Bierzmowanie jest też nazywane “sakramentem rozwodu z kościołem”, a przynajmniej znacznego poluzowania związku. Jest to bowiem ostatni “obowiązkowy” sakrament, dotyczący wszystkich. Potem można się nie żenić, nie mieć dzieci do chrztu, a tym bardziej zostawać księdzem. Jednocześnie człowiek staje się po trochu dorosły i zaczyna czuć, że ma prawo decydować. Jako dziecko, chodził na msze i inne obrzędy, bo rodzice go prowadzili, albo kazali iść – teraz ma prawo powiedzieć “NIE” i otoczenie ma coraz mniej możliwości nacisku na zmianę zdania. Tym bardziej, że w międzyczasie jest coraz więcej nauki w kolejnej szkole, więc stwierdzenie “nie idę, bo jestem zmęczony” staje się coraz bardziej oczywistym faktem. Poza tym wchodzenie w dorosłość oznacza kończenie z pewnymi rzeczami – w końcu nie musimy odrabiać lekcji (biorący pracę do domu stanowią mniejszość), chodzić na korepetycje itp. Prawem serii, można się równierz uwolnić od regularnego chodzenia na mszę – traktując to jako kolejny “dziecinny obowiązek”, z którym czas skończyć u progu dorosłości. Proces wydaje się dość naturalny, więc trzeba się pogodzic z jego istnieniem i popracować nad jakością oferty. Nie ma jednak potrzeby “kombinowania”, lecz trzeba się skupić nad usuwaniem rażących błędów i “wąskich gardeł” jak: zamknięte kościoły, wtrącanie się do polityki, czy rozliczanie z grzechów zamiast głoszenia miłosierdzia. Pozdrawiam.
Dlaczego w Kościele Katolickim sakramenty inicjacji chrześcijańskiej ( chrzest, bierzmowanie, komunia święta) nie są udzielane, tak, jak ma to miejsce w prawosławiu, razem w momencie chrztu; pierwsza spowiedź prawosławnych zaś w okresie 9-10 r. ż. ? Czyżby oni się mylili ? . Taka praktyka jest chyba pierwotna w chrześcijaństwie.
kiedys gdy ludzie jeszcze wierzyli w Boga, nikt sie nie zastanawiał "co im zaproponować", po prostu wierzyli i przyjmowali sakramenty. Dzis gdy nie ma wiary ,zwlaszcza wsród modych, trzeba myslec jak ich kupić, i czym... smutne...
Pan Jezus mówi do uczniów: Musimy postawić sobie pytanie, czy mamy co tym młodym ludziom zaproponować. Czy my w praktyce potrafimy ich słuchać, czy potrafimy im towarzyszyć . I dalej: Idźcie po dwóch. Jeśli gdzie was nie przyjmą, nie strącajcie prochu z nóg waszych na świadectwo dla nich, bo nie chodzi o recenzowanie ludzi młodych, ale o słuchanie ich.
Jednocześnie człowiek staje się po trochu dorosły i zaczyna czuć, że ma prawo decydować. Jako dziecko, chodził na msze i inne obrzędy, bo rodzice go prowadzili, albo kazali iść – teraz ma prawo powiedzieć “NIE” i otoczenie ma coraz mniej możliwości nacisku na zmianę zdania.
Tym bardziej, że w międzyczasie jest coraz więcej nauki w kolejnej szkole, więc stwierdzenie “nie idę, bo jestem zmęczony” staje się coraz bardziej oczywistym faktem.
Poza tym wchodzenie w dorosłość oznacza kończenie z pewnymi rzeczami – w końcu nie musimy odrabiać lekcji (biorący pracę do domu stanowią mniejszość), chodzić na korepetycje itp. Prawem serii, można się równierz uwolnić od regularnego chodzenia na mszę – traktując to jako kolejny “dziecinny obowiązek”, z którym czas skończyć u progu dorosłości.
Proces wydaje się dość naturalny, więc trzeba się pogodzic z jego istnieniem i popracować nad jakością oferty. Nie ma jednak potrzeby “kombinowania”, lecz trzeba się skupić nad usuwaniem rażących błędów i “wąskich gardeł” jak: zamknięte kościoły, wtrącanie się do polityki, czy rozliczanie z grzechów zamiast głoszenia miłosierdzia.
Pozdrawiam.