Autorytet a ubóstwo

Wydawnictwo Promic

www.wydawnictwo.pl |

publikacja 11.08.2011 11:31

Józef staje się zatem ubogi w nowy sposób i można powiedzieć, że reprezentuje przymierze autorytetu z ubóstwem. Być może to właśnie jest zasadnicza kwestia, którą należałoby zgłębić: fakt, że Nowe Przymierze realizuje autorytet w ubóstwie.

Autorytet a ubóstwo

Przepuścić Boga przodem, przed sobą, nie zatrzymywać się na swoim własnym sądzie – oto wymaganie ubóstwa. Jesteśmy bogaci w swój własny sąd; stajemy się ubodzy, kiedy przepuszczamy Boga przodem − przed naszymi opiniami, pragnieniami, planami, dążeniami... Pomyślmy o św. Janie Chrzcicielu na pustyni − przepuszcza on Baranka przed sobą. Józef przebywa na szczególnej pustyni – pustyni swego serca − która jest mimo wszystko wielką pustynią; kiedy Józef trwa w lęku, kiedy nie wie, co powinien zrobić, czyż nie jest to straszliwa pustynia? Kocha Maryję, a wobec tego, co stwierdza, nie może wziąć Jej do siebie... Co robić? Widać wyraźnie zamęt w tym sprawiedliwym człowieku, który pozostaje wierny Maryi, a którego przerosły okoliczności. Dla mężczyzny zaakceptowanie sytuacji, która go zupełnie przerasta, jest bardzo wielkim ubóstwem. A posiadanie autorytetu „nadprzyrodzonego” oznacza zgodę na to, że stale będziemy stawiani w sytuacjach, które rzeczywiście nas przerastają. Jest to autorytet pośród ubóstwa, autorytet kogoś, kto zamiast dążyć do dominacji, co ludziom przychodzi tak łatwo, traktuje go jedynie jako służbę miłości, wyzutą z wszelkich praw (a więc również z wszelkiej władzy).

Tak więc Józef, jako mąż Maryi, jest całkowicie ogołocony ze swych małżeńskich praw. W ofierze, którą jako mąż składa ze swojej więzi z Maryją (kiedy dostrzega, że jest Ona w stanie błogosławionym), oddaje nadzieję swego serca.

Właśnie dzięki temu ubóstwu może jednak nadal pozostać małżonkiem Maryi. To, co mogłoby być przeżywane jako zerwanie, jest przeżywane jako nowa więź. Mogą to pojąć jedynie ubodzy. Niektóre wydarzenia można interpretować jako porażkę albo przeciwnie, jako środki nadprzyrodzone, pozwalające pójść dalej. Dla Józefa tajemnica Zwiastowania była środkiem danym mu przez Boga, żeby mógł pójść dalej. W pewnym momencie Józef zadał sobie pytanie, czy taka jest wola Boga. Ale spróbujmy to dobrze zrozumieć: nie była to pokusa, której jakoby uległ − po prostu zapytał sam siebie, jaka jest wola Boga względem niego. Najpierw wybrał ubóstwo,

postanowił się usunąć, po czym, kiedy anioł powiedział mu, żeby przełamał lęk – „nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki” – „uczynił tak, jak mu polecił anioł”, prawdziwie dokonując wyboru: wybrał wzięcie Jej do siebie i zachowanie Jej sekretu, tego sekretu przekazanego w milczeniu. Z pewnością na twarzy Maryi pojawił się wtedy uśmiech przeznaczony dla Józefa. Ona sama nie mogła powierzyć mu sekretu, ale Józef mógł do Niej mówić − mógł Jej opowiedzieć, że miał sen, przesłanie od anioła, że w nocy doznał wstrząsu i wszystko zrozumiał. Józef, tak uległy wobec woli Bożej, jest dla Maryi źródłem radości. Przyjmuje Maryję, bierze Ją do siebie, jak to później uczyni św. Jan (zob. J 19, 27).

Jan Chrzciciel, Józef i Jan – trzy postacie na trzy różne sposoby powiązane z tajemnicą Maryi, z Jej milczeniem, z Jej sekretem. Ale to Józef ma autorytet. To on jest autorytetem, w bardzo wielkim ubóstwie. Stoi na straży sekretu Maryi, a największym dziełem kogoś, kto ma autorytet, jest ustrzec sekretu Boga, tak żeby Boże dzieło mogło się ziścić w całej pełni − to właśnie wymaga najwięcej męstwa.

 

Należałoby zrozumieć poszczególne etapy milczenia Józefa. Zachowuje on sekret, aby Maryja mogła w pokoju oczekiwać na Dziecko; umożliwia Maryi trwanie w pokoju serca – autorytet zawsze ma wprowadzać pokój. I umożliwia Jej, małej Dziewicy-Matce, oczekiwanie na Syna z radością.

Później Józef towarzyszy Maryi do Betlejem. Tutaj jego autorytet przejawia się przede wszystkim w podjętej przez niego decyzji, by ze względu na spis ludności udać się do Betlejem: „Podążali więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego miasta. Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna” (Łk 2, 3-5). Decyzja, jaką Józef podjął na mocy swego autorytetu, jest tym bardziej odważna, że „kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania” (Łk 2, 6). Pomimo zbliżającego się czasu rozwiązania, Józef przyjmuje na siebie odpowiedzialność za zabranie małżonki do Betlejem. Szanuje rozporządzenie cezara – „Oddajcie więc

cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy do Boga” (Mt 22, 21; Mk 12, 17; Łk 20, 25). Józef mógłby uznać, że biorąc pod uwagę szczególne okoliczności, może zwolnić się z posłuszeństwa rozporządzeniu... musiało ono jednak być bardzo kategoryczne. A jeśli podejmuje tę odpowiedzialność, to dlatego że sądzi, iż musi okazać posłuszeństwo pomimo okoliczności, które, rozumując po ludzku, powinny go zwolnić ze spisu ludności. Józef jest posłuszny rozporządzeniu, a Maryja jest posłuszna Józefowi. Józef ma potrójny autorytet: jako syn Dawida, jako wybrany przez Boga oraz jako ten, który wybrał Maryję na małżonkę.

Po przybyciu do Betlejem Józef dotkliwie cierpi w swoim ojcowskim autorytecie − odrzucony przez tych, którzy tak jak on są potomkami Dawida, może dla Maryi znaleźć tylko schronienie w oborze, w grocie przeznaczonej dla bydła, aby tam wydała na świat „dziecię, które [potomkowie Dawida], jako niewiern[i], za zwykłe uważa[ją]” W ten sposób Bóg poddaje próbie autorytet Józefa, aby Józef pełnił zadania z nim związane w cichości.

Józef, mając autorytet, zachowuje całkowitą dyskrecję. Kiedy mędrcy ze Wschodu przyszli na miejsce, „gdzie było Dziecię”, i weszli do domu, wpatrywali się jedynie w Jezusa i Maryję: „weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; padli na twarz i oddali Mu pokłon” (Mt 2, 11). Józefa nawet nie dostrzegają. Najwyraźniej już stał się „dzieckiem” Maryi, które, ilekroć Bóg od niego nie wymaga, by się pokazywało, pozostaje w ukryciu... Przed „maluczkimi” Józef już się tak nie ukrywa − widzą go pasterze (Łk 2, 16). Jezus powie: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (Mt 11, 25; Łk 10, 21). Czyż nie tak właśnie Bóg patrzy na św. Józefa? Prawdziwie należy on do rodu „prostaczków”... i to właśnie stanowi o jego wielkości.

 

W Boże Narodzenie zatem Józef doświadcza ubóstwa w swoim sercu już nie tylko jako mąż, lecz również jako ojciec. Ubogi to ten, kto niczego nie czyni o własnych siłach i pozwala, by różne rzeczy działy się z pominięciem jego roli. Zgadza się, by wszystko dokonywało się w jego obecności tak, jak gdyby był do czegoś potrzebny, podczas gdy jest on niczym. Bardzo trudno jest patrzeć na jakieś dzieło powstające bez żadnego naszego udziału, które mogliśmy współtworzyć, a na dokładkę wszyscy wokół uważają, żeśmy je współtworzyli! Kryje się w tym niezmiernie głębokie ubóstwo. Jesteśmy tak bardzo wyczuleni na posiadanie jakiejś widocznej odpowiedzialności, stanowiska, funkcji... i bardzo nam trudno być ubogimi w zadaniu, które wyznacza nam Bóg. Czasami musimy zaakceptować, iż rzeczy, które powinny się dokonać z naszym udziałem, dokonują się bez nas, za pośrednictwem kogoś, kto z pozoru nie ma z tym nic wspólnego. Tu, w przypadku Józefa, zamiast niego zadziałał Duch Święty! A więc to jest bezgraniczne ubóstwo. Czy my na miejscu Józefa zachowalibyśmy milczenie? Zachowanie milczenia jest bowiem ubóstwem − tak bardzo lubimy opowiadać swoje historyjki...

Józef zachowuje milczenie, wolny od wszelkiej goryczy. Przeciwnie, bardzo się raduje, że to właśnie on będzie towarzyszyć Maryi i Jezusowi, aby Ich ukrywać, strzec w głębokim znaczeniu tego słowa.

Później Józef musi podjąć decyzję o wyjeździe do Egiptu, a potem o powrocie do Nazaretu. W obu przypadkach Bóg daje mu nakaz przez anioła i właśnie w tym świetle uwidacznia się autorytet Józefa jako ojca i męża, autorytet oparty na jego miłości do Maryi i zakorzeniony w jego całkowitej uległości względem woli Ojca.

Józef doświadczy całkowitej zależności swego autorytetu od Ojca z niebios także w piątej tajemnicy „radosnej”, i to doświadczy w sposób bardzo oczyszczający. Dalej Pismo Święte mówi nam, że Jezus wraca z Józefem i Maryją do Nazaretu i „jest im poddany” (zob. Łk 2, 51).

Proroctwo Symeona już się zaczęło wypełniać. Miecz – „Czemuś nam to uczynił?” – który przeniknął duszę Maryi, przeniknął również duszę Józefa. Ten sam miecz przeszywa dusze ich obydwojga. Dlatego Józef jest tak wielki − on także uczestniczy w kapłańskim powołaniu Chrystusa, w powołaniu tego Dziecka, które składa w ofierze serca swoich Rodziców, nauczając uczonych Izraela, i w ten sposób już jednoczy ich ze swoją własną ofiarą, złożoną Ojcu na krzyżu.

To nam wyraźnie uświadamia, że powołanie Józefa nie ogranicza się do Świętej Rodziny − przez serce Chrystusa jest ono otwarte na tajemnicę Odkupienia; Józef, wraz z Maryją, staje się tym, który współdziała z tajemnicą Krzyża.