Czytałem artykuł. Jest tam też inna ważna sprzeczność. Autora pisze, że trudno się zgodzić z teza, że parafie na tym nie zarabiają, bo ceny maja podobne jak biura podróży. Jak to się ma do zarzutu o nieuczciwej konkurencji?
W państwie opiekuńczym, gdzie rządzą urzędnicy, a najlepszym sposobem rozwoju działalności jest lobbing, każdą konkurencję można nazwać "nieuczciwą". "Uczciwy" jest tylko monopol lobbystów.
Tak panie redaktorze. Mnie też mdli od tego ciągłego: "trzeba to przecież jakoś kontrolować". To państwo jest wciąż głęboko zakorzenione w dawnej epoce i nie widzi w tym nic złego. Z resztą obywatele też, pragnąc aby im państwo wszystko zagwarantowało, od pracy i płacy minimalnej poczynając. Jak to wygląda widzimy. Im więcej urzędników tym więcej pieniędzy wycieka, tym bardziej bezduszne są regulacje, tym trudniej cokolwiek załatwić no i mizernieje prawo próbujące to wszystko ogarnąć. A to i tak scenariusz "dobrej woli". Przy jej braku krok po kroku powstaje kolejny totalitaryzm, w którym człowiek jest dla państwa a nie państwo dla człowieka.
Z dzieciństwa najmilej wspominam, i te w pamięć zapadły najmocniet, te wakcaje na których nie tylko nie było wygód, ale też nie było "pokojów". Nie pamiętam też by komuś od takich warunków, choćby był maminsynkiem i pieszczoszkiem do potęgi, złota korona z głowy spadła, by od prostego jedzenia dostał s*ki, od zimnej wody w misce na porannym myciu się przeziębił. Przeciwnie, niemal dla wszystkich to były atrakcje. Ale przede wszystkim szkoła życia. Pozdrawiam p. Redaktorze.
Szkoda że Redaktor Macura nie rozumie, że przedsiębiorcy usług turystycznych mogą najzwyczajniej zbankrutować, natomiast szkoły które najczęściej są samorządowe lub państwowe i działają w jak zakłady budżetowe - nie mają zdolności do upadłości i obawy o swój dalszy byt. Zatem, im nie jest potrzebny fundusz gwarancyjny i za ewentualne niepowodzenie zawsze zapłaci samorząd lub skarb państwa. Poza tym, przedsiębiorcy turystyczni działają na dużą skalę i system rozliczeń finansowych między firmami świadczącymi usługi turystyczne jest jest zupełnie inny - nie dający gwarancji płynności finansowej. Ponadto, istotna jest tu koniunktura, która decyduje o kondycji finansowej firm turystycznych, gdyż one zwykle nie maja możliwości dywersyfikacji swoich usług. Osobiście, uważam że w turystyce powinien obowiązywać zupełnie wolny rynek i dobrze się stało, iż od nowego roku zniknie licencja na pilota i przewodnika wycieczek. Przez co, wycieczki będą dużo tańsze.
Też czytałam ten artykuł w wyborczej.
Moim zdaniem sprawa jest jasna:chodzi o kasę.
Biurom podroży koło nosa przechodzi wielka kasa.
Często organizatorom pielgrzymki( do Włoch chociażby) jest jakiś ksiądz ,noclegi po domach pielgrzyma itp..i biuro niepotrzebne.
Organizacja wypoczynku dla młodzieży to inna sprawa. Sama pamiętam oazę, ktorą rozwiązano z powodu wszawicy.
Tu jednak decydentem powinien byc rodzic:on powinien decydowac czy chce wysłąc pociechę w trochę siermiężne warunki.Rodzic i tylko rodzic.
Dlaczego nie zaczniemy wreszcie jasno mowic, ze GW to jest gazeta antykoscielna. Nie bedzie przynajmniej ciagle jakichs watpliwosci. Jak ktos mowi "Fakty i mity", to takich watpliwosci nie ma. Dlaczego przy Wyborczej mialyby jeszcze byc? Bo pan Michnik ma takie zyczenie?
Sprawa walki lobby biurowo-przewodnickiego o monopol na zorganizowaną turystykę znana jest od lat. Nie bez powodu przeforsowano ustawę, która ustanawia monopol na oprowadzanie po miastach czy wycieczki po górach powyżej 1000 m (czyli większości szczytów w Polsce) dla przewodników. Co do miast, znany jest przypadek, kiedy w czasie rodzinnej wycieczki (licznej rodziny, ponad 10 osób) po Krakowie, jeden z uczestników czytał na głos przewodnik i dostał mandat od straży miejskiej za nielegalne oprowadzanie. Tak samo góry (o Tatrach nie mówię, mam na myśli np. Beskidy). Konieczność wynajmowania przewodnika zwiększa koszty wycieczek, co spowodowało praktycznie zanik turystyki szkolnej w górach, co w połączeniu z ograniczaniem godzin wychowania fizycznego powoduje zwiększoną ilość wad postawy i innych chorób wynikających z braku ruchu. Jak nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo.
-Jedząc na rekolekcje sama pokrywam koszty dojazdu i powrotu. -Miło wspominam kolonie na które jeździłam jako dziecko a było nas ponad 20 osób w jednej klasie -Wyjazdy z biurem podróży świeckimi mi źle się kojarzą bo nawet w niedziele i święta najczęściej niema możliwości skorzystać z udziału z Mszy Św.ot taka tolerancja.Dlatego nie jedze na wycieczki z biurami podróży bo tam jest czas na wszystko tylko nie na Mszę Św.nawet w nidzielę
Co innego wyjazdy typu wakacje z Bogiem. Tu najczęściej koszt jest zdecydowanie niższy niż odpowiadającemu im wyjazdowi.
Nie pamiętam też by komuś od takich warunków, choćby był maminsynkiem i pieszczoszkiem do potęgi, złota korona z głowy spadła, by od prostego jedzenia dostał s*ki, od zimnej wody w misce na porannym myciu się przeziębił. Przeciwnie, niemal dla wszystkich to były atrakcje. Ale przede wszystkim szkoła życia.
Pozdrawiam p. Redaktorze.
Też czytałam ten artykuł w wyborczej.
Moim zdaniem sprawa jest jasna:chodzi o kasę.
Biurom podroży koło nosa przechodzi wielka kasa.
Często organizatorom pielgrzymki( do Włoch chociażby) jest jakiś ksiądz ,noclegi po domach pielgrzyma itp..i biuro niepotrzebne.
Organizacja wypoczynku dla młodzieży to inna sprawa. Sama pamiętam oazę, ktorą rozwiązano z powodu wszawicy.
Tu jednak decydentem powinien byc rodzic:on powinien decydowac czy chce wysłąc pociechę w trochę siermiężne warunki.Rodzic i tylko rodzic.
.
-Miło wspominam kolonie na które jeździłam jako dziecko a było nas ponad 20 osób w jednej klasie
-Wyjazdy z biurem podróży świeckimi mi źle się kojarzą bo nawet w niedziele i święta najczęściej niema możliwości skorzystać z udziału z Mszy Św.ot taka tolerancja.Dlatego nie jedze na wycieczki z biurami podróży bo tam jest czas na wszystko tylko nie na Mszę Św.nawet w nidzielę