W dobrym towarzystwie

Wszystkich Świętych to cudowne święto. Nie tylko dlatego, że kieruje nasze myśli ku jasnej przyszłości. Uczy, że jesteśmy częścią niesamowitej ekipy.

Staram się nigdy nie kupować zniczy z czarnymi pokrywkami. Niech będą złote, srebrne albo – jak zdarza się na Wielkanoc – żółte, ale nie czarne. Ten kolor (no dobra, ten brak koloru) nie pasuje do tego dnia. Podobnie zresztą do Dnia Zadusznego. Bo to kolor żałoby. Zrozumiałej, gdy ktoś umarł stosunkowo niedawno, gdy rany są jeszcze świeże. Ale nieodpowiedniej w chwili, gdy odwiedzamy groby osób zmarłych przed laty. I gdy z nadzieją uświadamiamy sobie, że nasi bliscy, podobnie jak wielu innych przed nimi,  już trafili albo wkrótce trafią do nieba (cokolwiek znaczyłoby „wkrótce” dla żyjącego poza czasem Boga).

Dlatego dużo odpowiedniejszym kolorem wydaje mi się zieleń jedliny, żółć  kwiatów i czerwień płonących zniczy. Wszystkie inne kolory oczywiście też dozwolone. W zespoleniu z kolorowymi liśćmi późnej jesieni, błękitem nieba w dzień  i migoczącymi gwiazdami w nocy lepiej oddają ducha tych dni. Nikogo przecież wtedy nie opłakujemy. Cieszymy się, że nasi bliscy już są albo wkrótce będą w lepszym i piękniejszym świecie. A my, gdy kiedyś przeminie jesień naszego życia,  znowu z nimi się połączymy. W krainie piękna. W krainie, gdzie jak napisał św. Jan w Apokalipsie, „Zasiadający na tronie rozciągnie nad nami swój namiot; gdzie nie będziemy już łaknąć ani pragnąć, gdzie nie porazi nas słońce ani żaden upał, bo paść nas będzie Baranek; i poprowadzi nas do źródeł wód życia i z naszych oczu otrze każdą łzę” (parafraza Ap 7, 15-17).

Ale we tych dniach nie chodzi tylko o wspominanie i wypatrywanie przyszłości. To także nasze tu i teraz. Mówił o tym papież Franciszek podczas ostatniej środowej katechezy. Kościołem nie jesteśmy tylko my, tu na ziemi. Kościołem są i ci, którzy już cieszą się oglądaniem Boga twarzą w twarz, jak i ci, którzy jeszcze musza w czyśćcu wydoskonalić się w miłości. Ci pierwsi mogą się wstawiać u Boga w naszych sprawach. Ci drudzy czekają na nasza modlitwę. Wszyscy – jak przypomniał papież – tworzymy jedną rodzinę.

Piękna teoria? Czasem, kiedy bardzo mi zależy, żeby Pan Bóg wysłuchał mojej modlitwy po mojej myśli, proszę świętych o wstawiennictwo. Nie to że uciekam przed Bogiem. Sam też Go proszę. Ale myślę sobie, że jeśli poprosi za mną jeszcze paru z tych, którzy już stoją przed Jego obliczem, razem postawimy Go w trudniejszej sytuacji. Na wzór owej Ewangelicznej wdowy, która naprzykrzała się sędziemu. On ma swoje plany. Czyż jednak widząc taką ludzką solidarność nie zrewiduje ich? Nie ustąpi wobec tej wzajemnej miłości, którą mu święci prezentują? Przecież chyba tylko jeden Jego wyrok jest nieodwołalny: że chce naszego zbawienia. Reszta to tylko kwestia takich czy innych środków.

Bo choć często powtarza się powiedzenie, że człowiek jest w biedzie zawsze sam, nigdy sam być nie musi…

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6