• katolik
    01.02.2012 09:43
    Posoborowy Kościół usycha i nic nie powstrzyma tego procesu. Na Zachodzie już się to dokonało i kościoły są puste.
    • Tomek
      01.02.2012 12:11
      Nie wiem, czy Kościół usycha. Wiem, że ja osobiście odżyłem dzięki Bogu i ludziom, których posłał poprzez posoborowe ruchy. Dziękuję Bogu za mądrość Kościoła.
      • Anna
        02.02.2012 13:31
        Nie zgadzam sie ze usycha, odzylam bedac na we Francji dzieki ruchowi powstalemu po Soborze jaka jest Wspolnota Emmanuel !!! Tego w Polsce nie spotkalam , musialam opuscic Polske by tam,odnalezc nawo Boga !!!I nie jestem jedyna Polka we wspolnocie, Bog z Nami!
    • Anna
      02.02.2012 13:26
      Na Zachodzie jest wiecej wierzacych niz w Polsce,dlaczego tak twierdze? Otoz przed paru laty gdy wyjezdzalam na tzw "zgnily zachod" ostrzegano mnie przed pustymi Kosciolami, przed tym co najgorsze....Wysluchalam ale nie przejelam sie tym czekajac co to bedzie i.... dzis moge powiedziec,to co napisalam, ze "tam"jesli ludzie uczestnicza we mszy sw lub sie modla to sa ci;ktorzy robia to z glebokiego pragnienia to ich decyzja.Owszem procentowo wypadaja blado przy Polsce, a w Polsce jest jeszcze zbyt wiele tradycji, chodzi sie do kosciola bo tak robili rodzice,dziadkowie itp, Kosciol Polski czeka sitko, a ci co sie ostana to beda ludzie ktorzy szukaja Boga osobowego a nie instytucji, zapytajcie chrzescijan w Polsce ilu z nich czyta i rozwaza Slowo Boze,i tu..... jestem pewna ,ze polscy chrzescijanie wypadaja blado, tzw Zachod wcale nie jest pusty i zgnily, pozdrawiam z radoscia w dniu zycia konsekrowanego
  • marcin
    01.02.2012 10:23
    Akurat w Polsce to nie kwestia Kościoła posoborowego bo do 1990 też był posoborowy a powołania były. Problemem leży rzeczywiście we współczesnej kulturze, która wyklucza możliwość realizacji swojego życia w zakonie. Młode pokolenie jest znacząco inne od poprzednich. Nasiąknięte antywartościami niesionymi przez popkulturę, nastawione na materialny sukces, który - w przeciwieństwie do czasów PRL - wydaje się być w zasięgu.Tak ukształtowany człowiek nie odpowie pozytywnie na powołanie, bo ono wymaga wyrzeczenia.
  • normalny
    01.02.2012 10:35
    a dawniej niby ludzie szli z powolania?
    po prostu rodzina wysylala jakas dziewczyne do zakonu ,bo tak bylo latwiej ,nie trzeba sie bylo martwic o posag
    • BARMARA
      01.02.2012 11:14
      Toś strzelił! Właśnie dawniej żeby iśc do zakonu to trzeba było mieć posag. Bogate dziewczyny wnosiły całe wsie. Biednych nie przyjmowano. Poczytaj jakie problemy miała św. Faustyna - nigdzie jej nie chciano przyjąć, a dopiero zgodziły się magdalenki, a i tak najpierw musiała iśc trochę popracować żeby odłozyc pieniądze i dopiero z nimi została przyjęta do zakonu.
  • Al. Mateusz
    01.02.2012 10:46
    Obecnie mamy kryzys powołanych, coraz więcej młodych rodzi się "bez powołania", przynajmniej tak i ja kiedyś myślałem o sobie.
    Problem polega na tym, że młody wrażliwy człowiek nasiąknięty papką medialno-kulturową przeżywa wewnętrzną rozterkę, nie może znaleźć szczęścia, powołania i spełnienia.

    Więc szuka go wszędzie, byle dalej od Boga.
    Niestety jest to spowodowane czasami w jakich żyjemy. Nie może odnaleźć się w społeczeństwie w jakim się narodził. Co więcej, myśl o wstąpieniu na drogę życia konsekrowanego np w przypadku życia zakonnego, jest wręcz abstrakcyjna i absurdalna.

    Sam po sobie mogę przyznać, że dzięki dobroci Boga niemożliwe stało się możliwe, wyrwany z bagna wstąpiłem do seminarium duchownego, zaskoczyło to nawet mnie.
    Rozwijam się i kroczę szczęśliwy w obecności Bożej Łaski, lecz zranienie jakie zaznałem wcześniej, wciąż boli, wciąż nie widzę nie mogę odnaleźć powołania. Jestem rozdarty, nie wyobrażam sobie życia jako ksiądz, alei nie chce wracać do tej paskudnej rzeczywistości w jakiej się chowałem.

    To jest właśnie kryzys powołanych który i ja przeżywam.
    • nika
      01.02.2012 11:41
      No to życzę Ci, Braciszku, dużo ufności i doświadczenia uzdrowienia tych wszystkich zranień. Nie bój się, OJCIEC nie zostawia Swoich dzieci bez pomocy, jeśli tylko dają MU się wziąć na ręce...
      A jaka jest Twoja droga służenia? Zobaczysz, rozeznasz, proś o światło, tylko cierpliwie i spokojnie...
    • konsekrowana
      02.02.2012 13:41
      Mateuszu, gratuluje Ci wyrwania sie bagna,osmiele sie dodac,ze dobrze by bylo poszukac pomocy u ludzi ktorzy sie znaja na zranieniach i zajmuja sie pomoca (np chrzescijanscy psychologowie), owszem Bog, modlitwa,formacja,ale jesli zranienia w Twojej Rodzinie byly glebokie, byc moze Twoje wyrwanie sie nie oznacza ,ze jestes powolany do kaplanstwa, wstapienie do zakonu albo seminarium moze byc forma ucieczki, ne znam Cie na tyle by ocenic sytuacje , ale od dzis modle sie za Ciebie, Twoja Siostra w Chrystusie, niech Bog cie blogoslawi!
  • dziewczyna
    01.02.2012 11:44
    Echo wydarzeń jakie rozegrały się w Kazimierzu kilka lat temu wciąż jest obecne w pamięci ludzi. Trudniej teraz zaufać i powierzyć swoje życie prowadzeniu formatorów. Nikt nie chciałby znaleźć się w podobnej sytuacji jaka tam miała miejsce. To jest rana zadana Kościołowi, jeszcze nie zaleczona.
  • Tomek
    01.02.2012 11:57
    A może niektóre formy życia zakonnego się przeżyły i powinno ono wyglądać nieco inaczej (inaczej wyglądało ono przecież w swoich początkach, inaczej w średniowieczu, jeszcze inaczej w wieku XIX)?
    Na pewno fałszem jest twierdzić, że ludzie (w szczególności kobiety) dążą dziś tylko do wygody i przyjemności, a uciekają od wymagań czy ascezy.
    Niestety, ale także hierarcha kościelna zachowuje się w taki sposób, jakby sama nie wierzyła, że Kościół istnieje te dwa tysiąclecia i na prawdę ma ludziom coś do zaproponowania.
    • BARMARA
      01.02.2012 12:18
      Zgoda! I zaprzeczają temu wciąz liczne powołania do zakonów kontemplacyjnych.
    • Tomek
      01.02.2012 12:22
      Zakou, które "się przeżyły" w sposób naturany tracą na znaczeniu, jednak na rzecz innych wzbudzonych na dany czas. Tu raczej mowa o powszechnym spadku powołań. Osobiście myślę, że opinie, które pojawiły się artykule, są w większości słuszne. Pozdrawiam imiennika :)
  • piotrp
    01.02.2012 12:09
    W przeddzień kolejnego Światowego Dnia Życia Konsekrowanego, pojawia się dosyć dramatyczny w swym tonie apel do młodych kobiet, by nie bały sie wybierać życia zakonnego.

    Gołym okiem widać, jak w poszczególnych parafiach ten spadek następuje. Siłą rzeczy rodzi się pytanie, dlaczego tak się dzieje i czy można temu przeciwdziałać ?

    Biskupi w swym liście z okazji Dnia Życia Konsekrowanego piszą, że każde powołanie, również to, wyrasta głównie z atmosfery domowego ciepła i rodzinnego wsparcia.
    W tym miejscu dotykamy, moim zdaniem, fundamentalnych kwestii i tu należy szukać przyczyn tego stanu rzeczy. Powołanie wyrasta zarówno w atmosferze domu rodzinnego, jak i domu, którym jest Kościół.

    No właśnie rodzinny dom. Dziś widać wyraźnie, że ten dom rodzinny przeżywa poważny kryzys, spowodowany kryzysem wiary i wartości. To prawda, że dorastajacą dziewczynę nie można wyręczyć w przeżywaniu własnego powołania, ale pomoc i dobry przykład innych są w tym względzie nieocenione. Trudno jednak o dobry przykład, kiedy mamy do czynienia raczej z czymś odwrotnym, a mianowicie z kryzysem rodziny. kryzysem wartości, kryzysem wiary. Współczesny świat i kultura serwują młodemu człowiekowi wiele pokus, by nie powiedzić, że nieustanny konformizm. czyli więcej mieć, od więcej być. Kiedy moja rodzona siostra wybierała w trudnych czasach walki z komuną drogę życia zakonnego, te relacje były zupełnie odwrócone. Dobry przykład innych spowodował, że z każdym dniem utwierdzała się w swoim właściwym wyborze.

    Dziś, młoda dziewczyna, która czuje powołanie, a nie może liczyć na wsparcie najbliższych, szuka potwierdzenia swojej decyzji i wyboru drogi w innym domu, którym jest Kościół. Ale tu znów napotyka na różne przeszkody, także związane z kryzysem Kościoła instytucjonalnego i kryzysem wiary.

    W takich warunkach, coraz mniej młodych ludzi znajduje w sobie motywację, by pójść za Chrystusem drogą życia zakonnego. Coraz mniej odpowiada pozytywnie na powołanie wymagajace wyrzeczeń.

    Moim zdaniem wszyscy powinniśmy uczynić absolutnie wszystko, by budować zdrowe fundamenty w rodzinie. Mama z tatą muszą wiedzieć, że nic tak nie pociąga, jak własny przykład. Trzeba pamiętać, że pacierza uczymy sami klęcząc przed domowym ołtarzem, a przestrzegania wartości własnym postępowaniem. Córka nie wybierze drogi zakonnej lub studiów teologicznych, bez tych przykładów. Nie ma innej drogi.
    pozdrawiam,

    • Kris
      03.02.2012 20:10
      Mam problem z daniem racji "piotrp". Dlaczego?

      Jest rodzina dosyć pobożna gdzie Bóg jest na codzień, która dala kościołowi kapłana a 2 lata temu kuzynka tegoż kapłana wstąpiła do zakonu.
      Jej historia od momentu wstąpienia do czasu "ucieczki" to pasmo tragedii. Pokrótce tak to wyglądało: 25 letnia mgr. prawa nagle oświadczyła w domu że idzie do zakonu. Wybrała jeden z wielu na Śląsku. Po miesiącu nastąpił pierwszy kryzys psychiczny - co jest normą.
      Gorzej było po 3 miesiącach gdy nastąpiło załamanie nerwowe. Wtedy to siostry odmówiły dopuszczenia rodziny do córki- nowicjuszki.
      Ba, wywieziono ją do sanatorium zakonnego nie powiadamiając rodziny oraz nie informując gdzie jest. Po dłuższym okresie gdy wróciła jej siostra spotkała się z nią pytając czy da radę "przejść" cały nowicjat. Na to nie było odpowiedzi. Jednak po 6 miesiącach nadeszła prośba listowa :" zabierzcie mnie stąd".

      Problem jaki z tego faktu wynikł podważył zaufanie rodziny do zakonów. WYDOBYCIE dziewczyny z zakonu spowodowało zapaść jej ojca i nerwicę u rodzeństwa.

      Dzisiaj rok od "ucieczki" z zakonu pani mgr. jest szczęśliwą kobietą z rzadka chodzącą do kościoła, mającą swego adoratora. Ma też plany na przyszłość i...... często udziela wypowiedzi na temat życia zakonnego.
      Nie muszę mówić jakich.
  • Magda
    01.02.2012 13:58
    Piękny tytuł "Dziewczyny, nie bójcie się zakonów" przyciągnął moją uwagę.
    Niestety potem pesymizm zniechęcający do życia zakonnego.
    Czekam na artykuł o życiu zakonnym pisany z optymizmem i entuzjazmem.
    • Kaska
      02.02.2012 14:07
      Nie mozna pisac o zakonach, zgromadzeniach zakonnych tylko z optymizmem i entuzjazmem jesli sie chce oddac rzeczywistosc taka jaka ona jest tym bardziej ze tytul brzmi co najmniej "strachliwy" (nie szukam poprawnosci gramatycznej ale chce oddac klimat slowa), prosze sie przyjrzec reklamom (osmiele sie napisac dosc laicko), tak reklamom jakie zgromadzenia zachecaja do wstapienia, to tak jak mydlo albo proszek do prania, w wielu pojawaiaja sie zdjecia siostr z gitara, przechadzajacych sie po gorach, w kwiatach,rozesmianych , nie jestem przeciw takim fotkom, ale by oddac realizm dobrze by bylo zamieszczac zdjecia siostr pracujacych w kuchni, obierajacych ziemniaki lub szorujacych korytarze . No i co tu duzo mowic , wiekszosc jest w kryzysie chociaz znam zgromadzenia ktore nie maja problemow z powolaniami, sa to zgromadzenia niedawno powstale, kolejek tam nie ma w sensie doslownym,ale nie narzekaja. Inna sprawa ze zgromadzenia raczej przelozeni tych zgromadzen maja problem bo nie maja rak do pracy a nie siostr, dawniej bylo wiecej siostr i trzeba bylo obstawic etaty, teraz jest problem, bo nie ma sie odwagi likwidowac placowek ( w gre wchodza pieniadze, nie oszukujmy sie.....)i ups....pisze sie o kryzysie powolan, nie wyssalam tego z palca, wiem co napisalam.
      • sMagda
        02.02.2012 22:14
        Pewnie znasz bardzo dobrze "od kuchni" wiele zgromadzeń zakonnych, bo w tonie wypowiedzi nie brak pewności siebie. Ja aż tylu nie znam, dlatego patrzę na problem z perspektywy swojej wspólnoty i w związku z tym wcale nie uważam, aby tematem nr 1 przy likwidacji placówek były pieniądze. Myślę, że jest to bardzo krzywdząca opinia, jeżeli już mamy "oddawać rzeczywistość taką, jaka ona jest", jak piszesz.

        Poza tym czytając Twój komentarz robię sobie szybki "rachunek sumienia" z fotek, które zamieszczam na plakatach itp. Może i coś jest w tym, co piszesz... Myślę, że zdjęć z pracy zakonników też nie brakuje, tylko zazwyczaj siostry/bracia zamieszczają fotki z zajęć najbardziej charakterystycznych dla danego charyzmatu. Ale takie zdjątko z np. obierania ziemniaków, hmm... mogło by być ciekawe. Dzięki za podpowiedź. :)
  • eunika
    01.02.2012 15:32
    Temat choć trudny, to na czasie. Wiele młodych dziewczyn zastanawia się co robić w swoim życiu, pewnie większość z nich marzy o szczęśliwej rodzinie, jednocześnie czując w sercu wielką miłość do Boga.
    Moim zdaniem kryzys powołaniowy wynika z nie dość dużej uwagi jaką poświęca się temu tematowi. Są modlitwy o powołanie, dzień życia konsekrowanego, czy jak u nas w diecezji rok, ale brakuje w tym wszystkim determinacji i autentyczności.
    Sama wielokrotnie słyszałam z ust ludzi Kościoła kąśliwe uwagi na temat zakonnic, np. jeden z rekolekcjonistów, sędziwy kapłan, głoszący naukę dla młodzieży na wstępie wyraził radość, że może znaleźć się w takim gronie, bo na starość to tylko zostało mu głoszenie rekolekcji u zakonnic (jakby to miała być jakaś kara).
    Wiele jest podobnych pojedynczych zdarzeń, które układają się w pewną całość, ukazując przerysowany obraz zakonnicy (jeśli chodzi o zakonników, czy księży to ta sprawa wygląda nieco lepiej). Sami najlepiej wiemy, że tak nie jest, ale trudno zmienić mentalność ludzi...niestety.
  • Anonim (konto usunięte)
    01.02.2012 19:07
    Moje spostrzeżenia są zupełnie inne. Obecny "kryzys" powołań do zakonów żeńskich nie jest absolutny. Żadnego problemu nie mają stare zakony klauzurowe, np. karmelitanki.
    W XIX w. zapanowała moda na zakładanie nowych zgromadzeń żeńskich, zwłaszcza czynnych. U nas rekord pobił bł. Honorat Koźminski i założyl sam osobiście kilkanaście. W całej jednak Europie powstało wówczas setki zgromadzeń żenskich. Gdy zmieniła sie po II wojnie światowej sytuacja społeczno - ekonomiczna i państwa europejskie zaczęły stawać się coraz bardziej opiekuncze, większość z tych zgromadzen straciła monopol na swój charyzmat. Urodził sie poważny problem, w co sie zaangażowac, gdy szpitale, przytułki, przedszkola, ochronki, domy samotnej matki itd. przeszły pod patronat państwowy. Krok po kroku wszystkie te liczne zgromadzenia ujednoliciły się pod względem wykonywanej pracy - wszystkie siostry uczą dzisiaj katechezy, uprawiają ogródek (w skrócie), albo chorują.
    To musiało się wreszcie odbić na ilości "powołań".
    Po prostu spadło zapotrzebowanie na siostry sanitariuszki, wychowawczynie i kucharki ubogich.
    Nie ma to nic wspólnego moim zdaniem ze zmianami mentalnymi wspołczesnych kobiet, ale ze zwykłą zwyczajną koleją rzeczy. Coś sie kończy, aby mogło nadejść nowe!!!

    A do Karmelu dziewczyny czekają w kolejce...
    • Karmel
      01.02.2012 19:32
      @ Lubelak,

      Nie masz racji, że do Karmelu dziewczyny czekają w kolejce. Bo choć mniejszy obserwujemy spadek liczby zakonnic w zakonach klauzurowych, to jednak w tym samym czasie, jak donosi Dziennik o około 50 proc. zmniejszyła się liczba nowicjuszek i o 60 proc. postulantek. To powoduje, że za kilkanaście lat poważny problem dotknie i zakony klauzurowe. Zresztą to samo dotyczy mężczyzn. Systematycznie spada też ilość powołań kapłańskich. Widać, że proces sekularyzacji postępuje.

    • re
      01.02.2012 22:28
      Do Lubelaka
      Zakony klauzurowe później dotknął spadek powołań, ale też już dotknął. To nie prawda, że do Karmelu dziewczyny czekają w kolejce - akurat mam kontakt z jednym z Karmeli - już od jakiegoś czasu coraz mniej tam postulantek
      • Sandra
        02.02.2012 13:48
        Zagadzam sie, kolejki do Karmelitanek sie skonczyly dosc dawno, znam temat, wierzcie mi!
  • sMagda
    02.02.2012 21:57

    W moim zgromadzeniu kolejek również nie ma, ale od trzech lat jest z roku na rok coraz więcej postulantek (celowo nie piszę kandydatek, bo tych jest w ogóle więcej, ale nie wszystkie mogą zostać przyjęte) i nie było jeszcze takiego roku, żeby nikt się nie zgłosił. A jako, że od 1,5 roku towarzyszę dziewczętom rozeznającym powołanie, wcale nie uważam, że osób myślących o podjęciu życia zakonnego jest mało. Kryzys powołań to wg mnie raczej kryzys odpowiedzialności, kryzys umiejętności podejmowania decyzji (w tym także odwagi), kryzys autorytetów i towarzyszy duchowych oraz kryzys rodziny. Młodzi ludzie generalnie się boją i to bardzo: co będzie, jeśli się okaże, że to nie to, jak zareagują rodzice… Te dwie rzeczy potrafią naprawdę sparaliżować. Ale jest też sporo osób, które dzielnie przez to przechodzą. Towarzysząc im można naprawdę oglądać na własne oczy wielkie dzieła Boże.

    • Anonim (konto usunięte)
      03.02.2012 06:52
      Ja zauważyłem coś bardzo ciekawego w Hiszpanii - gdy chodzi o kolejki. Prawie wszystkie zgromadzenia żeńskie więdna tam i usychają. Ale jest jeden wyjątek - Hijas de la Cruz. Dziewczyny pchają się do nich drzwiami i oknami. Siostry te chodzą w bardzo grubych habitach (a jest to Sevilla !!!), śpią na podłodze w ramach umartwienia, adorują Najswiętszy Sakrament kilka godzin dziennie i pracują z biedakami (zwykle Cyganie). No i są wielkim zgorszeniem dla pozostałych zakonnic (sam słyszałem te opinie), które moim zdaniem bardziej poszły za Marksem, tudzież Froydem, niż Chrystusem. Te od lat, pomimo, że prawie wszystkie są psychologami, nie mają ani jednej nowicjuszki. Symptomatyczne!
      Trochę upraszczam, ale owoce takie są.
      • sMagda
        03.02.2012 14:17
        Hmm… My habity mamy raczej cienkie (co przy aktualnych temperaturach jest świetną okazją do umartwienia :)), nie śpimy na podłodze (choć zdarza się nam spać w ciągu tygodnia w kilku różnych miejscach, co jest podyktowane pracą apostolską, zatem o „przywiązaniu” do własnego łóżka mowy być nie może :)), psychologiem jest jedna i aktualnie pracuje wśród Polonii w USA, z osobami cierpiącymi na syndrom poaborcyjny, w ramach programu „Rachel”, pracujemy może nie tyle wyłącznie z biedakami, ale na pewno z potrzebującymi, oczywiście nie tylko w wymiarze materialnym. Co do adoracji, to rzeczywiście… mniej więcej od czasu, kiedy w domu generalnym i formacyjnym została wprowadzona całodzienna adoracja Najświętszego Sakramentu, „ilość” powołań wzrosła. Przypadek, nie przypadek… To tak przenosząc doświadczenia hiszpańskie na polski grunt... :)
  • rt
    23.02.2012 09:59
    celibat to zboczenie
  • teribelka
    29.10.2013 21:56
    zastanawiam się, czy przyczyną spadku powołań nie jest to, że młodzież wcześnie zaczyna życie seksualne - bo przecież do zakonu żeńskiego może iść wyłącznie dziewica, albo ostatecznie wdowa; poza tym osoba, która ma doświadczenia seksualne i nieporządek wewnętrzny - jak może ślubować czystość (to dotyczy obu płci)? Bo ślubowanie czystości, to nie znaczy tylko, że się nie będzie miało partnera, ale też to, że się będzie czystym w myślach, w wyobraźni itd. A w dzisiejszym świecie bardzo łatwo o bodźce - reklamy, tv, itd. Tak patrząc w Internecie, widzę, że bardzo dużo młodzieży ma problemy z masturbacją. Oczywiście przypadki są jak myślę lżejsze i cięższe, ale uzależnienie od seksu, nazywane jest "seksoholizmem" - czyli porównywane z alkoholizmem - a alkoholikiem jest się już do końca życia, chociaż jest się abstynentem. Chyba dlatego, że koleiny w człowieku zostają. Z seksem może być tak samo. Pewnie jest wiele osób, które miały powołanie, ale je zmarnowały w ten sposób. Drugą przyczyną może być niż demograficzny - coraz więcej jest jedynaków.
  • studentka87
    01.06.2014 11:36
    szczęść Boże tak czytam te posty, a ja uważam że kościołowi są potrzebne też dobre matki w rodzinach a nie tylko zakonnice, można zostać świętym będąc dobrą matką przykład św. Joanna Bereta Molla.
  • wiktoria
    06.07.2020 15:59
    bez powolania dziewczyna ma szanse z powolaniem wyrzucają,jak nie masz znajomosci to zakon do cięzkich prac wysyla nie polecam z doswiadczenia
  • wiktoria
    06.07.2020 16:00
    zakon to fikcja
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11