• ama
    07.09.2014 21:21
    Świetne. Koniecznie należy przeczytać cały tekst w papierowym GN
  • Alpejski
    03.10.2014 15:55
    Jeden z najlepszych tekstów na ten temat. Szkoda, że nie mam dostępu do papierowej wersji.
    Chapeau bas - Księże Szymiku!
  • Marek z Katowic
    05.10.2014 00:41
    Bardzo dobrze rozpoznana choroba współczesnego świata, a zwłaszcza Europy. Świetnie się czyta. Tyle tylko, że Ci którzy mają przemożny wpływ na naszą polityczną, społeczną rzeczywistość mają w sobie tę opisywaną pustkę... I nawet gdyby przeczytali ten artykuł niewiele z niego zrozumieją.
  • nika
    05.10.2014 08:35
    Twarda jest ta mowa... I trudna...
    Bardzo dziękuję, Księże Profesorze.
  • AmstHo
    05.10.2014 10:14
    To jest ważna i bardzo trafna diagnoza. Rzeczywiście słowa o 7dmiu złych duchach są bardzo trafne, jeśli chodzi o obecną sytuację. Liczba siedem odnosi się też do grzechów głównych. Jak wiemy teraz wszystkie patologie i zwyrodnienia są propagowane i jest coraz więcej takich, którzy im ulegają.

    Szkoda tylko, że ten artykuł nie powstał 25(!) lat temu. Wtedy można było temu skutecznie zapobiegać, a dzisiaj można co najwyżej diagnozować i minimalizować symptomy. Jestem z tych, którzy pamiętają czasy tzw. przemiany ustrojowej. Pamiętam, jako to wszystko u nas przebiegało, choć wtedy niewiele z tego rozumiałem.

    25 lat temu w polskim kościele panował tryumfalizm. Księża i czasopisma katolickie głosiły: przetrwaliśmy dzielnie wojnę, broniliśmy wartości w czasie komunizmu, jesteśmy wielcy i wspaniali. Tak to wtedy było. Tak, Kościół przetrwał wojnę i wielu księży dało świadectwo życia. Z komunizmem było jednak znacznie gorzej. Prawdą jest, podnoszony dzisiaj fakt, że judaszowe proporcje 1/12 nie zostały przekroczone. Jednak tak naprawdę księży niezłomnych było stosunkowo niewielu, a Kościół nie zrobił rachunku sumienia. Do dzisiaj obowiązuje powiedzenie, że Kościół to matka, a o matce nie mówi się źle. Kościelny raport na temat współpracy duchownych do dzisiaj jest utajniony. Sprawa pedofilii i molestowania pewnie do dzisiaj byłaby zamiatana pod dywan, gdyby nie media lewicowo liberalne.

    A jak wyglądała sama transformacja? Spróbujmy spojrzeć na stronę materialną.

    Ano Kościół postanowił odzyskać swój majątek. I słusznie! Biskupi walczyli jak lwy o to, żeby został zwrócony zakonom i diecezjom. Dodajmy walczyli bardzo skutecznie. Jednak zupełnie nie interesowała ich sprawa majątku ogółu Polaków. Nie tylko tego zagrabionego tuż po wojnie, ale i wypracowanego w czasach komunizmu. Zakłady przemysłowe były niszczone i sprzedawane za bezcen w ramach tzw. planu Balcerowicza, miliony pracowników traciły pracę, często jedyną w mieście. Pojawiły się setki tysięcy bezdomnych w Polsce i Europie. A hierarchia milczała. A jeśli przestawała milczeć, to gdy np. np. opozycja przeciwko tej grabieży protestowała. Sam pamiętam wypowiedź w telewizji kard. Glempa w takiej sytuacji: o co my się kłócimy, wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami, dziećmi bożymi. Tak, syty głodnego nie zrozumie, a przecież to świeckim bardziej jest potrzebny majątek niż klerowi, bo to świeccy wypracowują dobra materialne, zakładają rodziny itp.

    Teraz często się mówi o rozpadzie rodzin, braku dzieci, że młodzi nie zawierają małżeństw. Ale jak mieli je zawierać, kiedy nie mieli pracy, a jeśli już, to za parę groszy i na krótki czas? Dwa miliony ludzi wyemigrowało z Polski za pracą. Za granicą bardzo trudno jest zawrzeć związek małżeński. Skutkiem są nie tylko wspomniane zjawiska, ale i demoralizacja. Bo ludzie w większości nie są heroicznymi świętymi i łączą się w pary, ale na czas jakiś i żeby zaspokoić swoje potrzeby. Do tego oczywiście dochodzi demoralizacja w mediach, której wielu księży i hierarchów wolało przez lata nie dostrzegać.

    Sytuacja, którą dzisiaj mamy, to dopiero wierzchołek góry lodowej. Zdemoralizowane dzieci i ludzie młodzi nie są w stanie zawrzeć trwałych małżeństw, nawet jeśli by naprawdę chcieli. Więc kryzys i rozkład społeczeństwa będą się pogłębiać. I nie wiele pomogą tutaj kursy przedmałżeńskie, choć oczywiście spełniają pozytywną rolę.

    A przecież to Kościół był wtedy jedyną siłą w społeczeństwie, z którą komuniści musieli się liczyć. Gdyby opowiedział się za uwłaszczeniem społeczeństwa, do uwłaszczenia by w jakiś sposób doszło, gdyby przeprowadził lustrację, do lustracji by doszło i w państwie. Na bardzo trafne porównanie ewangeliczne odpowiem powiedzeniem biblijnym: biada pasterzom, którzy pasą samych siebie.
  • myśliwy
    05.10.2014 19:22
    Jestem zdruzgotany: Profesor - a miesza pojęcia i przeinacza fakty. Wykreował sobie figurę - retorycznie atrakcyjną, lecz doskonale pustą i błyszczy. Co gorsza - ludzie to kupują, z zachwytem i aplauzem!

    Stawianie marksizmu i nazizmu w jednym szeregu z liberalizmem budzi zażenowanie i nie przystoi intelektualiście cytującego Miłosza. Twierdzenie, że "liberalizm dogaduje się z marksizmem" nadaje się do tabloidów, a nie do tekstu akademika. Co ks. Szymik ma na myśli, pisząc "liberalizm"? Palikota i jego pornografię intelektualną - służącego za wygodną personifikację idei, których obecnie w kręgach kościelnych "się nie lubi"? Czy może wolnościowców z kręgu Hayeka, Misesa i Hoppego?

    Przekręcanie cudzych poglądów nie wystawia polemiście dobrego świadectwa. Nawet, jeśli stwarzają pozór głębokiej analizy i podawane są tonem mędrca.

    Podobnie wykorzystywanie płytkich, wręcz miałkich intelektualnie, propagandystów ze sfery polityki, do wytykania rzekomych powiązań liberalizmu ze stalinizmem przyjmuję z konsternacją! Czyżby Profesor nie czytał, czym jest wolność choćby u wymienionych wcześniej myślicieli?

    Ponowoczesna płynność pojęć być może przydaje się w kiepskiej poezji, ale kompromituje w publicystyce.

    Niebezpiecznie blisko lokuje się za to ks. Szymik postaw i poglądów rumuńskiego Legionu Archanioła Michała. Też pragnęli w politycznym i ekonomicznym życiu swego narodu dokonać duchowego przełomu.

    Zamiast imputować "siedmiu duchów", proponuję rzeczową dyskusję - na dowolnych łamach - o miejscu religii w życiu publicznym. To jest temat, przed którym liberałowie nie uciekają. Proszę tylko, by polemicznym uniesieniu nie okładać inaczej myślących dorszem drugiej świeżości. Takie wycieczki szybciej zaprowadzą na Patriarsze Prudy, niż do gaju Akademosa.
  • myśliwy
    05.10.2014 19:23
    Jestem zdruzgotany: Profesor - a miesza pojęcia i przeinacza fakty. Wykreował sobie figurę - retorycznie atrakcyjną, lecz doskonale pustą i błyszczy. Co gorsza - ludzie to kupują, z zachwytem i aplauzem!

    Stawianie marksizmu i nazizmu w jednym szeregu z liberalizmem budzi zażenowanie i nie przystoi intelektualiście cytującego Miłosza. Twierdzenie, że "liberalizm dogaduje się z marksizmem" nadaje się do tabloidów, a nie do tekstu akademika. Co ks. Szymik ma na myśli, pisząc "liberalizm"? Palikota i jego pornografię intelektualną - służącego za wygodną personifikację idei, których obecnie w kręgach kościelnych "się nie lubi"? Czy może wolnościowców z kręgu Hayeka, Misesa i Hoppego?

    Przekręcanie cudzych poglądów nie wystawia polemiście dobrego świadectwa. Nawet, jeśli stwarzają pozór głębokiej analizy i podawane są tonem mędrca.

    Podobnie wykorzystywanie płytkich, wręcz miałkich intelektualnie, propagandystów ze sfery polityki, do wytykania rzekomych powiązań liberalizmu ze stalinizmem przyjmuję z konsternacją! Czyżby Profesor nie czytał, czym jest wolność choćby u wymienionych wcześniej myślicieli?

    Ponowoczesna płynność pojęć być może przydaje się w kiepskiej poezji, ale kompromituje w publicystyce.

    Niebezpiecznie blisko lokuje się za to ks. Szymik postaw i poglądów rumuńskiego Legionu Archanioła Michała. Też pragnęli w politycznym i ekonomicznym życiu swego narodu dokonać duchowego przełomu.

    Zamiast imputować "siedmiu duchów", proponuję rzeczową dyskusję - na dowolnych łamach - o miejscu religii w życiu publicznym. To jest temat, przed którym liberałowie nie uciekają. Proszę tylko, by polemicznym uniesieniu nie okładać inaczej myślących dorszem drugiej świeżości. Takie wycieczki szybciej zaprowadzą na Patriarsze Prudy, niż do gaju Akademosa.
  • MichałObrębski
    05.10.2014 21:29

    Tekst niezły, z jednym istotnym błędem

    Zestawienie antychrześcijaństwa marksistowskiego i nazistowskiego jest ciekawe, jednak Autor w jednym się zasadniczo myli.

    Prawdą jest, że Zachód również staje się neopogański, ale twierdzenie, jakoby liberalny kapitalizm "odmawiał religii zarówno prawa jak i zdolności do kształtowania spraw publicznych i przyszłości ludzi" jest zupełnie bez podstaw.

    Po pierwsze, wyjaśnijmy, że termin "liberalny" został zawłaszczony przez lewicowców, którzy bezprawnie zaczęli go używać w znaczeniu wprost przeciwnym: w kontekście rządów anytykonserwatywnych, ale o dużej interwencji polityków w gospodarkę i wysokiej redystrybucji dochodu narodowego. I choć w życiu proponowali "wyzwolenie" od nakazów moralności, gospodarczo wolność właśnie ograniczali, aby lenie mogli dalej nic nie robić, oczywiście na koszt zdolniejszych i pracowitszych.

    Ów liberalny kapitalizm rozumiany zgodnie z jego pierwotnym znaczeniem zakłada wolność gospodarczą jednostki. Jest w związku z tym zgodny z chrześcijaństwem a nie mu przeciwny.

    Dowód? Ano to na Zachodzie, nie w komunizmie, rozwinęły się formy miłosierdzia takie jak zainteresowanie mniejszościami, praca społeczna, organizacje dobroczynne, organizacje pozarządowe, czy niezwykle cenna tzw. postawa obywatelska. I symetrycznie - kominizm wyprodukował, prywatę, znieczulicę i chamstwo.

    Paradoksalnie więc liberalizm gospodarczy jest akurat przeciwieństwem "liberalizmu" lansowanego przez lewicę, np. w Stanach Zjednoczonych. I nie on jest wcale "istotą choroby". 

    Istotą choroby jest, owszem, odrzucenie Boga. Ale nie w braku solidarności i "dzikim kapitalizmie", lecz w jej nadmiarze i wypaczonej formie. Od dziesięcioleci (w imię haseł lewicowych!) politycy łupią bogatych i dają darmowe pieniądze ubogim, by ci ostatni, dużo liczniejsi, na nich głosowali. To rządy obciążają gospodarki podatkami i biurokracją, w wyniku czego kreatywni są karceni a bierni nagradzani.

    Za pracę się płaci, więc tylko bogaci mogą zatrudniać. Nic więc dziwnego, że wzrost i postęp są w zaniku a bezrobocie nie. Lecz dzieje się tak nie dlatego, że Zachód zapomniał o zdaniu "Miłosierdzia chcę nie ofiary". Zachód, a zwłaszcza pogrobowcy marksizmu jaką jest dzisiejsza lewica, zapomnieli, że "Kto nie chce pracować, ten niech nie je".

    Chrześcijańskie Ora et labora jest hasłem dużo bliższym gospodarczemu liberalizmowi niż liberalnej lewicy.

    Michał Obrębski

     

Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6