Historia Eli i José: znajomość zawarta na Światowych Dniach Młodzieży stała się początkiem wspólnej przygody na całe życie

Karol Białkowski

GN 30/2023 |

publikacja 27.07.2023 00:00

Światowe Dni Młodzieży zbliżają ludzi – to oczywiste. Historia Eli i José pokazuje, że dość niespodziewanie nowa znajomość może być początkiem wspólnej przygody nawet na całe życie.

Rodzinna fotografia w kaplicy koszalińskiego seminarium podczas wakacyjnych rekolekcji. Obraz Jezusa Miłosiernego z prezbiterium przypominał małżonkom krakowskie ŚDM, których motywem przewodnim było właśnie miłosierdzie Boże. Rodzinna fotografia w kaplicy koszalińskiego seminarium podczas wakacyjnych rekolekcji. Obraz Jezusa Miłosiernego z prezbiterium przypominał małżonkom krakowskie ŚDM, których motywem przewodnim było właśnie miłosierdzie Boże.
Karol Białkowski /Foto Gość

W Portugalii trwa już święto katolickiej młodzieży z całego świata. Jest ono podzielone na dwie części. Pierwsza to tzw. Dni w Diecezjach. To czas wzajemnego poznania, integracji, poznawania kultury i topografii danego regionu. Organizowane są w tym czasie przez gospodarzy wycieczki turystyczne, zabawy integracyjne, koncerty i wiele innych wydarzeń. Młodzież może także angażować się w różne dzieła i projekty społeczne. Dopiero druga część to tzw. wydarzenia centralne, których kulminacją jest spotkanie i wspólna modlitwa z papieżem. Schemat jest podobny od wielu lat. Tak było również w 2016 roku, gdy Światowe Dni Młodzieży odbywały się w Krakowie. Dla Eli Mazgaj i José Hurtado było to przełomowe wydarzenie.

Poszukiwania odpowiedzi

W rodzinnej Nikaragui José skończył studia licencjackie na uniwersytecie prowadzonym przez jezuitów. – To był też czas szukania odpowiedzi na pytanie, jaka jest wola Boża względem mnie. To było dla mnie bardzo ważne. Zdawałem sobie sprawę, że przyszedł czas na decyzje, które zaważą na całym moim życiu – opowiada. Przyznaje, że pod wpływem swoich wychowawców myślał o drodze zakonnej. – Podobał mi się ich charyzmat. Przez rok byłem związany z nimi bliżej. W tym czasie rozmawiałem z ojcami i modliłem się o rozeznanie powołania. Jednocześnie pracowałem w rodzinnej firmie. Z moimi bliskimi byłem bardzo związany i to stanowiło też przeszkodę, by wkroczyć na drogę zakonną – wspomina.

Pomysł wyjazdu do Krakowa pojawił się w listopadzie 2015 roku. – Moja siostra marzyła o udziale w Światowych Dniach Młodzieży, a do tego bardzo zaprzyjaźniony z naszą rodziną kapłan zaczął nam opowiadać, że jest to niezwykłe wydarzenie, w którym Bóg działa. Bardzo mnie dotknęło to, że powiedział, iż jest tam wielu młodych, którzy modlą się o odnalezienie woli Bożej w swoim życiu, oraz że czuje się tam wielką moc tej modlitwy – dodaje. Ten ksiądz zwrócił uwagę José, że to jest dla niego taki ostatni czas na rozeznawanie, w którą stronę pójść, i kiedy wróci do Nikaragui, to na pewno będzie wiedział, czy ma zostać zakonnikiem. – Ja jednak byłem wciąż otwarty i nie wykluczałem małżeństwa. Całkowicie oddałem inicjatywę Bogu, bo ufam, że On wie, co dla mnie jest najlepsze – podkreśla. Przylot do Polski był możliwy dzięki temu, że wraz z siostrą wzięli kredyt, by wszystko opłacić. Twierdzi, że to była najważniejsza decyzja w jego życiu.

SMS

W lipcu 2016 roku, po zakończeniu kolejnego roku studiów w Katowicach, Ela wróciła do rodzinnego Koszalina. Wiedziała już, że w czasie Dni w Diecezjach będą mieli w domu czworo gości. Inicjatorem zaproszenia był jej brat (w 2023 roku przyjął święcenia kapłańskie). – Mieli to być Szwajcarzy, ale w ostatnich dniach przed przyjazdem okazało się, że będą dwie osoby z Nikaragui. Wtedy nie wiedziałam nawet, gdzie to państwo leży, ale egzotyczna nazwa działała na wyobraźnię – wspomina. Dodaje też, że przyjazd gości zbiegł się z pewnym kryzysem. – Ja nie bardzo chciałam uczestniczyć w ŚDM. Chciałam spędzić czas w domu, z rodziną, a do tego mieć czas na własne przemyślenia. Byłam pół roku po rozstaniu z chłopakiem i nie byłam zainteresowana nowymi relacjami. To wszystko sprawiło, że trzymałam dystans – wyznaje.

Tydzień w Koszalinie minął bardzo szybko i bez spektakularnych motyli w brzuchu. – W sumie to niewiele nawet rozmawialiśmy. Wkrótce José pojechał do Krakowa, a ja zostałam w domu – dodaje. Chłopak był rozemocjonowany tym, co zobaczył w Małopolsce. Napisał krótkiego SMS-a. Zaznaczył w nim, że Ela powinna tu przyjechać doświadczyć tego, co on – młodzieńczej radości, entuzjazmu i siły modlitwy. Dlaczego to zrobił? – Podobała mi się, ale ważniejsze było to, że czułem, iż powinna być w tym miejscu – wyjaśnia, a Ela dodaje: – Wiadomość odebrałam w poniedziałek, a w środę byłam w Krakowie. Dla nas przełomowy był ostatni dzień przed wylotem José do domu. Poszliśmy na spacer i tak się zaczęło. Od tamtej pory mieliśmy codzienny kontakt na jednym z komunikatorów. To jakoś szybko poszło...

„Chemia” to nie wszystko

José miał do załatwienia w Nikaragui kilka spraw. Jedną z nich była spłata zaciągniętego kredytu. Myślał jednak już bardzo intensywnie nad powrotem do Europy na dalsze studia. A Ela? Już kilka tygodni później poleciała ze swoją siostrą odwiedzić José w Ameryce Środkowej. – Już wtedy było wiele „chemii” między nami, ale nie mniej pytań i wątpliwości.

Było tak tym bardziej że nie wyobrażałam sobie związku na odległość, i to z chłopakiem z drugiego końca świata – wyjaśnia. Nic nie dzieje się jednak bez przyczyny. Ela modliła się bowiem o dobrego męża przez wstawiennictwo św. Józefa już od swojej osiemnastki przez 6 lat. – Dopiero po pół roku dotarło do mnie, że José to Józef i mocno wierzę, że jest mi on podarowany przez Oblubieńca Maryi. Wtedy przekonałam się, że powinnam zawalczyć o ten związek – wyjaśnia. W międzyczasie młodzi dbali o to, by odwiedzać się mniej więcej raz na pół roku.

José nieustannie szukał interesującego go kierunku studiów. To była dla młodych nadzieja na częstsze spotkania, bo kontakt mieli praktycznie każdego dnia. Niestraszna była im ośmiogodzinna różnica czasu. Łączyli się i poza zwykłymi rozmowami odmawiali... Różaniec, zawierzając siebie i swoje plany Maryi. – Ta modlitwa nas trzymała. Co ciekawe, łatwiej nam było wspólnie się modlić na odległość niż teraz – zaznacza Ela.

O tym, jak skuteczne było pośrednictwo Matki Bożej, przekonali się wkrótce. – Interesuję się odnawialnymi źródłami energii i odpowiedni kierunek znalazłem na uniwersytecie w Poznaniu. Złożyłem swoją aplikację, ale została odrzucona. Władze uczelni uznały, że moje studia z ojczyzny nie są kompatybilne z tymi w Polsce. Wiadomość z odmową José odebrał 12 grudnia, we wspomnienie NMP z Guadalupe, patronki Ameryki. Przyznaje, że to go trochę podłamało. Był jednak zdecydowany na przeprowadzkę do Polski, by móc być z Elą. – To był taki pierwszy krok do małżeństwa – podkreśla. O tym, by złożył odwołanie, przekonał go tato. Był przekonany, że znajdzie się jakieś rozwiązanie i powtarzał „Ufaj”. – Odpowiedź nadeszła 23 grudnia. Moja aplikacja dostała pozytywną opinię i zostałem przyjęty na studia. To był dla nas prezent pod choinkę – opowiada. – Po świętach kupiłem bilet, zapakowałem swoje dotychczasowe życie w dwie walizki i ruszyłem do Polski.

Korzenie w wierze

Dwa miesiące po rozpoczęciu studiów José oświadczył się Eli i rozpoczęły się przygotowania do ślubu. – Chciałam, by wszystko odbyło się wcześniej, ale zwyciężyła jednak logistyka. Chcieliśmy zaplanować pobyt w Polsce dla rodziny José, a to wymagało i finansów, i czasu. Małżeństwem jesteśmy od sierpnia 2019 roku – mówi. Kilka miesięcy wcześniej odbyły się Światowe Dni Młodzieży w Panamie. – Chcieliśmy tam być, ale przerosło nas to finansowo. Poza tym sytuacja José nie była łatwa. Jako obywatelowi spoza Unii Europejskiej, a do tego zdającemu akurat egzaminy podczas zimowej sesji studentowi, było bardzo trudno uzyskać zgodę na wyjazd.

Małżonkowie bardzo chcieliby po raz kolejny wziąć udział w ŚDM. Do Lizbony jednak znów nie pojadą. – Tym razem stają nam na drodze względy formalne. Odnowienie karty pobytu w Polsce dla José to czasochłonny proces, podczas którego nie może opuścić Polski. Obecne zezwolenie wygasło w lipcu. Bardzo nam szkoda, ale będziemy śledzić przekaz telewizyjny – mówi Ela. Wierzą jednak, że uda się wyjechać na kolejne ŚDM. – To wydarzenie jest dla nas czymś szczególnym, co nas połączyło i zbudowało nasz związek. Wracając do tych przeżyć, sięgamy do korzeni, które chcemy pielęgnować. Mamy świadomość, że to cały czas będzie umacniać nasze małżeństwo – podkreśla Ela, a José dodaje z przekonaniem: – Musimy! Znikną formalne przeszkody, a poza tym nasz syn, 1,5-roczny Dominik, będzie już trochę starszy i będzie łatwiej.

Na razie o rozwój swoich relacji i wiary dbają w Polsce. Uczestniczą w spotkaniach wspólnoty Świeckich Uczniów Krzyża, która spotyka się w Centrum Formacji Rodziny w Czmońcu prowadzonym przez Siostry Uczennice Krzyża. Na początku lipca brali też udział już po raz drugi w rekolekcjach dla rodzin organizowanych przez siostry w Koszalinie. – Nie zrezygnujemy ze spotkań i rekolekcji – zaznaczają. – Potrzebujemy wspólnoty, żeby wzrastać, i chcemy się jej trzymać. •

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.