On, w całym naszym zagmatwanym i pełnym problemów życiu, zaprasza i gromadzi nas na barce, jest gospodarzem spotkań. Oddałam Mu całą sprawę i On to wszystko organizuje, uzdrawia i działa w sercach. Ja jestem tylko narzędziem, sługą niegodną – mówi pani Małgorzata.

Moc płynie z krzyża

Scenariusz każdego rejsu jest podobny. Najpierw jedna z osób z Pallotyńskiej Wspólnoty Ewangelizacyjnej dzieli się świadectwem swojej wiary. Potem gość specjalny (m.in. bp Damian Muskus, o. Donat Wypchło OFMConv, o. Michał Legan OSPPE, Jan Budziaszek, Beata i Marcin Mądrzy) głosi kerygmat. W planie wieczoru nie może też zabraknąć uwielbienia, modlitwy wstawienniczej czy świadomego i uroczystego momentu oddania życia Jezusowi jako swemu Panu i Zbawicielowi. Dla osób robiących to po raz pierwszy to chwila pełna emocji i wzruszeń. – Na pierwszą barkę zapisałam się z ciekawości. Gdy przyszedł moment oddania życia Jezusowi, nie bardzo wiedziałam, po co mam to zrobić. Przecież jestem wierząca, praktykująca... Najpierw obserwowałam więc, jak ludzie podchodzą do krzyża, zapalają świecę i modlą się w skupieniu. W końcu i ja podeszłam i zaczęłam szeptać to, co słyszałam w sercu. Czułam też w nim ciepło. Wiem, że od tego momentu Pan jest o wiele bliżej mnie niż wcześniej, bo ja bardziej otworzyłam swoje serce. Czuję też Jego niesamowitą opiekę. W ciągu tego roku wiele razy dziwiłam się, jak to możliwe, że ja, słaba, grzeszna, niegodna, dostaję to, o co Boga proszę – wyznaje Marysia, która w maju na barce zjawiła się po raz trzeci. 

– Poprzez barkę Kościół wychodzi do swoich owieczek – także tych, które stoją gdzieś na obrzeżach – z niezwykłą propozycją – zauważa z kolei pani Emilia, stała bywalczyni barki, i pełna radosnej wiary tłumaczy, że w czasie rejsu Bóg schodzi do poziomu człowieka – jest na wyciagnięcie ręki, patrzy z krzyża ustawionego w najważniejszym miejscu barki. – Z tego krzyża płynie moc, która spływa na każdego uczestnika rejsu. Tu można spotkać żywego Jezusa, który poprzez gości mówi, że nas kocha, że pragnie żyć w tych, którzy zaproszą Go do swojego życia. Na siłę nigdy nie działa, ale stoi, puka, czeka... Ode mnie zależy, czy otworzę Mu drzwi – podkreśla pani Emilia, na co dzień związana ze Wspólnotą Chrystusa Zmartwychwstałego „Galilea”. 

Joasia Ostowska-Oczak z Radia Nowohuckie.pl na barce odkryła natomiast uniwersalny wymiar kerygmatu. – Wydawało mi się, że to jest temat dla tych, którzy przychodzą po raz pierwszy, a jednak i ja za każdym razem odkrywam coś nowego i coś zachowuję w sercu. To się nie nudzi, ale przemienia. Przyjmowanie kerygmatu jest jak robienie małych kroczków w stronę poznania Boga. Rejsy są dla mnie comiesięcznymi rekolekcjami, odnową wiary – mówi i zachęca, by każdy choć raz wszedł na barkę, zostawił wszystkie problemy na brzegu i oddał je Jezusowi. A na pewno z rejsu wróci jako nowy człowiek.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 2 z 2 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..