Przyjdź królestwo Twoje

Mirosław Jarosz; GN 18/2011 Świdnica

publikacja 21.05.2011 06:30

Koniec świata prawie już tu jest! Święty Bóg sprowadzi Dzień Sądu 21 maja 2011 roku – tak twierdzi amerykańska rozgłośnia radiowa Family Radio.

Przyjdź królestwo Twoje Mirosław Jarosz/ GN O mającym nastąpić wkrótce Dniu Sądu informuje kilkanaście olbrzymich billboardów na terenie naszej diecezji.

Mówią o sobie, że niosą chrześcijańskie posłannictwo oparte na Biblii, ale nie przynależące do żadnego Kościoła. Już na wstępie dowiadujemy się, że: „Świat obawia się Dnia Sądu. Jest to dzień, w którym Bóg zniszczy świat z powodu grzechów ludzkości. Ludzie tego świata poprawnie wierzą, że Dzień Sądu nadejdzie. Biblia podaje nam odpowiednie, dokładne informacje na temat tego dnia”. Na podstawie tych dokładnych informacji wyliczono więc, że jest to dzień 21 maja 2011 roku. O Dniu Sądu postanowili ostrzec cały świat.

Armagedon

– Jeżeli ktoś w taki sposób informuje o nadejściu końca świata, podając do tego konkretną datę, to rzadko myśli w kategoriach teologicznych – wyjaśnia ks. Jarosław Lipniak, wykładowca teologii dogmatycznej w świdnickim seminarium. – Takie przesłanie informuje jedynie, że tym kimś kieruje strach i bezradność wobec otaczającej nas rzeczywistości. Ci ludzie obserwują wydarzenia takie, jak choćby ostatnia katastrofa w Japonii, i mówią: „to się źle skończy”. Katastroficzną wizję Dnia Sądu utrwalają w nas również amerykańskie superprodukcje filmowe, których w ostatnich latach było już kilka. Wygląda to tak, że bezduszny Bóg jednym ruchem globalnej katastrofy niszczy świat. – My kierujemy się tym, co napisane jest w Biblii. Nie możemy jej jednak używać instrumentalnie – tłumaczy ks. Lipniak. – Proszę spojrzeć na nauczanie św. Pawła, który zaszczepił w nas inną wizję końca świata. Mówi on, że najpierw prawdę o Chrystusie muszą poznać wszyscy ludzie na ziemi. Nawet jeżeli pod uwagę weźmiemy tylko tę jedną rzecz, zobaczymy, że do końca świata jeszcze nam daleko.

Czekamy z radością

Kolejną wielką różnicą w chrześcijańskiej wizji końca świata jest jej pozytywne przesłanie. Pierwsi chrześcijanie nie bali się tego dnia. Co więcej, autentycznie czekali na powtórne przyjście Chrystusa w światłości. W Apokalipsie czytamy o wizji nowej ziemi i nowego nieba. Jerozolima będzie wspaniałym miastem pełnym złota i drogocennych kamieni, a Chrystus będzie świecił zamiast słońca. Wszelkie łzy zostaną otarte. – Mnie najbardziej podoba się proroctwo o końcu świata, które znajdujemy w Księdze Izajasza – dodaje ks. Lipniak. – Mówi ono, w jak wielkiej harmonii będą obok siebie żyli wszyscy ludzie i dzikie zwierzęta. Tam nie będzie już relacji opartych na strachu i przemocy. Każdy będzie czuł się szczęśliwy. Biblię należy odczytywać całościowo. Koniec tego świata nie będzie więc totalną katastrofą. To jest Paruzja, wizja czegoś doskonałego. Dla nas koniec świata to powtórne przyjście Chrystusa.

Wielkanoc zapowiedzią końca

Prowadząc rozważania o końcu świata, warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden bardzo ważny aspekt. Dla każdego z nas obecny świat kończy się w momencie śmierci. To może stać się nawet za chwilę. Wyjdziemy na ulicę i zginiemy w wypadku. To będzie nasz prywatny koniec świata. Czy jesteśmy na to przygotowani? – Jako ludzie wierzący codziennie się modlimy „Przyjdź królestwo Twoje” – mówi ks. Lipniak. – Teoretycznie powinniśmy być przygotowani na jego przyjście w każdej chwili. Ten dzień przyjdzie do nas jak złodziej. Dlatego powinniśmy być gotowi nieustannie. Tego uczył nas Chrystus.

Teoria nie zawsze jednak pokrywa się z praktyką. Rok liturgiczny tak jest ułożony, by regularnie przygotowywać nas na przyjście Chrystusa. Przeżywając czas Adwentu, wołamy „Marana tha” – „Przyjdź, Panie Jezu”. Czy jednak do końca świadomie? Zmartwychwstanie Jezusa, którego liturgiczną pamiątkę właśnie przeżywaliśmy, jest przecież zapowiedzią naszego zmartwychwstania. Jeżeli więc jesteśmy ludźmi wierzącymi, wcale nie będziemy czekali na globalną katastrofę. Po prostu będziemy gotowi na spotkanie Boga.

– Myślę, że powinien nastąpić w naszym Kościele renesans przesłania eschatologicznego. Przypominania, że ten moment Paruzji nastąpi – mówi ks. Krzysztof Ora z Wydziału Duszpasterskiego świdnickiej kurii. – My niestety słabo żyjemy świadomością powrotu Chrystusa. Odkładamy to gdzieś na półkę science fiction, a przecież to może nastąpić natychmiast. Na pewno trzeba by było mocniej akcentować tematy eschatologiczne. Musimy wyjść naprzeciw temu, co nas dzisiaj otacza. Mamy immanentyzm, zamykamy się w doczesności. A przecież pierwsi chrześcijanie istotnie z przekonaniem wołali „Marana tha”. A my dzisiaj sprowadziliśmy to jedynie do śpiewu roratniego.

– Ja nawet się z tych plakatów ucieszyłem – dodaje ks. Ora. – Może faktycznie skłonią przechodniów do jakiejś głębszej refleksji? Do zatrzymania się w życiowym pędzie i zastanowienia? Co dla mnie oznacza koniec świata? Czy jestem na to przygotowany? Czy w ogóle przejmuję się tym faktem?