Z grobów wydobyci

Opracowanie: Aleksandra Pietryga; GN 16/2011 Katowice

publikacja 23.04.2011 23:17

Zdarza mi się myśleć o własnym grobie. To znak, że nadal jestem bardziej skoncentrowana na sobie niż na Chrystusie, który jest Zmartwychwstaniem – mówi Jadwiga Basińska, współtwórczyni Mumio.

Z grobów wydobyci

Otrzymałam słowo

Jadwiga Basińska, aktorka, współtwórczyni Mumio, żona Darka, mama Rocha, Madzi i Basi

Trudno w życiu codziennym zmartwychwstawać nieustannie. Szczególnie gdy nie dzieje się dobrze, gdy są problemy. Wtedy najczęściej doświadczam słabości, braku cierpliwości, zniechęcenia. Ciężko jest wówczas nie gorszyć się sobą, ale powstać, zacząć na nowo.

Późno zrozumiałam, czym tak naprawdę są Święta Zmartwychwstania Pańskiego. Teraz okres Triduum Paschalnego to dla mnie czas święty. Staramy się, by w tym czasie być już wolnym od spraw zawodowych. Mamy ten komfort, że udaje się nam to zrobić. To jest nadrzędne. Wszystko inne przestaje mieć znaczenie wobec wagi tych dni.

Razem z mężem jesteśmy w Drodze Neokatechumenalnej. Tajemnicę Męki i Zmartwychwstania Chrystusa przeżywamy we wspólnocie. Wyjątkowe nabożeństwa czy obrzędy, jak obmywanie sobie nawzajem nóg, całonocna Pascha, uczą wychodzić z własnej pychy, lenistwa, pomagają przekraczać siebie i po prostu być bliżej Chrystusa. Dzieci, które w czasie Paschy potrzebują mojej uwagi, podczas gdy ja właśnie chcę posłuchać słowa Bożego. Gdy trzeba przenieść i okryć córeczki, bo akurat zasnęły i muszę się oderwać od liturgii. To wszystko obnaża moją słabość, a jednocześnie staje się moją siłą, gdy łamię swój egoizm.

I wielka radość, w kościele, gdy zapalają się światła, śpiewamy Alleluja, bo zmartwychwstał Jezus. Radość tym większa, że przeżywana z rodziną we wspólnocie; wzniosłość, która – jak w życiu – przeplata się z codziennością. Pascha zawsze kończy się wspólnym śniadaniem wielkanocnym. O 5 rano siadamy razem do świętowania agapy – uczty miłości. Gdy wracamy do domu, kładziemy śpiące dzieci do łóżek i odsypiamy całonocne świętowanie. Niedziela należy do rodziny. Jemy późne śniadanie wielkanocne, dzieci szukają prezentów ukrytych w ogródku. Jednak tę pierwszą radość ze Zmartwychwstania przeżywamy podczas Paschy z całą wspólnotą.

Zbyt często zdarza mi się myśleć o własnym grobie. To znak, że jeszcze nadal jestem bardziej skoncentrowana na sobie niż na Chrystusie, który jest Zmartwychwstaniem. Jest takie piękne czytanie z Księgi Ezechiela o tym, jak Bóg otwiera nasze groby i wyciąga nas z nich. Wydobycie z grobu nigdy nie dzieje się moją mocą, zawsze jest łaską. Zmartwychwstanie jest łaską. Najpiękniejsze słowo, jakie otrzymałam w życiu, należało do mojej zmarłej cioci zakonnicy. Wiem, że gdy żyła, dużo się za mnie modliła. Po jej śmierci patrzyłam przez łzy na nią, na to leżące ciało, które było niczym skorupa, porzucone ubranie. Zrozumiałam, że człowiek nie jest w stanie zrobić nic, by ożywić to, co obumarło. A Bóg może to uczynić jednym tchnieniem! I to jest dla mnie sens.

Grafik na boku

Dorota Dolibóg, żona Jana, mama siedmiorga dzieci

Dojrzałam do tego, że najważniejsze jest przeżycie świąt we wspólnocie całego Kościoła. Na szczęście mam sprzymierzeńca w moim mężu, który sam tak to rozumie i przeżywa. Czasem trzeba się dogadać, podzielić, kto dziś idzie do kościoła na uroczystości, a kto pozostaje w domu, bo np. któreś dziecko jest chore czy jeszcze bardzo maleńkie.

Często przeżywamy liturgię tych dni wspólnie, całą rodziną. Przestaliśmy się już obawiać, jak zniosą to najmłodsze dzieci, czy wytrzymają tak długo w kościele. Niewiarygodne, jaką Pan Bóg daje im na ten czas cierpliwość i wytrzymałość (śmiech). A kiedy wracają, naprawdę wypełnia je taka spokojna radość. I to się czuje!

Trzeba wszystko zostawić. Przerwać robotę nawet w połowie. Czyste okna czy upieczone babki – to nie jest istotne. Najważniejsze w tych dniach jest być przy Chrystusie. Wiele skreślam z listy porządków. W Wielki Piątek i Wielką Sobotę staram się wstać wcześniej, gdy cała rodzina jeszcze śpi, by iść do kościoła na osobiste czuwanie. W domu wyłączone są telewizor i komputer. Wtedy okazuje się, ile zyskujemy czasu. Dzieci nagle zaczynają być dyspozycyjne. W domu panuje zewnętrzna cisza.  W Wielki Piątek punktualnie o 15.00 zatrzymujemy się i zbieramy na modlitwę. To dla mnie ważny moment, kiedy uświadamiam sobie, że to godzina, kiedy dokonało się nasze zbawienie.

Wielkanoc w domu to wielka radość; ta nasza dorosła, spokojniejsza, i ta dziecięca – głośna, żywiołowa. Przygotowania zewnętrzne – porządki, zdobienie wydmuszek, sianie rzeżuchy – to wszystko też jest ważne. Szczególnie dla dzieci. Pozwala im zrozumieć, że Wielkanoc to czas szczególny. Oby nie przysłoniło jednak istoty tych świąt. Dzieci o wszystko pytają, trzeba im dużo tłumaczyć. W naszym przypadku jest tego o wiele więcej z racji ilości dzieci (śmiech). Ale nasze słowa w nich pozostają. Stają się fundamentem. W przyszłości dzieci będą mogły się na tym oprzeć, będą mieć do czego powrócić.

Zmartwychwstanie Chrystusa daje mi radość. On zwyciężył moją śmierć. Wydobędzie mnie z grobu, jak sam zmartwychwstał. To sens mojego życia tu na ziemi.

Pozostanie niezniszczalne

Jacenty Jędrusik, aktor Teatru Rozrywki w Chorzowie, mąż i ojciec

Nie jest mi łatwo uczestniczyć w wielkich wydarzeniach Triduum Paschalnego i Zmartwychwstania Pańskiego. Wynika to z charakteru mojej pracy. Często próby odbywają się w Wielkim Tygodniu. Czasem gramy również przedstawienia. W ostatnich latach to głównie musical „Jesus Christ Superstar” Webbera. Ponieważ spektakl opowiada o ostatnich dniach życia Chrystusa – od wjazdu do Jerozolimy do ukrzyżowania – koresponduje z nastrojem Wielkiego Tygodnia i moim pragnieniem przeżywania go. Zawsze jednak cenię sobie możliwość pełnego przygotowania do świąt Zmartwychwstania Pańskiego, przez uczestnictwo we wszystkich uroczystościach Triduum Paschalnego. Szczególnie ubogacony czuję się wtedy, gdy mogę czynnie włączyć się w liturgię. Często jestem proszony przez księży o przeczytanie Męki Pańskiej w czasie liturgii słowa w Wielki Piątek. Najczęściej w roli narratora. Czasem czytam również poszczególne czytania w inne dni Triduum. Cieszę się, że mogę w ten sposób służyć swoim talentem i tym, co robię na co dzień. Po raz pierwszy zadebiutowałem na scenie jako kilkuletni chłopiec, właśnie w misterium Męki Pańskiej.

Ciągle pamiętam ten fakt i emocje, jakie mi wtedy towarzyszyły. Kiedy czytam Pasję – wzruszam się. Nie można wobec takiego Słowa zachować dystansu. W „Jesus Christ Superstar” występuję w roli Heroda. Gdy przychodzi scena ubiczowania Jezusa, trudno mi zachować taką twarz i postawę, jaka powinna cechować tę postać, zdecydowanie negatywną. Przecież tu chodzi o Chrystusa!

Zmartwychwstanie daje nadzieję. Zapowiada moje zmartwychwstanie. To nadzieja, że nie wszystek umrę. Pozostanie we mnie to, co niezniszczalne.