KPK - Kan. 284 - Duchowni powinni nosić odpowiedni strój kościelny, według przepisów wydanych przez Konferencję Episkopatu a także zwyczajów miejscowych, zgodnych z przepisami prawa.
Czy obowiązującym strojem duchownego w Czechach jest krawat !?
A to problem! Musisz skierować zapytanie do Konferencji Episkopatu Czech. Mnie nie interesuje jak się księża ubierają albo jakim samochodem jeżdżą, ponieważ jest to ich prywatna sprawa. Nadgorliwi wierni nie mają prawo węszyć w nieswoich garderobach.
Najpierw proszę sobie poczytać o bardzo specyficznej drodze ks. Halika do wiary, Kościoła i kapłaństwa. Chociażby to, że pochodzi z rodziny laickiej i został wyświęcony już po studiach, w podziemiu, że przez lata w podziemiu funkcjonował... Ta specyficzna droga wiele wyjaśnia.
Ks. Halik mówi, że tradycjonalizm to "nieszczęśliwa" relacja chrześcijaństwa do nowoczesności. A ja właśnie uważam siebie za tradycjonalistę i ta relacja do świata bardzo mi odpowiada. Skoro ks. Halik ma problem z moim tradycjonalizmem, to może to właśnie jego relacja do świata jest "nieszczęśliwa"?
"druga to tani konformizm względem współczesnej kultury, który prowadzi do zwietrzenia i powierzchownego chrześcijaństwa" - może tak się chciało przeczytać całą wypowiedź? Moim zdaniem słowa są ks. Halika są bardzo interesujące i mądre. Owszem można się nie zgadzać, ale niech to będzie dyskusja na poziomie.
Najpierw proszę sobie poczytać o bardzo specyficznej drodze ks. Halika do wiary, Kościoła i kapłaństwa. Chociażby to, że pochodzi z rodziny laickiej i został wyświęcony już po studiach, w podziemiu, że przez lata w podziemiu funkcjonował... Ta specyficzna droga wiele wyjaśnia.
Zamiast przeczytać i dyskutować nad tym co ksiądz Halik powiedział, to dyskutujecie jak się powinien ubrać. To trochę śmieszne, a trochę tragiczne. Portal religijny pomylił się ze stroną na temat mody.
"Ks. Halik przypomniał znany sen cesarza Konstantyna, który ujrzał krzyż i usłyszał zapewnienie, że zwycięży w tym znaku. Zinterpretował ten sen na sposób militarny"...
To chyba wiecznie żywotna pokusa, aby zarówno ewangelizację, jak też obronę wiary, traktować w kategoriach politycznych i socjotechnicznych. A myślę, że taka postawa jest zawsze drogą na manowce. Krzyż musi pozostać znakiem samo-ofiarowania się - nawet wtedy, gdy wróg wydaje się triumfować. Po PRAWDA nas wyzwoli, ale PRAWDA nie jest z tego świata. Prawda może być odkrywana wyłącznie w głębi naszego ducha - tam właśnie Chrystus ma być Królem. Tam również należy zaglądać z pytaniem o ewangelizację i dechrystianizację.
No właśnie. W Polsce źle rozumiane jest zaangażowanie katolików w politykę. Najbardziej widoczne jest podejście militarystyczne (tak to nazwę, mamy wroga, musimy się obronić inaczej Polska i katolicyzm zginą) i zaangażowanie się po jednej stronie sporu politycznego. Potrzebne jest podejście niepartyjne, to gwarantuje Kościołowi niezależność i wiarygodność, gdy wypowiada ws. prawa do życia, edukacji itd.
Tak, podejście "militarystyczne" nie tylko przynosi odwrotne owoce, ale jest wręcz wyrazem lęku i niewiary, że zwycięstwo duchowe dokonuje się w wymiarze serca, nie socjologii.
w wymiarze serca, nie socjologii. Tylko, że socjologia wyrosła i wyrasta z serca - więc nie wycinajmy czegoś co się rozumie samo przez się ponieważ podejście "militarystyczne" nie tylko przynosi odwrotne owoce,ale jest wręcz wyrazem lęku i niewiary ale i trzeźwego myślenia :)
Korekta:w wymiarze serca, nie socjologii. Tylko, że socjologia wyrosła i wyrasta z serca - więc nie wycinajmy czegoś co się rozumie samo przez się ponieważ podejście "militarystyczne" nie tylko przynosi odwrotne owoce,ale jest wręcz wyrazem lęku i niewiary ale i nie! trzeźwego myślenia :)
GUT - Każde pojęcie zawsze niesie pewną swoistość jego użycia. Pisząc "socjologia" w tym kontekście mam raczej na myśli nakierowanie działań na wywołanie oczekiwanych reakcji społecznych (a to już kojarzy mi się z pewną manipulacją). Natomiast w Twoim użyciu tego słowa oczywiście jest tak jak piszesz - społeczny wymiar wiary jest zawsze wypadkową tejże wiary w przestrzeni serca. Krótko mówiąc, gdy zaczynamy od serca, naturalne jest, że znajduje to oddźwięk w społeczeństwie, ale gdy zaczyna się od społeczeństwa, niekoniecznie kończy się na sercu. :) Ot, przykład, jak łatwo o nieporozumienie, gdy używa się myślowych skrótów. :)
Pisząc "socjologia" w tym kontekście mam raczej na myśli nakierowanie działań na wywołanie oczekiwanych reakcji społecznych... :) Rozumiem co chciałaś napisać ale to lezy w gestii socjotechniki a nie socjologii ponieważ socjologia z gruntu ukierunkowana jest na prawdę to co napisałem, że "wyrasta z serca" ponieważ to jedna z głownych potęznych nauk uniwersytetu.
"Laicka kultura czuje tę pustkę i chętnie otwiera podwoje na nowe religijne produkty" - jak wiele ludzi korzysta z ezoteryzmu, wróżbiarstwa, horoskopów i innych "wynalazków". Nie ma to nic wspólnego z chrześcijaństwem i ateizmem chyba też
Z katechezy bpa Christiana Lamberta Polaka z Hiszpanii “..Głosi się braterstwo, miłość i pokój z ograniczeniem nauki Chrystusa Pana. Braterstwo to szeroko pojęty EKUMENIZM MIĘDZY RELIGIAMI w większości przypadków NIEUZNAJĄCYMI CHRYSTUSA JAKO JEDYNEGO ZBAWICIELA ŚWIATA. Miłość i pokój PROPAGOWANE PRZEZ MEDYTACJE ZEN PRZEZ NIEKTÓRE ZAKONY i kongregacje katolickie w wieli częściach Europy, w tym również i w Polsce…”
Nie zgadzam się z ks. Halikiem. To chrześcijaństwo ma wpływać na kształtowanie się kultury współczesnej, a nie żeby chrześcijaństwo miało dostosowywać się do współczesności. To ostatnie grozi utratą tożsamości chrześcijaństwa.
Chyba źle zinterpretowałeś słowa ks. Halika. Ja się tego nie doszukałem w Jego wypowiedzi. Chyba chodziło nie o dostosowanie nauczania (bo ono jest takie same przez wszystkie wieki), ale o dostosowanie ewangelizacji do współczesnych czasów.
Chyba źle zinterpretowałeś słowa ks. Halika. Ja się tego nie doszukałem w Jego wypowiedzi. Chyba chodziło nie o dostosowanie nauczania (bo ono jest takie same przez wszystkie wieki), ale o dostosowanie ewangelizacji do współczesnych czasów.
Myślę, że ks. Halikowi bynajmniej nie chodzi o dostosowywanie się do współczesności (przeczytałem wszystkie jego książki i nigdzie takiego postulatu nie znalazłem). Chodzi natomiast o powrót do prawdziwego rdzenia nauki Chrystusa, którym nie jest "walka na szable", ani zabieganie o elektorat, lecz 1) wsłuchanie się w głos Boga, 2) wsłuchanie się w głos człowieka, 3) wyjście naprzeciw Jednemu i drugiemu, stanowiąc rodzaj żywego mostu. To przeze mnie Bóg ma objawiać swe oblicze, nie przez programy (choćby najszlachetniejsze) i polityczną walkę.
Za dużo abstrakcyjnego teoretyzowania. W praktyce są Kościół i ... Antykościół, czyli Kościół Szatana, Kościół "Oświeciciela". Kościół Podziemia - metafizycznie i całkiem "po ziemsku" fizycznie (dlatego większość jego wiernych nie wie, że do tej "denominacji" prznależą). To ten Antykościół, skumulowawszy ukrytą władzę i pieniądze wspiera, promuje i steruje "nurtami" ateistycznymi i neopogańskimi. Bez tego wsparcia byłyby one tylko "folklorem" zaspokajając "religijne" potrzeby na obrzędowość i transcedentność ateistów i pogan. Oczywiście mowa o kręgu cywilizacji/kultury chrześcijańskiej. W innych: islamskiej, hinduistyczej, buddyjskiej, chińskiego konfucjanizmu-taoizmu dotąd Antykościół nie bardzo miał szanse na działanie. Ale to się radykalnie zmieniło - dzięki globalizacji. To widać po zmasowanym ataku na chrześcijaństwo i chrześcijan z ostatnich kilkunastu lat. Zatem, nietrafna diagnoza. A z nietrafnej diagnozy raczej nie da się zaordynować skutecznej terapii. A skuteczna terapia to właśnie ... "utopijny konserwatyzm". Trzeba wrócić do sprawdzonych metod obrony przed Szatanem. A więd powrót do dogmatów, do wyprowadznych z nich wartości, powrót do czynnego (do czego na dniach zachęcał Benedykt XVI) przeciwstawiania się złu, do liturgii zamyślenia i refleksji, a nie show i dyskoteki i tak dalej i tak dalej. Nie bierność "świadectwa", którego nikt nie widzi, a jeśli widzi, to albo szydzi, albo jako dziwactwo "toleruje". Nie bierność, a aktywność. Nie, nie agresja, ale jednak z mieczem gotowym do użycia.
Żyjemy w takim świecie a nie innym. I nie mamy być oblężoną twierdzą, ale przekazywać naszą wiarę innym nie zapominając o sobie samych (to znaczy o swoich własnych sumieniach).
Ad Beszad) Ta "walka na szable" to niedobra metafora. Nie chodzi przecież o to, by innych zwalczać z użyciem siły (cenzury, policji, więzień itd.) W dzisiejszych czasach w Europie to nie ma zastosowania ( i dobrze). Chodzi o to, by nauczania chrześcijańskiego wypracowanego w dwutysiącletniej tradycji nie zaciemniać ani tym bardziej nie usuwać. Nie ma też bezpośredniego powrotu do chrześcijaństwa pierwszych wieków. Nie jesteśmy w stanie dokonać takiej podróży w czasie. Kościół pierwszych wieków jest nam dany pośrednio, przez to wszystko, co nastąpiło później. Nie możemy więc nie być "tradycjonalistami", co nam zarzuca Halik. Bo co to znaczy nie być tradycjonalistą? Czy to oznacza odrzucenie Tradycji? Jeśli tak, to nie sposób się na to zgodzić.
W zasadzie to się z Tobą zgadzam, bo trzeba odróżnić tradycję od Tradycji (przez duże "T") - problem w tym, że czasem tę pierwszą wysuwa się jako nadrzędną. Myślę, że i ks. Halik nigdy nie był przeciwnikiem Tradycji przez duże "T", bo inaczej przestałby być księdzem i nie mógłby się odwoływać do duchowego dorobku Kościoła. Pozdrawiam.
Ten cały kongres bardzo przypomina mi różnego rodzaju sympozja w krajach typu Niemcy i Austria, gdzie różni ludzie, bardziej lub mniej uczenie próbowali znaleźć receptę dla Kościoła przez zagadanie problemu.
Nic to oczywiście nie dało, a kościoły pustoszały w jeszcze szybszym tempie.
Ksiądz bez wiary, często ten brak widać w jego stroju, więcej robi dla sekularyzacji, niż 50 zaangażowanych antyklerykałów.
To chyba trochę jałowe rozumowania. Przecież mamy prostą i jednoznaczną metodę oceny dechrystianizacji i to nie byle jaką ale dana przez Mistrza . "Nie ten jest sługą moim kto mówi Panie..." itd. Z tego punktu widzenia dywagacje j/w to dowód na to ,że dechrystianizacja dotknęła duchownych... A nie lepiej po prostu porównać zachowania zachowania wiernych z Biblią Jej litera i Duchem ? Proste i skuteczne... ale nie dla uczonych w piśmie, oni wszystko muszą gmatwać.
Rozczaruję cię:koloradki żaden ksiądz nie nosi:(
Czy obowiązującym strojem duchownego w Czechach jest krawat !?
Vide:komentarze pod innym tekstem o teologu z Czech
http://gosc.pl/komentarze/pokaz/307320
Podpis też.Lub raczej-jego brak...
Dla mnie ocenianie tak wybitnego kapłana i intelektualisty po jego ubiorze to jest zwykła małość.
....sekularyzowany humanizm i neopogaństwo - jest to trójca... Cóż jak zwykle Zło naśladuję Boga w Trójcyjedynego. :-)
To chyba wiecznie żywotna pokusa, aby zarówno ewangelizację, jak też obronę wiary, traktować w kategoriach politycznych i socjotechnicznych. A myślę, że taka postawa jest zawsze drogą na manowce. Krzyż musi pozostać znakiem samo-ofiarowania się - nawet wtedy, gdy wróg wydaje się triumfować. Po PRAWDA nas wyzwoli, ale PRAWDA nie jest z tego świata. Prawda może być odkrywana wyłącznie w głębi naszego ducha - tam właśnie Chrystus ma być Królem. Tam również należy zaglądać z pytaniem o ewangelizację i dechrystianizację.
w wymiarze serca, nie socjologii. Tylko, że socjologia wyrosła i wyrasta z serca - więc nie wycinajmy czegoś co się rozumie samo przez się ponieważ podejście "militarystyczne" nie tylko przynosi odwrotne owoce,ale jest wręcz wyrazem lęku i niewiary ale i trzeźwego myślenia :)
Korekta:w wymiarze serca, nie socjologii. Tylko, że socjologia wyrosła i wyrasta z serca - więc nie wycinajmy czegoś co się rozumie samo przez się ponieważ podejście "militarystyczne" nie tylko przynosi odwrotne owoce,ale jest wręcz wyrazem lęku i niewiary ale i nie! trzeźwego myślenia :)
Pisząc "socjologia" w tym kontekście mam raczej na myśli nakierowanie działań na wywołanie oczekiwanych reakcji społecznych... :) Rozumiem co chciałaś napisać ale to lezy w gestii socjotechniki a nie socjologii ponieważ socjologia z gruntu ukierunkowana jest na prawdę to co napisałem, że "wyrasta z serca" ponieważ to jedna z głownych potęznych nauk uniwersytetu.
Zatem, nietrafna diagnoza. A z nietrafnej diagnozy raczej nie da się zaordynować skutecznej terapii. A skuteczna terapia to właśnie ... "utopijny konserwatyzm". Trzeba wrócić do sprawdzonych metod obrony przed Szatanem. A więd powrót do dogmatów, do wyprowadznych z nich wartości, powrót do czynnego (do czego na dniach zachęcał Benedykt XVI) przeciwstawiania się złu, do liturgii zamyślenia i refleksji, a nie show i dyskoteki i tak dalej i tak dalej. Nie bierność "świadectwa", którego nikt nie widzi, a jeśli widzi, to albo szydzi, albo jako dziwactwo "toleruje". Nie bierność, a aktywność. Nie, nie agresja, ale jednak z mieczem gotowym do użycia.
Nic to oczywiście nie dało, a kościoły pustoszały w jeszcze szybszym tempie.
Ksiądz bez wiary, często ten brak widać w jego stroju, więcej robi dla sekularyzacji, niż 50 zaangażowanych antyklerykałów.
Przecież mamy prostą i jednoznaczną
metodę oceny dechrystianizacji i to nie byle jaką ale dana przez Mistrza .
"Nie ten jest sługą moim kto mówi Panie..." itd.
Z tego punktu widzenia dywagacje j/w to dowód
na to ,że dechrystianizacja dotknęła duchownych...
A nie lepiej po prostu porównać zachowania zachowania wiernych z Biblią Jej litera i Duchem ?
Proste i skuteczne... ale nie dla uczonych w piśmie, oni wszystko muszą gmatwać.