Musimy wyciągnąć lekcję z popełnionych błędów, by zbudować prawdziwy pokój w Sri Lance. Wskazuje na to miejscowy Kościół przypominając, że trzy lata od zakończenia krwawej wojny domowej zbyt wiele kwestii wciąż pozostaje niezałatwionych.
W kraju jest co najmniej 200 tys. uchodźców wewnętrznych, a prawie 40 tys. wojennych wdów nie otrzymuje żadnego wsparcia. W użyciu pozostaje też wiele nielegalnej broni. Stąd – jak podkreśla episkopat Sri Lanki – należy w końcu podjąć konkretne kroki, które na dobre zakończą ten konflikt etniczny. Jednym z nich jest promowanie lankijskiej tożsamości, która przezwycięży podziały między Tamilami i Syngalezami. Konieczne jest też złożenie broni.
Stojący na czele episkopatu kard. Malcolm Ranjith wskazuje, że nie można zmarnować kolejnej bezcennej okazji rozliczenia się z przeszłością. Podkreśla, że ludność powinna poznać wyniki prac Narodowej Komisji Pojednania. Konieczne jest też stawienie czoła bolesnej kwestii osób zaginionych (co najmniej 12 tys. osób, po których ślad zaginął) i tych, które wciąż przetrzymywane są w więzieniach. Oenzetowski raport z kwietnia 2011 r. oskarżył władze w Kolombo o śmierć 40 tys. cywilów, którzy zginęli w wyniku bombardowań i prowadzonych z zimną krwią egzekucji.
Osobny apel w tej sprawie wystosowała do Narodów Zjednoczonych oraz prezydenta Sri Lanki grupa katolickich duchownych z rejonu Dżafny, gdzie trwały najzaciętsze walki. Zwracają oni uwagę na bezkarność sprawców zbrodni wojennych oraz wnioskują o zaangażowanie „niezależnej międzynarodowej instytucji” w celu umożliwienia prawdziwego pojednania narodowego na wyspie.
Odnotowano ofiary śmiertelne, ale konkretne liczby nie są jeszcze znane.
Biskup zachęca proboszczów do proponowania osobom świeckim tego rodzaju posługi.
Nauka patrzy na poczęte dziecko inaczej niż na zlepek komórek.