wszystkie te doktory , psycholodzy , duszpasterze funta kłaków warte ( bez urazy dla onych ) - ale sednem dobrego małżeństwa jest rodzina . dziecko postrzega jak odnoszą się do siebie jego rodzice , nawet gdy widzi czasem kłotnie czy dąsy to jednak w miarę wzrastania dostrzega też jakiś związek między swoimi rodzicami , dostrzega ichnią wzajemną troskę o siebie , miłość zakamuflowaną a ukazującą się zrobieniem zwykłej herbaty dla drugiego . to po pierwsze a drugie - jak mówić o rodzinie gdy kościol sam podstawia sobie nogę legalizując powtórne związki poprzez udzielanie komunii świętej . to nie ma sensu , albo mówimy o czymś trwałym ciągle błogosławionym łaską Boga , albo o czymś co tak naprawdę jest takim etapem w którym jedna ze stron może w każdej chwili sobie odejść . dlatego albo traktujemy sprawę małżeństwa sakramentalnego ( i co za tym idzie błogosławieństwa Bożego ) w sposób poważny , al. bo zaczynamy sobie dworować z tegoż sakramentu akceptując rozwodników i ichnie związki jako normalne sakramentalne małżeństwa . pojęcie dobra rodzina natychmiast stawia na nogi - czy aby ja to dobra rodzina - żle stawiasz sprawę - pojęcie rodzina , ot taka zwykła rodzina która wychowuje dzieci i ludzi ( czy będą dobrzy to już nikt za to głowy nie da ) ale te dzieci będą już nosily w sobie wizję wspólnego życia mamy i taty ( ichnie kłotnie , śmiechy , dąsy i żarty , płacz i radość ) . i więcej nic nie potrzeba żadnych lekarzy , psychiatrów i innych . ot ja by zalecil aby każdy kapłan którfy w swojej parafii ma młodych chcących się pobrać zaczął tym pilniej postrzegać rodziny z których są młodzi i częściej ich odwiedzać . lepsze by to było niż nawet roczne chodzenie na kursy przedmałżeńskie . pozdrawiam
Familiaris Consortio mówi o dalszym i bliższym przygotowaniu do małżeństwa.To dalsze jest często marzeniem, bo życie pokazuje ile ran i złych wzorów wynosi się z rodzin pochodzenia. W tej sutuacji przygotowanie bliższe faktycznie niewiele pomaga,ale może być przynajmniej wskazaniem dobrego kierunku, pewnego ideału. Chodzi przy tym o to, by ten ideał był przedstawiony jako prawdziwy, pociągający i realny. Druga sprawa to jakaś forma towarzyszenia tym młodym małżeństwom, które nie chcą być we wspólnotach. Ilość i jakość parafialnych poradni małżeńskich pozostawia wiele do życzenia, podobnie jak przygotowanie i chęć( raczej jej brak) wielu księży do towarzyszenia małżeństwom.