Duch Święty mówi: Kupujcie

Krzysztof Kozłowski; GN 15/2011 Olsztyn

publikacja 03.05.2011 06:30

Mógł trafić wszędzie. Stać się zapomnianą pamiątką na dnie szuflady lub kolejnym gadżetem w kolekcji jakiegoś biznesmena. Różańca, na którym modlił się Jan Paweł II, mogły dotykać dłonie tylko jednego człowieka. Jednak Duch Święty wieje kędy chce, a tym razem była to wichura.

Duch Święty mówi: Kupujcie Krzysztof Kozłowski/ GN Różaniec Jana Pawła II już niedługo trafi do kaplicy adoracji Najświętszego Sakramentu. Ks. Andrzej Pluta wierzy, że przyczyni się on do wielu nawróceń (L). Do kaplicy przychodzi wielu wiernych. W ciszy mogą powierzyć się opiece Bożej, złożyć swoje troski i dziękczynienia (P).

Niewielki krzyż i czarne paciorki połączone nieco wyblakłymi srebrnymi ogniwami. Niby zwyczajne, ale to one leżały w kieszeni sutanny Jana Pawła II i to ich dotykały jego dłonie. Dla niektórych to tylko kolejny różaniec, dla wielu – coś znacznie ważniejszego. – To relikwie. Przedmiot, którego Karol Wojtyła używał za życia. Już niedługo trafi on do naszej kaplicy nieustającej adoracji Najświętszego Sakramentu im. Jana Pawła II – mówi ks. Andrzej Pluta, proboszcz olsztyńskiej parafii pw. Chrystusa Odkupiciela Człowieka.  – Dostaliśmy go w prezencie od Sodalicji Mariańskiej, która wylicytowała go podczas wenty zorganizowanej przez Akcję Katolicką. Skąd pomysł, żeby akurat nam przekazać tak cenny dar? Nie wiem. Dowiedziałem się o wszystkim chyba ostatni – śmieje się.

Jakie natchnienia zesłał Bóg? Dla dzisiejszego człowieka byłyby one zapewne nie do dostrzeżenia. Jednak dla sodalistów, którzy swe życie powierzyli Maryi Matce i na co dzień doświadczają Jej opieki, wszystko potoczyło się zgodnie z planem Bożym.

Posypał się złoty pył

– To Joannę tak natchnęło – mówi Grażyna Jaworska, prezes olsztyńskiej wspólnoty Sodalicji Mariańskiej. – Ale początek natchnienia był wiele lat temu – dodaje Joanna Salata. – W 2000 r. byliśmy na pielgrzymce w Watykanie. Wybieraliśmy się na audiencję do Jana Pawła II. Jednak spotkanie stanęło pod znakiem zapytania, bo papież był chory. W tym samym czasie odbywał się światowy zjazd kardiologów i zapewne to sprawiło, że mimo choroby spotkał się z nimi, a przy okazji i z nami – wspomina Joanna. Dokładnie pamięta moment, w którym ujrzała papieża. Wszedł, podpierając się laską. Popatrzył na zgromadzonych. – A ja (jestem lekarzem) pomyślałam: „Co my tu robimy? On jest taki chory, ledwo idzie”. Było to przeżycie niesamowite. Z każdym rozmawiał. Już wtedy czułam, że to święty człowiek – opowiada.

Ważnym momentem, który przybliżył ją do papieża, była wizyta w Kalwarii Zebrzydowskiej. Kiedy była w kościele, kapłan opowiadał dzieciom o pielgrzymce małego Karola Wojtyły, który wraz z ojcem przyszedł do sanktuarium. „To było już po śmierci jego matki. Ojciec powiedział mu wtedy, by modlił się i prosił o łaskę Maryję, bo to Ona będzie od tego momentu jego matką”, mówił ksiądz. – Uklękłam wtedy i zastanawiałam się, co takie dziecko – patrząc na obraz, na grę kolorów, czerwieni, złota i srebra – może myśleć. Wtedy posypał się na mnie złoty pył. Nie wiedziałam, co to. Potem ksiądz Paweł Rabczyński wyjaśnił mi, że była to taka wewnętrzna ekstaza – tłumaczy Joanna.

Za to mleko

Jako lekarz Joanna spotyka się z wieloma osobami. Jedną z jej pacjentek jest 97-letnia Janina Walentynowicz. To od niej słyszała historię sprzed wielu lat. Kiedy latem na łące pani Janina doiła krowę, podszedł do niej mężczyzna ubrany w jasną koszulę, z czapeczką na głowie i kubkiem w dłoni. Chciał kupić mleko. „Nie sprzedaję mleka. Mam tylko jedną krowę, mleko nie jest jeszcze odcedzone”, tłumaczyła się. Człowiek popatrzył na nią i powiedział, że jego zdaniem mleko jest czysto udojone i mu nic nie przeszkadza. Pani Janina w końcu zaczerpnęła mu kubek mleka, nie chcąc za niego zapłaty. Podziękował i odszedł. Jakże wielkie było jej zdziwienie, kiedy dwa tygodnie później ujrzała relację z konklawe i uświadomiła sobie, że dała mleko przyszłemu papieżowi. – A co by było, gdybym ja mu tego mleka nie dała? – zastanawiała się później. I postanowiła gorliwie modlić się za niego, żeby Bóg strzegł go na tej trudnej papieskiej drodze. – Wielokrotnie  chorowała, nieraz była bardzo bliska śmierci. I wiem, że Karol Wojtyła strzeże jej – mówi Joanna.

Kto da więcej?

- Jakoś to moje życie związane jest z Karolem Wojtyłą. I kiedy przeczytałam w „Gościu Niedzielnym”, że jednym z licytowanych przedmiotów na wencie dobroczynnej będzie różaniec Jana Pawła II podarowany przez kard. Stefana Dziwisza, od razu pomyślałam o parafialnej kaplicy adoracji Najświętszego Sakramentu. Taka relikwia byłaby dla nas, parafian i sodalicji, niezwykle cenna. Ale... ile to będzie kosztować? Od razu zadzwoniłam do Grażyny. Zdecydowałyśmy, że będziemy licytować – wspomina Joanna Salata. Zaczęło się od tysiąca złotych. Jednak kwota ciągle rosła. Telefony się urywały. Ciągłe konsultacje. Zastanawianie się, skąd wziąć pieniądze. Chwile wahania i ponowna ulga, kiedy można było przebić konkurentów. – Jadąc samochodem, tuż przed zakończeniem aukcji podbiłam stawkę do 2550 zł. Później była nasza radość i modlitwa wdzięczności. I to przekonanie, że pieniądze idą dla osób niepełnosprawnych, potrzebujących materialnego wsparcia... – uśmiecha się. – Myślę, że każdego z nas kusiło, by kupić sobie tę relikwię. Ale wygrało w nas poczucie, że tak cenna rzecz nie powinna leżeć w szufladzie i być jedynie pokazywana zaufanym gościom jako przedmiot dumy. Ten różaniec przyciągnie ludzi do Najświętszego Sakramentu. Może na początku przyjdą jedynie z ciekawości. Ale, wierzę w to, dla wielu będzie to początek nawrócenia. Bo Jan Paweł II dziś staje się takim głosem wołającym na pustyni do nas, Polaków. Jego świętość i życie są fundamentem naszej polskości, życia duchowego – mówi Grażyna Jaworska.

Wierni Maryi

Sodalicja Mariańska przy parafii Chrystusa Odkupiciela Człowieka w Olsztynie jest jedyną taką w naszej diecezji. Powstała w 1996 r. za sprawą ks. Krzysztofa Bielawnego. To on, chodząc po kolędzie jako wikary, namawiał do założenia takiej wspólnoty. Jej członkowie zobowiązani są do codziennego odmawiania Różańca, a tzw. margaretki modlą się za kapłanów, każda za znanego sobie z imienia i nazwiska. A nade wszystko sodaliści mają swoją postawą życiową świadczyć o swojej wierze i zawierzeniu Maryi.

Historia powstania sodalicji w Polsce również związana jest z Warmią. W 1564 kard. Stanisław Hozjusz, ówczesny biskup warmiński, sprowadził do Polski jezuitów, a pierwsza Sodalicja Mariańska została erygowana w Braniewie w 1571 r. przy kolegium jezuickim. Tuż przed II wojną światową było około 1500 sodalicji, do których należało ponad 100 tys. osób. Sodalistą był również Karol Wojtyła. Po wojnie władze komunistyczne zdelegalizowały tę organizację. Ich działalność została wznowiona w 1980 r. za sprawą kard. Stefana Wyszyńskiego.

- Aby zostać sodalistą, należy złożyć przyrzeczenie sodalicyjne, a później ślubowanie Matce Bożej, które odbywa się na Jasnej Górze. To jest zobowiązanie na całe życie. Mówimy: „Święta Maryjo, Bogarodzico Dziewico, ja obieram dzisiaj Ciebie za moją Panią, moją orędowniczkę, patronkę i matkę. Postanawiam sobie mocno i przyrzekam, że Cię nigdy nie opuszczę i nie powiem, i nie uczynię nic przeciwko Tobie, i nie pozwolę nigdy, by inni w mojej obecności przeciw Twojej czci mówili lub czynili. Błagam Cię więc, przyjmij mnie na zawsze za sługę i dziecko Twoje. Bądź mi pomocą we wszystkich moich sprawach i nie opuszczaj mnie w godzinie śmierci. Amen”. A za to Matka Boża opiekuje się nami, zsyła łaski. Poza tym postawa świętych sodalistów zobowiązuje – mówi Ryszard Jaworski.

Więcej o Sodalicji Mariańskiej na www.sodalicjamarianska.pl