Jak trwoga to do Boga

GN 6/2011

publikacja 15.02.2011 11:05

O potrzebie szukania sensu w cierpieniu i o tym, jak może chorym pomóc szpitalny kapelan, z ks. Stanisławem Warzeszakiem rozmawia Bogumił Łoziński.

Jak trwoga to do Boga Jakub Szymczuk/Agencja GN Ks. prof. Stanisław Warzeszak

Bogumił Łoziński: W imię ideologii laickiej lewica postuluje wycofanie kapelanów ze szpitali. Czy realnie istnieje takie niebezpieczeństwo?

Ks. Stanisław Warzeszak: - Pojawiają się takie postulaty, ale według mnie nie mają większych szans powodzenia. Sytuacje, które zdarzają się w Anglii, gdzie pielęgniarka jest zwalniana z pracy, bo zasugerowała chorej, aby przed operacją się pomodliła, w Polsce nie mają miejsca, choć są środowiska, które tego chcą. W Polsce ataki dotyczą sprawy wynagradzania. Lewicowi politycy twierdzą, że pensje kapelanów w szpitalach są co najmniej dwukrotnie wyższe niż pielęgniarek. Tymczasem to jest nieprawda, takie stwierdzenia są wysuwane, aby wywołać zgorszenie, negatywnie nastawić społeczeństwo do kapelanów. W rzeczywistości pracując na pełnym etacie, otrzymują oni pensję porównywalną z wynagrodzeniem pielęgniarek, tyle że zatrudnienie w pełnym wymiarze godzin to rzadkość. Na przykład w Warszawie na około 100 szpitali na pełnym etacie jest mniej niż 10 księży.

A gdyby zrezygnowali z wynagrodzenia?

- To z czego by się utrzymywali? Przecież w większości przypadków to ich podstawowe zajęcie. Kapelan nie pracuje w określonych godzinach, jest do dyspozycji chorych 24 godziny na dobę. Nawet jeśli jest zatrudniony na pół etatu, to w rzeczywistości wykonuje wszystko, co jest konieczne, nie może odmówić udzielenia sakramentu choremu, który go o to prosi, bo już „skończył pracę”. Kapłan otrzymuje etat w szpitalu dopiero, gdy ma on ok. 500 łóżek. Na przykład w szpitalu na ul. Banacha w Warszawie jest 1600 łóżek i dwóch kapelanów, a więc na jednego przypada 800 chorych. Jednak najczęściej kapłani są zatrudnieni na ćwierć czy pół etatu, choć w praktyce pracują na cały etat. Jest także inny argument – podobnie jak w przypadku katechetów, prawo stanowi, że za pracę należy się wynagrodzenie.

Jaki jest status prawny kapelana w szpitalu?

- Problem polega na tym, że nie ma pełnego umocowania prawnego, brak jest umowy z państwem, która określałaby status kapelanów. Obecnie we współpracy z ministerstwem zdrowia staramy się opracować dokument w tej sprawie, jednak atmosfera polityczna, nagonka lewicy na Kościół, temu nie sprzyja, więc prace idą wolno. Kościół, opierając się na doświadczeniach innych krajów europejskich, np. Hiszpanii czy nawet laickiej Francji, gdzie status kapelana jest bardzo dobrze określony, ma projekt takiego dokumentu.

To na jakiej podstawie prawnej kapelani pełnią swoją posługę?

- Na podstawie paragrafu 5. konkordatu, który daje duchownym prawo wstępu do szpitali. Przewiduje on bowiem, że państwo powinno zapewnić Kościołowi warunki do pełnienia jego misji. W praktyce są zatrudniani na podstawie umowy z dyrektorem szpitala, ale to zależy od jego decyzji.

A są przypadki, gdy dyrektor nie zgadza się na obecność kapelana w szpitalu?
– Na mniej więcej tysiąc szpitali państwowych w Polsce, w których pracuje od tysiąca do półtora tysiąca kapelanów, nie znam takiego przypadku, choć zdarzają się takie sytuacje w placówkach prywatnych. Jednak nawet wówczas chory czy jego rodzina mają prawo indywidualnie wezwać kapłana. Posługa duchownego w szpitalu wynika z potrzeby chorych. Według badań socjologicznych 80 procent Polaków życzy sobie obecności kapelana w szpitalu, przeciwnego zdania jest tylko osiem procent.

Na czym polega praca kapelana w szpitalu?
– Najważniejsza jest posługa sakramentalna: spowiedź, Msza św., sakrament namaszczenia chorych czy roznoszenie Najświętszego Sakramentu po salach, co zajmuje nawet kilka godzin dziennie. Jednak w pracy kapelana chodzi także o towarzyszenie osobie chorej, bycie przy niej w trudnej sytuacji, wsparcie na poziomie ludzkim, pomoc w odkryciu sensu choroby, cierpienia. Bycie w szpitalu jest dla chorego związane ze stresem, a obecność kapelana, możliwość porozmawiania z nim, poradzenia się, jest ważna. Dlatego duchowny powinien być bardzo delikatny, umieć wczuć się w sytuację chorego, a w konsekwencji być dla niego znakiem miłości Boga. Dla kapelana szpital to rodzaj parafii, a chorzy to parafianie, których powinien obdarzać pasterską miłością. Księża są dla wszystkich, ale nie narzucamy się, nie chodzimy od łóżka do łóżka i nie nawracamy na siłę. Istotna jest sama obecność osoby duchownej, która zwraca uwagę na wymiar nadprzyrodzony ludzkiej egzystencji, na Boga. Dlatego ważne jest, aby kapelan był umiejscowiony w strukturach szpitala na stałe, był nieustannie obecny wśród chorych, a nie tylko zapraszany w wyjątkowych przypadkach.

Taka posługa wymaga specjalnych umiejętności. Czy kapelani są do niej szkoleni?
– Duszpasterstwo służby zdrowia organizuje specjalne szkolenia w ramach corocznych rekolekcji. W Krakowie bonifratrzy otwierają szkołę dla kapelanów szpitalnych. Jeśli uda się uregulować prawnie status kapelana, to moglibyśmy dla nich stworzyć na wydziałach teologicznych nawet podyplomowe studia, które byłyby podstawą do podjęcia pracy w szpitalu.

Czy posługę kapelana pełnią tylko księża, czy też świeccy, np. kobiety szafarki, które roznoszą Najświętszy Sakrament?
– Katolicy świeccy także są bardzo zaangażowani w pracę w szpitalach, szczególnie pomagają w hospicjach, znam też przypadki szafarek, które roznoszą Komunię św. Świeckim czasem łatwiej dotrzeć do chorego niż kapłanowi, i przygotować go na kontakt z księdzem. Tyle że ich pracę określiłbym jako pomoc duszpasterską, a nie pełnienie funkcji kapelana, z którą związana jest posługa sakramentalna.

W Polsce maleje liczba osób regularnie uczęszczających do kościoła. Czy także w szpitalach mniej chorych korzysta z posługi kapelanów?
– W szpitalach nie ma takiego zjawiska. Wśród chorych wciąż jest aktualna postawa: „jak trwoga to do Boga”. Spotkanie z Chrystusem daje potrzebującym siłę do znoszenia cierpienia, uspokaja wewnętrznie. Oczywiście są przypadki tak wielkich uprzedzeń do Kościoła, że żadna rozmowa nie wchodzi w grę, ale zdarza się, że nawet ludzie z takimi postawami zmieniają swoje nastawienie i nawracają się. Polacy są narodem bardzo religijnym i w sytuacji cierpienia szukają pocieszenia w religii, nawet jeśli nie mają głębokiej wiary.

W orędziu na tegoroczny Światowy Dzień Chorego, który jest obchodzony zawsze 11 lutego, Benedykt XVI zachęca cierpiących, by „byli gotowi naśladować Chrystusa”. Jaki jest chrześcijański sens cierpienia?
– Dobrze, że Jan Paweł II ustanowił Światowy Dzień Chorego – w tym roku będziemy go obchodzić po raz XIX. Za każdym razem papież wystosowuje z tej okazji specjalne orędzie, które pokazuje jakiś aspekt cierpienia. W tym roku Benedykt XVI zachęca do kontemplacji cierpiącego oblicza Chrystusa, który wziął na siebie ludzkie cierpienie wszystkich czasów i miejsc, w tym nasze cierpienia, nasze trudności i nasze grzechy. Papież podkreśla, że w obliczu Chrystusa kontemplujemy twarz każdego cierpiącego człowieka. Bóg stał się człowiekiem, aby podjąć ból każdego z nas. Z tej perspektywy nasze cierpienie nabiera głębokiego sensu, bo największym dramatem człowieka jest pozostanie wobec cierpienia osamotnionym. A człowiek odrzucony społecznie z powodu swej choroby zaczyna szukać wyjścia z tej sytuacji w eutanazji, po prostu nie chce żyć. Tymczasem wiara uświadamia nam bliskość Boga, który jest Bogiem Wcielonym, współcierpiącym z nami w naszej chorobie i trudzie egzystencji, który zbawił nas na drodze cierpienia. Ta bliskość Boga nadaje naszemu cierpieniu sens. Choć ono nie znika, jednak jesteśmy w stanie je znieść. Poprzez zjednoczenie z Bogiem człowiek wierzący przyjmuje swoje cierpienie jako coś, co niesie wartość, bo prowadzi nas do zjednoczenia z Bogiem.

Dążenie do eutanazji to skutek braku miłości?
– Prośba o eutanazję to dramatyczny krzyk o zainteresowanie, o miłość, o bliskość. Dziś człowiek umiera w samotności. W Skandynawii 75 procent zmarłych jest poddawanych kremacji, a ich bliscy w większości przypadków nawet nie odbierają prochów. Więzi rodzinne, społeczne zostały zerwane. Mentalność eutanazyjna pokazuje kryzys wiary w Boga, ale także w człowieka. Na szczęście w Polsce wciąż jest silne poczucie solidarności w cierpieniu, potrzebujący szukają oparcia w Bogu i drugim człowieku i wciąż je znajdują.