• ona
    16.05.2013 11:44
    Tak w moim życiu spotkałam żywego Jezusa.......super uczucie, które się chce zatrzymać, Zakochanie w Jezusie, Tęsknota, która cieszy.....został ślad.....jest ŚLAD i jest JEZUS....życzę każdemu takich przeżyć....Proście o TO , proście żeby JEZUS przyszedł do was, a przyjdzie, wyciągnij do Niego rękę, tak jak na ulicy machasz znajomemu, żeby cię zobaczył, pomachaj Jezusowi o przyjdzie.......JESTEM SZCZĘŚLIWA
  • gut
    19.05.2013 14:17

    ALE Piękne! :-) Amerykańska sentencja (USA): "Za dwadzieścia lat będziesz żałować wielu rzeczy, których nie zrobiłeś, bardziej niż tych, które zrobiłeś. Puść cumy. Wypłyń z bezpiecznego portu, chwytaj wiatr w rozwinięte żagle. Poszukuj. Śnij. Odkrywaj." (^_^)

  • gość
    17.06.2013 17:39
    Bóg przeszedł przez moje życie i do dziś czuję jego opiekę. Pierwszy raz jak moje dziecko złamało rękę, niby nic takiego, a jednak. Pierwsza diagnoza, złamanie jest bardzo poważne, syn prawdopodobnie zostanie kaleką, raczka będzie niewładna. Wysłano nas do szpitala wojewódzkiego. Druga diagnoza, raczka będzie niewładna nie będzie rosła, będzie usychała. Zabrano go na salę operacyjną. Na moje pytanie " ile to potrwa", dostałam odpowiedz, jak bedzie można coś zrobić to około dwóch godzin a ja nie to za pół godziny go przywiozą. Przywieżli za pół godziny.Ja przez te pół godziny prosiłam Boga " uratuj mu tę rączkę, a już nigdy o nic Cię nie poproszę". Po przywiezieniu syna na salę, przepłakałam całą noc,myśląc o tym jak ja mu powiem że już nigdy nie ruszy rączką. Następnego dnia lekarz prowadzący ściągnął do mojego dziecka wszystkich znanych mu specjalistów i wykonał wszystkie możliwe badania. Dziś po całym zajściu zostały tylko blizny i ogromna wdzięczność. Rączka jest sprawna w stu procentach. Pięć lat pózniej, mniej więcej w tym samym czasie mój mąz wracając od siostry rowerem przewraca się. W szpitalu okazuje się że ma pękniętą w kilku miejscach czaszkę, cały mózg ruszył się i odbił od płatów czołowych, jest mnóstwo małch krwiaków. Stan bardzo poważny. Następnego dnia, krwiaki dobrały, doszedł obrzęk, mąż traci kontakt z rzeczywistością. Jest bardzo zle.Zabrano go na OIOM, wprowadzono w śpiączkę. Obrzęk narasta, krwiaki dobierają. W mózgu jest sieczka, mówi lekarz. Jeżeli mąż przeżyje to zostanie bezwładną roślinką. Jadę zawiezć ministrantów na rekolekcje z znajomym księdzem. Mówię mu jaka jest u nas sytuacja a on mnie pyta czy mąż otrzymał namaszczenie. Zawsze kojarzyło mi się to ze śmiercią a nie życiem. Mówię że nie. O taki sakrament musi prosić ktoś z rodziny. Nie miałam odwagi, mimo że wytłumaczył jak dziecku, że to ma pomóc a nie zaszkodzić. Wystarczy że powiesz proszę. Ale przecież ja już nie miałam o nic prosić. Mimo wszystko poprosiłam, cichutko, ale poprosiłam. Podczas pierwszej wizyty u neurologa myślałam że lekarz z krzesła spadnie jak zobaczył komplet dokumentów szpitalnych. Co chwilę wykrzykiwał " to jest cud, dostał pan od Boga nieprawdopodobną szanse na drugie życie". Opinia innych lekarzy była taka sama. Na męża patrzono jak na "ufo". Tylko szkoda że mój mąż tego nie docenił,że dostał taki prezent. Podszedł do tego, jak by mu się to należało z przydziału. Nigdy tak naprawdę nie podziękował Bogu za jego łaskę. Ja mimo że dziś już nie jesteśmy razem, staram się pamiętać w chwilach słabości o tym że zostałam wysłuchana."...kto prosi temu...". Może ktoś nazwać to wszystko przypadkiem, a ja wiem z cała pewnością że to nie były przypadki.
  • Klosz-art
    28.10.2016 10:22
    Świetny wywiad. Spotkało się dwoje ludzi żyjących w tej cudownej rzeczywistości. Poproszono nas na seminarium odnowy wiary o przeczytanie tego tekstu. On tak wiele wyjaśnia, uzupełnia. Szczególnie tym, którzy już w tej rzeczywistości się zanurzyli. Uczą się tylko od nowa chodzić i mówić, bo to jest już inne życie. Rozumiem już dlaczego usłyszałem "...Pan Jezus jest blisko ciebie, ale wkrótce schowa się". TO było po to, abym w pełni swojej szczerości i uczciwości zawołał - przyjdź Duchu Święty, przyjdź Pocieszycielu. Jednak to wszystko nie poszło na marne, nie wydawało mi się. Najpierw doświadczyłem Boga, a teraz mam żyć z Duchem
  • sp
    05.08.2019 10:11
    "Kto z was spotkał żywego Jezusa? Jeśli choć przez chwilę się zastanawiasz, to znaczy, że jeszcze Go nie spotkałeś" - ale to jest bardzo wartościujące dla kogoś, kto ma naturę bardziej kontemplatywną, skłonną właśnie do rozważania, zastanawiania się. Trzeba uważać na takie rzeczy, bo mogą zostać odebrane dosłownie, czyli jako potępienie. A to nie nasz temperament, bardziej lub mniej żywiołowy, jest oznaką tego, czy spotkaliśmy, czy nie spotkaliśmy Jezusa. Jest dość ciekawa książka na ten temat: "Temperament a świętość" Jan Efrem Bielecki OCD, krótka, a wiele wyjaśniająca na temat różnic w ludzkich osobowościach oraz w ich nieco odmiennych drogach do Boga.
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6