A Elbereth Gilthoniel, czyli tłuste łapki katolików

Marcin Jakimowicz

Internauta napisał: „Władca Pierścieni” jest dziełem fundamentalnie religijnym i chrześcijańskim". I zaczęła się jatka.

A Elbereth Gilthoniel,  czyli tłuste łapki katolików

Wiem, wiem. Znam przysłowie „Jesteś głupi jak dyskusja na Onecie” i z reguły nie tykam, nie czytam, klikam dalej i omijam szerokim łukiem. Ale raz sobie poczytałem. Od deski do deski. I zapamiętam do końca życia.

Pod informacją o ekranizacji „Władcy Pierścieni” jakiś internauta napisał: „Władca Pierśceni jest dziełem fundamentalnie religijnym i chrześcijańskim". I zaczęło się... W sieci zawrzało. Rozpoczęła się błyskotliwa wymiana myśli. Posypały się komentarze. Złośliwe, warczące, pełne jadu i wulgaryzmów. Docinki o ciemnogrodzie, zacofaniu i analfabetyzmie. Wszystkie teksty miały wspólny mianownik: „trzeba być kretynem, by przypisywać Tolkienowi takie katolickie brednie”.

Po kilkudziesięciu takich „perełkach” autor słów, które doprowadziły do gorącej dyskusji dopisał: „Władca Pierścieni jest fundamentalnie religijnym i chrześcijańskim dziełem, początkowo niezauważalnie, ale z pełną świadomością przy powtórnym spojrzeniu" Idioci! Te słowa napisał sam Tolkien w liście do przyjaciela”.To zakończyło burzliwą dyskusję.

Jutro minie 38 rocznica śmierci autora „Hobbita”. W jednym z listów do swego syna Michaela pisał wprost: „Najdroższy M! (...) Nie da się utrzymać religii bez Kościoła i duchowieństwa, a to oznacza zawodowców: księży i biskupów – a także zakonników. Cenne wino musi (na tym świecie) mieć butelkę albo jakiś jej mniej wartościowy substytut. Jeśli chodzi o mnie, to staję się raczej mniej niż bardziej cyniczny – pamiętając o własnych grzechach i szaleństwach; zdaję sobie też sprawę, że ludzkie serca nie są tak często złe jak ich czyny, a bardzo rzadko tak złe, jak ich słowa. (…) Jedynym lekiem na słabnącą wiarę jest komunia. Dla mnie ten Kościół, którego uznaną głową na ziemi jest papież, ma najwyższą zasługę w tym, że zawsze bronił (i wciąż to robi) Przenajświętszego Sakramentu, oddaje mu wielką cześć i umieszcza go (co wyraźnie było intencją Chrystusa) na głównym miejscu. (List do Michaela Tolkiena, Sandfield Road 76, Headington, Oksford, 1 listopada 1963).

Wszystko w rękach poczty. Gdybyż jeszcze ten list dotarł do krytyków, którzy na stronach portalu „Racjonalista” z uporem maniaka powtarzają: „Wielokrotnie spotkać się można z poglądem, iż Władca Pierścieni jest dziełem głęboko chrześcijańskim, prezentującym chrześcijańskie spojrzenie na świat, jedynie prawdziwe wartości (bo jeśli coś niesie moralne przesłanie, to musi być co najmniej chrześcijańskie, jeśli nie katolickie, pogaństwo i ateizm są przecież amoralne i z gruntu nieetyczne, jak słyszymy), czerpiącym z chrześcijańskiej twórczości (czytaj: mitologii). Kiedy coś odnosi sukces, staje się obiektem kultu, katolicy od razu wyciągają po to swe łapki, by zawłaszczyć coś, z czym niewiele mają wspólnego”.

Kurcze, skąd oni to wiedzą? Saruman zaczął w końcu sypać?