• Adamah
    08.11.2013 17:33
    Po przeczytaniu całego artykułu, przyznam szczerze, nie potrafię znaleźć odpowiedzi, dlaczego został on napisany. Czy ma odpowiedzieć na pytanie postawione w podtytule? Czy może ma przybliżyć sylwetkę dyktatora? Czy też zaprezentować dyktaturę jako formę sprawowania władzy gwarantującą rozwój dobra, miłości i wszelkich pozytywnych cech i odruchów ludzkich?
    Czy może istotą jest zamykające zdanie, określające poziom gospodarczego rozwoju Polski, plasując ją na miejscu za Portugalią?
    Daleki jestem od wszelkich polemik politycznych, bo aż nadto jest ich wokół, czychają na człowieka niemal na każdym rogu, podciągając pod swe reguły niemal każdą dziedzinę życia. Takie zapewne czasy, trudno.
    Spójrzmy zatem na prezentowaną osobę dyktatora. Autor widzi wiele pozytywów, wydobywa na światło dzienne to, co najpiękniejsze w tej postaci i w jej dziele. Broni Salazara przed łatką faszysty. Buduje obraz męża opatrznościowego Portugalii. I słusznie. Wszakże nie jest rzeczą ludzką oceniać ani stawiać wyroków. A tym bardziej, gdy jeszcze przyzwoitość każe ugryźć się w język, gdy mówimy o osobach sobie bliżej nie znanych.
    Odkładam na bok zatem oceny i bynajmniej ich nie sugeruję tym, co chciałbym poruszyć. A chciałbym zwrócić uwagę na pewne luki, które w informacjach o Salazarze, w tym artykule, się pojawiają.
    Na kanwie pojęcia "rewolucji pokojowej" autor buduje obraz państwa portugalskiego, które pod rządami przeżywa rozwój i dobrobyt, a naród jest szczęśliwy. Duże uproszczenie. Oczywiście, nie można negować faktów: rozwoju gospodarki i edukacji. Ale, jak apelował Ryszard Ochódzki do członkiń klubu sportowego "Tęcza": "Rozchodzi się jednak o to, żeby te plusy nie przesłaniały wam minusów". Co do "pokoju" i szczęścia: w 1933 roku Salazar założył tajną policję PVDE wzorowaną na Gestapo. W czasie wojny domowej w Hiszpanii w 1936 roku wspierał, wraz z faszystami(tu nie mogę nie użyć tego słowa) generała Franco. Po tej wojnie założył obozy, wśród nich Tarrafal na Wyspach Zielonego Przylądka, w których ginęli anarchiści, komuniści, antykolonialni agitatorzy czy tzw. guerillas z afykańskich kolonii Portugalii. Ponadto sprawa samych kolonii - jakże się ona ma do idei szczęścia, pokoju, wartości jednostki i innych, im podobnych, szczytnych? Portugali jest bowiem krajem, który najdłużej funkcjonował na arenie międzynarodowej jako imperium kolonialne, bodajże aż do 2002 roku. Czy wojny o utrzymanie kolonii w Indiach można podciągnąć pod szczytne idee wartości jednostki? Czy pod nie można również podciągnąć twarde trzymanie w służebności Portugalii kolonie w Angolii, Mozambiku, Wyspach Zielonego Przylądka, Portugalskiej Gwineii, Makao w Chinach czy Timorze Portugalskim? Troszkę to zaskakujące w realiach Polski - kraju, który żyje tradycją swych walk wolnościowych.
    Salazar był doskonałym politykiem. W czasie wojny potrafił zachować neutralność, udostępniając Aliantom bazy wojskowe na Azorach, a jednocześnie sprzedając Hitlerowskim Niemcom surowce do produkcji broni, jak np. wolfram. Po zamachu na Hitlera 20 lipca 1944 roku, dał schronienie dysydentom, a jednocześnie na wieść o śmierci nzistowskiego wodza na przełomie kwietnia i maja 1945 roku nakazał w kraju opuszczenie flag do połowy masztów. Dzięki udostępnieniu baz Aliantom, po wojnie Portugalia mogła spokojnie stać się członkiem NATO oraz została, mimo swej neutralności w czasie wojny, objęta pomocowym Planem Marshalla (!). W 1965 roku Salazar wsparł swojego bliskiego przyjaciela, Iana Smitha po ogłoszeniu niepodległości Rodezji od Wielkiej Brytanii, a jednocześnie utrzymywał twardą ręką kolonie w sąsiednim Mozambiku.
    Salazar rządził też twardą ręką i bez skrupułów. Nie cofnął się przed zleceniem w 1965 roku tajnej policji PIDE (przekształconej po 1945 roku z PVDE)zabójstwa wyborczego oponenta, Humberto Delgado.
    Faktem jest, że Salazar swoją doktrynę polityczną oparł w dużej mierze na Katolickiej Nauce Społecznej. Że ekonomię opierał na korporacjonizmie, na interpretacjach encyklik "Rerum Novarum" oraz "Quadragesimo Anno", plasując względy ekonomiczne za wartościami społecznymi. Że był oddany kościołowi katolickiemu, że religia była jednym z fundamentów modelu państwa i rozwoju społeczeństwa, że stał w zdecydowanej opozycji do komunizmu i marksizmu.
    Jednak pytanie, czy to może być powodem do stosunkowo jednostronnego przedstawiania jego sylwetki? Czy autorowi nie wydaje się, że ten kierunek i próba rozwinięcia myśli Prymasa Tysiąclecia może przynieść więcej szkód niż pożytku oraz niepotrzebne zamieszanie wokół jego osoby? Nie widzę powodu, by obie te sylwetki wiązać. Warto bowiem zauważyć, że być może to właśnie dzięki postawie dyktatora, zwalczającego zawzięcie komunizm, po jego odejściu, Portugalia skręciła w lewo. Czyżby naród miał dosyć narzuconego dobrobytu i szczęścia? Podobnie jak w niepodległej Angolii czy Mozambiku. Skąd, w wyniku wojen niepodległościowych i upadku wpływów Portugalii, musiało uchodzić ponad milion portugalskich uchodźców i zasiedlić na nowo, bez dobytku, ziemie ojczyste. Każdy miecz ma dwa ostrza - nie można skupiać się tylko na jednym, a w historii pewne fakty przemilczać oraz, omijając ciągi przyczynowo-skutkowe, przemilczać pytanie "dlaczego".

    P.S. I jeszcze dwa drobiazgi.
    W okolicach czerwca w Europie pojawiła się wiadomość o strajkach pielęgniarek w Portugalii. Jednym z powodów było to, iż chciałyby zarabiać więcej, niż 2,5 Euro za godzinę pracy. To w kontekście przewagi ekonomicznej Portugalii nad Polską.
    Drugi drobiazg: nie wiem jakim cudem autor w artykuł o dorobku Salazara wciągnął w schedę po dyktatorze most Vasco da Gama. Most ten, żeczywiście najdłuższy w Europie, powstał w latach 1995-1998, bez żadnego związku z dyktatorem. W przeciwieństwie do mostu, który powstał w 1966 roku łącząc Lizbonę z Almadą, a który nosił nazwę Ponte Salazar, na cześć dyktatora, aż do 1974 roku. Potem jego nazwa została zmieniona na Ponte 25 de Abril (Most 25. Kwietnia) dla uczczenia pamięci Goździkowej Rewolucji, zamykającej w Portugalii 40-letni rozdział modelu władzy stworzonego przez Antonia de Oliveira Salazar.
    • rl
      30.11.2013 17:13
      A do dzisiaj w Portugalii jest bieda.Ile Portugalczykow szuka pracy, oczywiscie nielegalnej we Francji,Szwajcarii czy w Niemczech.W jednej z pierwszych klas postawowych w w pewnym zachodnim miescie na 20 uczniow tylko dwoje mowi w jezyku urzedowym a pozostali to dzieci portugalskich analfabetow.Salazar byl okrutnym dyktatorem.Skoro akceptowano Salazara w Polsce w r. 1981 r. to i trzeba Jaruzelskiego .Tamten przez 40 lat rzadow ma na sumieniu wielu swoich obywateli i "poddanych" w koloniach.Ale trwal sojusz oltarza z tronem.I stad taka pozytywna opinia.
      Martwi mnie, ze zbyt wiele przeszkod bedzie by Prymas Tysiaclecia zostal blogoslawionym.Mozna poczytac 2 t." Dziennikow " J.Zawiejskiego oraz pismo.ktore redagowal ks.S.Wyszynski przed 1939 r.Dziwie sie, ze ksieza nie modla sie w czasie mszy sw. o wyniesienie slugi Bozego S.Wyszynskiego do grona swietych.
  • słuźba narodowi
    23.03.2015 22:30
    Ale pompa. Jak się koleś rozpisał w komenatarzu tylko po to, żeby uzasadnić (bez)sens rewolucji goździków i podziałów kreowanych przez socjalistów. Taki słowotok wygląda jak czysta propaganda.

    A w życiu politycznym nie chodzi przecież tylko o to, żeby mieć strategię działania, ale także żeby wyrażać wolę jej realizacji. Inaczej staje się ona propagandą opartą na sofizmatach.
    • Gość
      23.07.2017 15:34
      "Koleś" dobrze napisał. Za to propaganda to jest ten artykuł, który traktuje o tym, że Salazar to był super gość i za jego czasów było rewelacyjnie. I że autor artykułu chętnie kogoś takiego widziałby w Polsce.
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6