U Królowej Śniegu... Przed obrazem Najświętszej Marii Panny Różańcowej u dominikanów

Marcin Jakimowicz


GN 39/2023 |

publikacja 28.09.2023 00:00

Ruszyłem do Królowej. Nie, nie na Wawel. Do dominikanów. Tysiące ludzi padają tu na kolana, krakusy dziękują za wielokrotne ocalenie miasta, a bracia w białych habitach nucą: „Salve Regina”.

Legenda głosi, że wizerunek Maryi z dominikańskiej bazyliki należał 
do św. Stanisława Kostki. Legenda głosi, że wizerunek Maryi z dominikańskiej bazyliki należał 
do św. Stanisława Kostki.
henryk przondziono /foto gość

Hasło „Królowa Śniegu” nie musi kojarzyć się jedynie z baśnią napisaną w 1844 roku przez Hansa Christiana Andersena. Ja odnalazłem Ją u krakowskich dominikanów. Ileż godzin spędziłem przed tym wizerunkiem! 


Obraz Matki Bożej Różańcowej wisi w bocznej kaplicy pięknie odrestaurowanej bazyliki Świętej Trójcy. A ponieważ to miejsce spowiedzi, a w dni powszednie od 8.00 do 19.00 do konfesjonałów ustawiają się kolejki, Maryja nigdy nie jest sama. Tysiące osób dotyka tu tajemnicy Bożego miłosierdzia, słysząc: „I ja odpuszczam tobie grzechy”. Jak pięknie komponuje się to z płaczem Dominika, który nocami wołał: „Boże, co się stanie z grzesznikami?”.


Niebezpieczna litania


„Nad wszystkie zastępy błogosławionych duchów wyniesiona, Jana Chrzciciela dzieciństwem uweselona, przez Patriarchów upragniona, przez Proroków oznajmiona, z Apostołami w Wieczerniku zjednoczona” – to tu po raz pierwszy usłyszałem ten hymn. Litania Dominikańska jest starsza niż Loretańska, jej odpowiedniczka. Kardynałowie mawiali: „Strzeżcie się litanii braci kaznodziejów, gdyż czynią rzeczy dziwne”. Obraz jest kopią wizerunku Matki Bożej Śnieżnej. Najstarszy dokument potwierdzający jego obecność u krakowskich kaznodziejów pochodzi z 4 lutego 1601 roku. Wspomniany jest w nim „obraz Najświętszej Panny Marii Większej, [darowany] od papieża Klemensa VIII (1592–1605)”. 


Z Krakowa wykonujemy skok do Wiecznego Miasta. W sam środek upalnego sierpnia, gdy na sparzone słońcem wzgórze eskwilińskie w piątek 5 sierpnia 431 roku… spadł śnieg. Tej samej nocy Maryja zdradziła dwojgu małżonkom swe pragnienie: na miejscu, które pokrył biały puch, wybudujcie kościół. Dlaczego wylądowaliśmy w sercu Rzymu czasów papieża Liberiusza? Oryginał obrazu Salus Populi Romani (Ocalenie Ludu Rzymskiego) znajduje się w Santa Maria Maggiore, jednej z czterech bazylik większych Rzymu, pierwszej w Europie i największej rzymskiej świątyni pod wezwaniem Matki Bożej. Jego kopię przywieziono z Wiecznego Miasta do krakowskiej świątyni prawdopodobnie w 1588 r.


„Nie wiemy, kto ani dokładnie kiedy namalował tę kopię, a brak ścisłych danych często sprzyja powstawaniu legend. Utrwaliła się więc opowieść, że obraz należał do św. Stanisława Kostki, a po jego śmierci został zawieszony nad grobem zmarłego w Rzymie” – pisze w książce „Krakowska Królowa Różańca” Elżbieta Wiater. „Zgodnie z pierwotnym założeniem obraz wieziono do Łucka, ale po przyjeździe do Krakowa biskup Maciejowski miał widzenie. Ukazała mu się w otwartym niebie Matka Boża w takiej postaci jak na obrazie, ale z różańcem w dłoni. Towarzyszył Jej po jednej stronie św. Dominik, a po drugiej zmarły w opinii świętości profesor Jan Kanty”. Wizerunek pozostał w Krakowie. 


Obraz Matki Bożej Różańcowej 
wisi w bocznej kaplicy bazyliki 
Świętej Trójcy w Krakowie.


Obraz Matki Bożej Różańcowej 
wisi w bocznej kaplicy bazyliki 
Świętej Trójcy w Krakowie.

henryk przondziono /foto gość

Trzymaj się płaszcza!


„Posłuchaj, córko, spójrz, nakłoń ucha. Zapomnij o swym ludzie, o domu swego ojca” – śpiewał przed laty tłum na jednym z czuwań. Gdy siedzące przede mną pobożne dziewczę wydzierało się na cały regulator: „Posłuchaj, córko, spójrz na koniucha”, nawet bracia kaznodzieje chowali twarze w dłoniach, udając głębokie skupienie. Jeden z nich ironicznie skwitował: „Jeśli już, to na koniuszego!”.


„Lepiej trzymać się pewników, zwłaszcza płaszcza Matki Bożej” opowiadał mi wówczas o. Joachim Badeni. „Jest opowieść, że ktoś poszedł do nieba i nie znalazł tam ani jednego dominikanina. Okazało się, że wszyscy schowani są pod płaszczem Matki Bożej, nawet bardzo gruby św. Tomasz, do którego Matka Boża powiedziała: »Tomaszu, mówiłam ci – nie jedz tyle spaghetti«. Trzymać się płaszcza Matki – to najpewniejsza droga do nieba!”


„Pojawienie się u dominikanów obrazu zbiegło się w czasie z objęciem przez Bernarda Maciejowskiego krakowskiej katedry biskupiej. To ostatnie miało miejsce w sierpniu 1600 roku. Miasto, nad którym obejmował pasterską opiekę, od lat doświadczało kolejnych klęsk. Od początku lat dziewięćdziesiątych XVI wieku nękały je kolejne zarazy i pożary, w 1596 roku zmarła ostatnia z Jagiellonów, Anna, a potem przyszła szarańcza i zjadła plony, co wywołało głód. Ten z kolei pociągnął za sobą kolejne choroby i zgony” – wylicza Elżbieta Wiater. „Biskup hojnie wspierał ubogich, ale było takie mnóstwo głodujących, że trudno było zaradzić ich potrzebom. Szukając rozwiązania, przyszedł do braci kaznodziejów, by pomodlić się przy grobie św. Jacka, a potem, piętro niżej, przed obrazem Matki Bożej Różańcowej. »Jest moją wolą, iżby w nadchodzącą niedzielę odprawioną była z obrazem Najświętszej Marii Panny Różańcowej uroczysta procesya po rynku« – powiedział przeorowi. Z początkiem 1601 roku odbyła się procesja różańcowa (nieprzebrany tłum nie mieścił się na Rynku), »a po jej odbyciu zaraz śmiertelność zmniejszać się poczęła, choć nastąpił marzec, życia ludzkiego najsroższy wydzierca«”. 


Różaniec na szaniec


W 1601 r. obraz oddano Bractwu Różańcowemu. Odtąd każdego roku urządzano cztery procesje: w Boże Ciało i w oktawę, na Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny i na Matkę Bożą Różańcową. Gdy 3 października 1621 r. ważyły się losy kampanii chocimskiej, ruszyła kolejna procesja, a gdy po sześciu dniach podpisano układ z Turkami, zwrócono się do Stolicy Apostolskiej z prośbą o ustanowienie dziękczynnego święta. Papież Grzegorz XV
ogłosił 10 października świętem zwycięstwa nad Turkami. 


Podczas potopu szwedzkiego zrabowano wota będące darem bractwa różańcowego. Obraz wyszedł cało z pożaru, który trawił miasto w 1850 roku.


Etykieta dworu


„Witaj, Gwiazdo morza, Wielka Matko Boga, Panno zawsze czysta, Bramo niebios błoga” – śpiewaliśmy, maszerując z braćmi w białych habitach z Krakowa na Jasną Górę. Znajomy ksiądz opowiadał: „Byliśmy wyczerpani całodzienną wędrówką w upale, a oni jeszcze wieczorem wyciągnęli mnie na Różaniec”. 


„Jak głosi legenda, to sama Matka Boża ofiarowała różaniec Dominikowi. I choć historia formowania się tej modlitwy jest znacznie bardziej skomplikowana, legenda ta wyraża synowskie zaufanie dominikanów do Matki Bożej i Różańca” – wyjaśnia o. Wojciech Surówka. „Każdy z dominikanów nosi różaniec przy pasie. Zamiast miecza, który w trzynastym wieku nosili rycerze”. 


Każdego wieczora do obrazu „Różańcowej” sunie procesja braci kaznodziejów, którzy zgodnym chórem śpiewają: „Salve, Regina, Mater misericordiae”. W 1916 roku, gdy zakon świętował 700. rocznicę powstania, ruszyła uroczysta procesja z wizerunkiem, a 60 tysięcy ludzi modliło się o odzyskanie przez Polskę niepodległości. „Było to liczbą znaczną, bo w mieście pozostały jedynie kobiety i niezdolni do służby wojskowej, zaś mieszkańcy okolic nie mogli wejść za mury, ponieważ Kraków miał status twierdzy” – notował ówczesny przeor o. Konstanty Żukiewicz. To w czasie I wojny rozpoczęto starania o koronację. Dokonał jej 2 października 1921 roku biskup krakowski Adam Sapieha. Przy wybudowanym na tę okazję ołtarzu przed Sukiennicami wraz z tłumem szczelnie wypełniającym Rynek dziękował Bogu za wolną Rzeczpospolitą. 


Bóg rozmawia po ludzku


„O Pani, ufność nasza w modlitwy Twej obronie, chroń nas, chroń nas, Królowo Pokoju” – nuci tłum w październiku. Klasztor na Stolarskiej już na zawsze będzie kojarzył mi się z postacią o. Joachima Badeniego. „Różaniec to trudna modlitwa czy prosta?” – zapytałem go tu przed laty. „To bardzo trudna modlitwa, bardzo trudna… Ona jest łatwa jedynie na poziomie najniższym. Choć i wówczas można wpaść w świetny rytm modlitwy nieustannej, jak w Kościele wschodnim. To dotyczy ludzi prostych, bez wykształcenia. Natomiast jeśli przyjdzie ktoś, kto się zajmuje naukowo np. hodowlą mrówek, to te całe różańcowe mówienie może mu przeszkadzać w myśleniu. On woli myśleć, nawet jeśli nie o tych swoich mrówkach, to o Matce Boskiej. I twierdzi, że tam, gdzie jest miłość, mówienie nie jest zbytnio potrzebne. Milcząca miłość matki jest bardziej wymowna niż tłumaczenie dziecku, że się je kocha. Ludzie wykształceni boją się gadania… A ja myślę, patrząc tak antropomorficznie (bardzo mądre słowo), że gdybym był jednym z asysty dworu Pana Zastępów, to usłyszałbym od Niego: »Mnie się podoba modlitwa, w której jest mowa o Matce mego Syna, tę modlitwę preferuję i ją właśnie obdarzę licznymi łaskami«. Tak to sobie wyobrażam. To takie śmieszne podejście, ale… Pan Bóg z ludźmi działa bardzo po ludzku! Będąc kimś totalnie innym od człowieka, staje się człowiekiem”.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.