Zbyt często skupiamy się na ciemności, podczas gdy Bóg już dawno znalazł rozwiązanie

Marcin Jakimowicz

GN 14/2023 |

publikacja 06.04.2023 00:00

Zmartwychwstał, „gdy jeszcze było ciemno”. Może pogrążony w depresji, mroku, niepewności płaczesz przy grobie… który jest już pusty? Jezus czeka na ciebie w ogrodzie i ma przygotowaną odpowiedź, nawet w sytuacji niemożliwej do rozwiązania.

Zbyt często skupiamy się na ciemności, podczas gdy Bóg już dawno znalazł rozwiązanie shutterstock

Zmartwychwstanie kojarzymy z blaskiem, kosmiczną eksplozją, atomowym rozbłyskiem, snopem światła rozdzierającym kryjące ziemię ciemności. Tak przedstawiane jest na ikonach czy słynnym, zbudowanym na zasadzie kontrastu obrazie Matthiasa Grünewalda, z którego wprost wylewa się jasność. Tymczasem Jezus zmartwychwstał „wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno”. To wówczas złamał pieczęcie śmierci!

To jedno z najważniejszych odkryć na mojej duchowej ścieżce ma bardzo praktyczny wymiar i jest ogromnym pocieszeniem, potężnym zastrzykiem nadziei. Gdy zapłakana Maria Magdalena przybiegła do grobu, było jeszcze ciemno. Stała, płacząc, przy grobie, który… był już pusty! Czy to nie opowieść o nas?

Pocieszenie

Zbyt często skupiamy się na ciemności, na cieniu, podczas gdy Bóg już dawno znalazł rozwiązanie.

Przykład moich przyjaciół: – Pojechałam w góry na Słowację – opowiadała mi Agnieszka. – Wieczorem wszyscy zgromadzili się przy ognisku. Usiadłam i ja. Byłam rozgoryczona, załamana. Wszyscy śpiewali piosenki, rozmawiali, a ja użalałam się nad sobą. Miałam wielkiego doła. „Nigdy nikogo nie spotkam” – chlipałam. „Już do końca życia będę sama”. Przepłakałam pół wieczoru. Wołałam: „Duchu Święty, musisz coś z tym zrobić, bo już dłużej nie wytrzymam”. A obok mnie siedział Michał. Człowiek, który dokładnie dwa lata później (co do dnia!) został moim mężem. Dopiero potem zorientowaliśmy się, że to ta sama data… Użalałam się nad sobą, a Bóg już dawno znalazł odpowiedź.

Noc przesadza – pisał w „Łuku triumfalnym” Erich Maria Remarque. To również duchowa wskazówka.​ Noc wsącza w nas pokusę, że ciemność nigdy się nie skończy, a wyśpiewywane przez Marka Knopflera pocieszające słowa: „Nie martw się, po każdej burzy nadchodzi słońce”, brzmią wówczas jak nieśmieszny żart, obietnica bez pokrycia czy familiarne poklepanie po ramieniu z nieodłącznym: „Będzie dobrze, zobaczysz”. To, że Jezus zmartwychwstaje, gdy jest ciemno, oznacza, że życie objawia się już w tym, co dla nas ciemne, trudne, niezrozumiałe, niemożliwe do rozwiązania. W martwej sytuacji. My zazwyczaj skupiamy się wówczas na rozdrapywaniu ran, nuceniu mantry: „A myśmy się spodziewali”, roztrząsamy filozoficzne zagadnienia dotyczące „śmierci Boga”, a On w tym czasie spaceruje już po ogrodzie. Czeka na spotkanie.

Spacer w ogrodzie

Od lat dotykają mnie dwa opisy spotkań w ogrodzie. Tego z Marią Magdaleną, która skupiona na swej rozpaczy myli Mesjasza ze zwykłym ogrodnikiem, i tego, które miało miejsce 1900 lat później, gdy Faustyna i Jezus… nieoczekiwanie wpadli na siebie o poranku. „Po Mszy Świętej wyszłam do ogrodu, aby sobie odprawić rozmyślanie, ponieważ o tej porze jeszcze pacjentów nie było w ogrodzie, więc byłam swobodna” – notowała największa polska mistyczka. „Kiedy rozmyślałam o dobrodziejstwach Bożych, serce moje rozpalało się tak silną miłością, że zdawało mi się, że pierś mi rozsadzi. Wtem stanął przede mną Jezus i rzekł: »Co ty tu robisz tak wcześnie?«. Odpowiedziałam: »Rozmyślam o Tobie, o Twoim miłosierdziu i dobroci ku nam. A Ty, Jezu, co tu robisz?«»Wyszedłem na twoje spotkanie, aby cię obsypać nowymi łaskami. Szukam dusz, które by łaskę Moją przyjąć chciały«” (Dz 1705).

„Modlitwa jest wyjściem na spotkanie. Wchodząc w modlitwę, wychodzimy na spotkanie. Wszystko, co robimy, jest po to, by spotkać. Wiem jedno: On chce tego spotkania. A skoro On chce, to to zmienia postać rzeczy” – pisał ks. Józef Tischner. „Bóg potrzebuje człowieka. Nieustannie, wytrwale wychodzi nam na spotkanie, jeśli tylko zapragniemy Go poznać” – dodawał Joshua Abraham Heschel.

Jezus ma przygotowaną odpowiedź w sytuacji, która po ludzku jest nie do rozwiązania. Takie przecież było doświadczenie siostry Faustyny, która umierała z poczuciem, że nie spełniła swego posłannictwa, bo nie założyła zgromadzenia, o które prosił ją sam Jezus. Założył je ksiądz Michał Sopoćko, który z kolei, umierając przy ulicy Poleskiej w Białymstoku, nie doczekał dokumentów Watykanu orzekających prawdziwość objawień. Oboje ratowało wezwanie: „Jezu, ufam Tobie”, bo choć widzieli zapowiedziane przez Jezusa „dzieło jakby w całkowitym zniszczeniu”, ufali, że Bóg w tej sytuacji znalazł już rozwiązanie. Nawet wówczas, gdy wszystkie ludzkie środki zawodziły.

Wyjdź z grobu!

Marta i Maria mówiły w desperacji: „Gdybyś tu był, nasz brat by nie zginął”. I choć wszystkie „okoliczności przyrody” krzyczały o tym, że ich Przyjaciel, wypowiadając słowa: „Ta choroba nie zmierza ku śmierci”, tym razem się pomylił i przyszedł za późno, siostry w końcu doświadczyły tego, że ostatnie słowo należy do Boga. Podobne doświadczenie miał Jair, który słyszał szloch domowników opłakujących jego zmarłą córeczkę. Gdy w tę martwą, grobową sytuację wkroczył Jezus, zatriumfowało życie. – W jednym opisie ewangelicznym dziewczynka jest umierająca, w drugim – martwa – opowiada abp Grzegorz Ryś. – Jair prosi, aby Nauczyciel przyszedł i położył na nią ręce. Całe wydarzenie zaczyna się więc od tego, że widzimy ojca, który bardzo kocha swoją dwunastoletnią córkę. Jest gotów zrobić wszystko, by ratować jej życie. Przybiega do Jezusa. Widzimy tu piękną miłość ojcowską. Potem jest powiedziane, że po drodze Jezusa dotyka kobieta, która od dwunastu lat cierpi na upływ krwi. Pierwsze słowo, jakie Jezus do niej mówi, brzmi: córko. Tak naprawdę chodzi o pokazanie ich relacji. Relacja Jezusa do niej jest taka sama jak Jaira do swojego dziecka.

On już znał rozwiązanie!

– Bóg się o nas troszczy. Jeśli Pan nie zbuduje domu, próżno się trudzić. Bóg wybrał sobie to miejsce na uzdrawianie. Uzdrawia przede wszystkim mnie samą – słyszę od s. Anny Bałchan w budowanym katowickim Domu św. Józefa. – Kilkanaście lat temu dostałyśmy dom, w którym dziś pracujemy. Szukałyśmy budynku, nie mając żadnej kasy. Znalazł się cudem. Wyremontowaliśmy go. Wszystko poza kaplicą. Jak znajdziesz sponsora na remont kaplicy? Poprosiłam naszego fachmana o sporządzenie kosztorysu. Zrobił to. Tego samego dnia, nic nie wiedząc o moich poczynaniach, nasza przełożona rozmawiała z abp. Damianem Zimoniem. „Kiedy poświęcenie budynku?” – zapytał. „Jak tu święcić, jak nie ma kaplicy?” – odparła. Po kilku dniach znów się z nim spotkała, a on wręczył jej kopertę. Przyniosła ją do naszego ośrodka. Otworzyłyśmy i okazało się, że było… dokładnie tyle, ile w kosztorysie! A przecież wszystko działo się poza nami!.

– Jezus, zmartwychwstając w mroku, wydobywa z ciemności martwych duchowo i fizycznie ludzi. Jego zwycięstwo dokonuje się w mroku. Maria Magdalena „stoi nad grobem, płacząc”. W tej Ewangelii zachwyca mnie gra słów; dwukrotnie czytamy o tym, że Maria się odwróciła. Widzimy ją, jak pochyla się do grobu. To siła ciążenia, która pcha ją do rozpaczy – opowiadał mi o. Wojciech Jędrzejewski.

Benedyktyn o. Piotr Rostworowski wielokrotnie pisał o spotkaniu Jezusa w martwej ciszy, gdy „jeszcze jest ciemno”. Był spowiednikiem kard. Wojtyły, a ks. Blachnicki radził się go w najważniejszych kwestiach dotyczących Ruchu Światło–Życie. Tłumaczył Pieśń nad Pieśniami. „Mistyk! Mąż opatrznościowy” – mówili o nim ludzie, do których napisał niemal 30 tysięcy listów. „Człowiek musi przyjąć tajemnicę słabości. Święty Paweł pięknie mówi, że słabości nie trzeba się bać. Trzeba potrafić wielu rzeczy nie potrafić (por. 2 Kor 12,10). Jestem mocny, bo mieszka we mnie moc Chrystusowa. Chrystus jest mocny. Chrystus jest ważny. My nie jesteśmy mocni. Jesteśmy zwolnieni z obowiązku bycia mocnymi i ważnymi. To bardzo cenne zwolnienie, bardzo cenna dyspensa” – pisał.

24 minuty ciszy

Jasne, to ogromna próba wiary, desperackie chwycenie się słów, że jeśli powiedział: „Trzeciego dnia zmartwychwstanę”, to znaczy, że się nie mylił. To chwila bezradnej ciszy, gdy stoimy nad grobem, nie wiedząc, że Bóg czeka już na nas w ogrodzie. A może właśnie ta cisza jest w tym doświadczeniu najcenniejsza?

– W pierwszą rocznicę śmierci o. Joachima Badeniego postanowiłem uczcić jego pamięć, słuchając jego konferencji – opowiadał o. Paweł Kozacki, będący przeorem klasztoru, w którym umierał dominikanin-arystokrata. – Dostałem nową książkę z płytą CD. „Jedyna książka na rynku wydawniczym, która jest zapisem cyklu konferencji o. Badeniego, wraz z płytą CD z oryginalnymi nagranymi konferencjami” – głosiła reklama. Włożyłem płytkę do odtwarzacza, siadłem wygodnie w fotelu i zamieniłem się w słuch. A tu… cisza. Podchodzę do aparatury, zwiększam natężenie głosu: cisza… Przekładam płytkę do komputera. Może to nagranie w mp3, którego nie czyta odtwarzacz? Cisza… „Co jest? Może ojciec Joachim zaczął konferencję od chwili milczenia i zaraz zacznie mówić?”. Przerzuciłem płytkę do odtwarzacza i słucham: cisza. 24 minuty i 29 sekund ciszy! I wówczas przypomniałem sobie, co mi ojciec Joachim kiedyś w czasie spowiedzi mówił o wyciszeniu. Nie spodziewałem się jednak, że rok po swojej śmierci zadba o to, bym się zatrzymał i posiedział w ciszy”.•

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.