Rok Życia Konsekrowanego dobiega końca. Dla wielu zgromadzeń był czasem odświeżenia spojrzenia na misję, którą podjęły. Dla Sióstr Najświętszej Duszy Chrystusa jest nią praca na ziemi białogardzkiej. Siostry postanowiły uporządkować historię tutejszego zgromadzenia i wypełnić w niej luki.
Ich charyzmat dotyka rzeczywistości przekraczającej bramę śmierci.
Ich główną patronką jest św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Naśladując ją, siostry starają się „wykradać” Panu Jezusowi łaski dla Kościoła, kapłanów, misjonarzy, dla dusz zagubionych i w czyśćcu cierpiących.
Mają być znakiem, który gorszy tych, co zapomnieli, że jest inna rzeczywistość. Nie tylko to, co proponuje świat.
W ich kaplicy Dzieciątko wystawione jest przez cały rok – po to, by bez przerwy wpatrywać się w tajemnicę wcielenia Boga. On, jak dobry Ojciec, cały czas troszczy się o swoje małe dzieci. Przychodzi do nich cicho i dyskretnie, w zwykłej codzienności. Żeby dostrzec znaki, jakie im daje, trzeba mieć szeroko otwarte oczy.
Zgromadzenie miało wymrzeć, bo jego członkowie popierali polskość. Przez 10 lat siostry nie nosiły habitów i żyły w konspiracji. I wtedy...
Najpierw, 92 lata temu. – przybyli tu ojcowie, a potem – 25 lat temu siostry. Historia rodziny pasjonistowskiej zaczęła się w Polsce od diecezji płockiej.
O obecności Boga w życiu, chodzeniu po drzewach i owocach pielgrzymowania na Jasną Górę z s. Piotrą ze Zgromadzenia Sióstr Opatrzności Bożej, pochodzącą z parafii Nieborów, rozmawia Magdalena Szymańska-Topolska.
Gdy usłyszą płacz, dziecka gotowe są przytulić, przyjść z pomocą. Czasem jednak nic nie da się zrobić, bo wspomnienia wyniesione z rodzinnych domów są tak straszne, że tylko Pan Bóg może pocieszyć.
Żyjąc w zakonie zamkniętym, można sporo zdziałać w świecie zewnętrznym.