Głos papieża nad Syberią

Przemysław Kucharczak

GN 35/2011 |

publikacja 01.09.2011 00:15

Jan Paweł II jednak pojedzie do Rosji. Czekają na niego katolicy w mieście Surgut na Syberii, w parafii zajmującej teren trzy razy większy od Polski.

Głos papieża  nad Syberią archiwum parafii Ekipa budowlana ma już część pracy za sobą. Przed surową, syberyjską zimą trzeba kościół nakryć dachem

Jan Paweł II to imię dzwonu. Słowiański papież nie pojechał do Rosji, choć bardzo tego chciał. Pojedzie więc tam dzwon, dar polskich katolików dla katolików z Syberii.

Dzwon ten zostanie odlany w ludwisarni państwa Felczyńskich w Przemyślu. Zostaną na nim umieszczone napisy w językach rosyjskim i polskim. – Na początek postawimy go na posadzce nowego kościoła, żeby każdy mógł go dotknąć, przeczytać, co jest na nim napisane, i usłyszeć go, tak z bliska – zapowiada ks. Jarosław Mitrzak, syberyjski proboszcz i Polak rodem z Siedlec.

Pewnie nie wszyscy parafianie przyjdą na powitanie dzwonu o imieniu polskiego papieża, bo np. pochodzący z miasta Nadym mają do centrum swojej parafii, czyli do Surgutu, 1200 kilometrów. Parafianie z Salekhardu za kołem podbiegunowym mają jeszcze dalej, bo około 1400 kilometrów. Ci ludzie nie mieliby żadnej możliwości uczestniczenia we Mszy św. i przyjmowania sakramentów, gdyby nie to, że jeździ do nich ksiądz Jarek. W niektóre miejsca samochodem można dotrzeć tylko zimą, np. do Salekhardu, kiedy rzeki i bagna zamarzną na kość.

 

Nie prowadzą tam bowiem żadne drogi, a jedynie „zimniki”, czyli szlaki wyrównane z grubsza przez buldożer. Latem pozostaje samolot, ale przedtem trzeba przejechać autem 800 kilometrów w przeciwnym kierunku na lotnisko... A wszystko to dla 15 katolików żyjących w Salekhardzie. Czy warto marnować na to czas i pieniądze? – Chrystus umarł za każdego człowieka indywidualnie, a nie za jakąś zbiorowość – odpowiada ks. Jarosław.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.