Tym samym radośnie będzie kontynuowana uporczywa terapia przedłużająca cierpienie dziecka i rodziców, a wszystko "ku chwale cywilizacji życia i miłości". Kobieto, opamiętaj się! Jak możesz pisać o "bezdusznych sądach, które wydały na niewinnego maluszka wyrok śmierci"???? Wyrok śmierci wydała na to dziecko sama natura, sztuczne podtrzymywanie funkcji życiowych nie jest ratowaniem życia tylko bezdusznym przedłużaniem cierpienia dziecka bez żadnej szansy na wyleczenie. Po raz kolejny katolicki fanatyzm żeruje na cierpieniu ludzi. Obrzydliwe
Panie Stanisławie, uporczywą terapię za nieludzką uznawał nawet Jan Paweł II. Prostymi hasłami nie może Pan zaklinać rzeczywistości. Polecam komentarz na temat tego przypadku s. Prof. Barbary Chyrowicz, Kierownik Katedry Etyki Szczegółowej KUL. Redaktor Zajączkowska niestety bardzo manipuluje językiem i czytelnikami, stwarzając pozór sytuacji czarno-białej, gdzie źli lekarze i prawnicy pełnią rolę morderców a la doktor Mengele, a cały katolicki świat heroicznie broni świętego życia biednego, niewinnego chłopczyka. Otóż ten przypadek, jak wiele przypadków w medycynie, nie jest tak prosty, jak się wydaje Panu czy redaktorom katolickich tygodników. Życie tego dziecka jest jedynie utrzymywane sztucznie przez maszyny, dziecko prawdopodobnie bardzo cierpi i nie ma najmniejszych szans na żadną terapię i poprawę stanu zdrowia. Dla rodziców to straszny dramat, ale najmniej im w tym wszystkim pomoże medialny cyrk. Bardziej potrzebują ciszy, prywatności i opieki dobrego psychologa i duszpasterza, by pożegnać się ze swoim dzieckiem i pogodzić się z jego odejściem (bo już de facto odeszło, odejście rzeczywiste można przedłużać w nieskończoność sztucznie wspomagając wegetatywne funkcje życiowe).
Za chwilę (nie znasz dnia, ani godziny) możesz być poddawany uporczywej terapii.
Nie ustawajmy. Jak to lubią mawiać Francuzi (po francusku): „ Je sui Charli”. Jesteśmy, lub - możemy być.