publikacja 23.02.2023 00:00
25 lat temu ratyfikowany został Konkordat między Stolicą Apostolską i Rzecząpospolitą Polską. Dokument korzystny dla Polski, bo korzystny dla jej obywateli.
Aleksander Dunin-Kęplicz /PAP/CAF
Zawarcie konkordatu. Podpisują nuncjusz apostolski abp Józef Kowalczyk i min. spraw zagranicznych Krzysztof Skubiszewski.
Dokument przyjaznego rozdziału Kiedy na początku 1998 roku zapadła decyzja o ratyfikowaniu Konkordatu między Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą Polską, poseł Piotr Ikonowicz wezwał Sejm do uczczenia minutą ciszy „ofiar konkordatu”.
Ten groteskowy gest dobrze ilustrował histerię, jaką wokół już zawartej, lecz jeszcze nie ratyfikowanej umowy wzbudzili i przez prawie pięć lat podgrzewali lewicowi politycy. Postkomunistyczni parlamentarzyści z pomocą przychylnych mediów roztaczali wizję Polski rządzonej według prawa szariatu, straszyli końcem demokracji i drugim Iranem. Zabiegi te nie zapewniły lewicy uznania Polaków, którzy w połowie 1997 roku oddali rządy w ręce koalicji Akcja Wyborcza Solidarność – Unia Wolności. Nowa władza szybko doprowadziła sprawę konkordatu do końca, dzięki czemu 23 lutego 1998 r. doszło wreszcie do ratyfikowania dokumentu. Dokładnie 25 lat temu podpisali go w Warszawie prezydent Aleksander Kwaśniewski i w Watykanie papież Jan Paweł II. Prezesem Rady Ministrów był w tym czasie Jerzy Buzek. Posłużyło to komentatorom do wskazania ciekawego paradoksu: umowę z Kościołem katolickim podpisywał prezydent agnostyk za rządów premiera luteranina.
Dwa miesiące później konkordat wszedł w życie i… żadna rewolucja się nie wydarzyła. Przeciętny Polak nawet nie zauważył jakichkolwiek większych zmian, z jednym wyjątkiem: pary pobierające się w kościele nie były już zmuszane do uczestnictwa w podwójnym ceremoniale, osobno cywilnym i kościelnym. Śluby konkordatowe stały się od tamtej pory preferowaną przez większość narzeczonych normą.
Oczywiście to tylko jeden z elementów, które przyniósł konkordat. Umowa między Stolicą Apostolską i Rzecząpospolitą Polską reguluje wszystkie istotne relacje państwo–Kościół i chroni prawa obywateli w zakresie wolności religijnej.
Choć żyjemy z konkordatem ćwierć wieku, działacze lewicy pozostają wierni swojej narracji o szkodach, jakie ta umowa wyrządza Polakom. Już zapowiadają, że do najbliższych wyborów pójdą z postulatem jej wypowiedzenia. Zanim zatem otrzymamy kolejną porcję „konkordatowych strachów”, przyjrzyjmy się temu, czym jest konkordat i co nam daje.
Akt normalności
Przypomnijmy najpierw, że konkordat nie jest dla Polaków czymś nowym. Regulował już relacje państwo–Kościół w II Rzeczypospolitej od roku 1925. 12 września 1945 r. zerwali go rządzący w Polsce z mandatu Moskwy komuniści. Było to przygotowanie gruntu pod atak na Kościół. W rzeczy samej był to zamach na podstawowe swobody obywatelskie Polaków, którzy w przytłaczającej większości byli katolikami. Plany włodarzy PRL w dużej mierze pokrzyżowała zręczna strategia prymasa Stefana Wyszyńskiego i to jemu przypisać należy największą zasługę przeprowadzenia Kościoła w Polsce przez ten trudny czas.
Po upadku komunizmu było rzeczą naturalną przywrócenie normalnych relacji państwo–Kościół, podobnych do tych, jakie funkcjonują w wielu krajach świata. Stąd też zawarcie konkordatu w lipcu 1993 roku było dla Polaków aktem sprawiedliwości i w praktyce nie budziło sprzeciwów. Upadek solidarnościowego rządu Hanny Suchockiej nie pozwolił na formalne dokończenie procedury, a dominacja lewicy w kolejnej kadencji parlamentu opóźniła je o prawie pięć lat.
Model porozumienia
Obowiązujący w Polsce konkordat jest zgodny ze standardami państw demokratycznych, które wolność religijną uznają za jedno z podstawowych praw człowieka. Dokument ten gwarantuje rozdział Kościoła od państwa. Istnieją dwa modele takiego rozdziału. Jednym, z nich jest „radykalna separacja”. Reprezentuje ją Francja, która w imię „świeckości państwa” eliminuje ze sfery publicznej wszelkie elementy religijne. Zimny dystans Republiki wobec religii jest spuścizną idei rewolucyjnych, a zasada laïcité stanowi tam rodzaj idei nadrzędnej, by nie powiedzieć religii państwowej. Polska przyjęła model „rozdziału przyjaznego”, jaki funkcjonuje w większości państw europejskich i w USA. Zakłada on bezstronność państwa w sprawach religii i światopoglądu. Oznacza to, że państwo nie preferuje i nie narzuca obywatelom żadnej ideologii, ani religijnej, ani laickiej. W tym modelu obywatele sami wybierają wartości, według jakich chcą żyć, i według tego wyboru mają prawo wychowywać swoje dzieci. Przyjazny rozdział Kościoła od państwa oznacza harmonijne współistnienie rzeczywistości religijnej i świeckiej. Obie te rzeczywistości uzupełniają się, a nie wykluczają.
Odbiciem takiego modelu jest ratyfikowany 25 lat temu konkordat. Rzeczpospolita Polska i Stolica Apostolska podkreślają w preambule, że jest on wyrazem dążenia „do trwałego i harmonijnego uregulowania wzajemnych stosunków”. Strony powołują się m.in. na fakt, że „religia katolicka jest wyznawana przez większość społeczeństwa polskiego”, a także na powszechne zasady prawa międzynarodowego, „łącznie z normami dotyczącymi poszanowania praw człowieka i podstawowych swobód oraz wyeliminowania wszelkich form nietolerancji i dyskryminacji z powodów religijnych”. Na jego mocy Kościół zachowuje prawo do obsadzania urzędów kościelnych, poczynając od biskupów, i nie musi ubiegać się w tej kwestii o zgodę władzy świeckiej. Konkordat gwarantuje swobodę kontaktów Kościoła w Polsce ze Stolicą Apostolską i z innymi instytucjami, wspólnotami czy organizacjami w kraju i za granicą. Potwierdza też zasadę rezydowania w Polsce nuncjusza apostolskiego, a w Rzymie polskiego ambasadora przy Stolicy Apostolskiej.
Prawa i obowiązki
Jednym z ważnych i dla przeciętnego obywatela najbardziej zauważalnym skutkiem konkordatu są wspomniane tzw. małżeństwa konkordatowe. „Od chwili zawarcia małżeństwo kanoniczne wywiera takie skutki, jakie pociąga za sobą zawarcie małżeństwa zgodnie z prawem polskim” – czytamy w artykule 10. Konkordat zapewnia Kościołowi swobodę organizacji kultu publicznego. Na jego mocy państwo zobowiązuje się do stworzenia warunków dla wykonywania praktyk religijnych i korzystania z posług religijnych osobom przebywającym w szpitalach, więzieniach i innych placówkach tego rodzaju.
Konkordat zapewnia Kościołowi stabilne zasady prowadzenia własnych szkół. Szanując prawo rodziców do wychowywania dzieci, „gwarantuje naukę religii (na zasadzie dobrowolności) w szkołach i przedszkolach prowadzonych przez administrację państwową i samorządową”. Daje też Kościołowi prawo posiadania własnych środków przekazu, jak i możliwość emitowania swoich programów w publicznej radiofonii i telewizji.
Kościół ze swej strony zobowiązuje się w konkordacie do zachowywania przepisów prawa polskiego, co ma odbicie w większości punktów umowy. Na przykład zgodnie z jej zapisami „żadna część terytorium polskiego nie będzie włączona do diecezji lub prowincji kościelnej mającej swą stolicę poza granicami Rzeczypospolitej Polskiej” ani też „żadna diecezja mająca swą stolicę w Rzeczypospolitej Polskiej nie będzie się rozciągała poza granice Państwa Polskiego”. Podobnie biskup należący do Konferencji Episkopatu Polski nie może należeć do krajowej Konferencji Episkopatu w innym państwie ani też biskup, który nie jest obywatelem polskim, nie może należeć do Konferencji Episkopatu Polski.
Do tej pory nie został wdrożony artykuł 22 konkordatu, dotyczący kwestii finansowania Kościoła. W punkcie 2 czytamy: „Przyjmując za punkt wyjścia w sprawach finansowych instytucji i dóbr kościelnych oraz duchowieństwa obowiązujące ustawodawstwo polskie i przepisy kościelne Układające się Strony stworzą specjalną komisję, która zajmie się koniecznymi zmianami. Nowa regulacja uwzględni potrzeby Kościoła, biorąc pod uwagę jego misję oraz dotychczasową praktykę życia kościelnego w Polsce”.
Wiele państw rozwiązuje tę sprawę na zasadzie podatku kościelnego, natomiast Kościół w Polsce wciąż jest utrzymywany zasadniczo z ofiar wiernych. Rozmowy na temat zmodyfikowania sposobu finansowania ruszyły w 2012 roku, lecz po zmianie układu politycznego jak na razie ich nie podjęto.
To nasze prawo
Jednym ze skutków zawarcia polskiego konkordatu było przyznanie podobnych praw innym Kościołom i związkom wyznaniowym. Zawarcie umowy zobowiązało państwo do stworzenia specjalnych ustaw, dających im uprawnienia analogiczne do tych, jakie otrzymał Kościół katolicki.
Warto zauważyć, że Konkordat między Stolicą Apostolską i Rzecząpospolitą Polską nie jest żadnym wyrazem łaskawości państwa, lecz po prostu gwarancją podstawowych swobód obywatelskich. Państwo stanowią przecież jego obywatele, zatem sprawujący w nim władzę mają obowiązek ułatwiać im realizowanie tego, co dla nich ważne, a nie utrudniać i narzucać swój światopogląd.
Konkordat określił i ustabilizował wzajemne prawa i obowiązki państwa i Kościoła. To przyniosło wiele korzyści i państwu, i Kościołowi. Czyli nam wszystkim.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.