Widać jakąś niekonsekwencję Kościoła: jedni księża wspierają porzuconych małżonków i namawiają ich do wierności i czekania na powrót tego, który odszedł, a inni duchowni otaczają opieką tzw. "małżeństwa niesakramentalne", czyli akceptują jawne trwanie w cudzołóstwie. O co tu chodzi, bo nie rozumiem. Dwa rozbieżne stanowiska w Kościele. A może już kOściół zaakceptował rozwody, tylko coś mi umknęło?
O co tu chodzi, bo nie rozumiem. Dwa rozbieżne stanowiska w Kościele. A może już kOściół zaakceptował rozwody, tylko coś mi umknęło?