Koptowie na celowniku

Beata Zajączkowska

publikacja 21.01.2011 08:55

Noga 6-letniej Karen jest podziurawiona jak sito. Dostała odłamkami bomby, która wybuchła w Nowy Rok przed koptyjskim kościołem w Aleksandrii. W świątyni właśnie kończyło się nabożeństwo.

Koptowie na celowniku pap/epa/gn Koptowie na ulicach Kairu protestują przeciw prześladowaniom

Nie pamiętam takiej masakry – mówi Mina Jean, chirurg pracujący w szpitalu w Aleksandrii, który jako pierwszy ratował rannych. Jest Koptem. Uczestniczył w noworocznym nabożeństwie w kościele al-Qiddis-sine w Aleksandrii. – Gdyby bomba wybuchła kilka minut później, ofiar byłoby znacznie więcej. W kościele modliło się ponad 1000 osób – dodaje.

Kopt znaczy Egipcjanin
Było po północy. Pierwsi ludzie wychodzili z kościoła, kiedy rozległ się huk. Eksplodowała bomba umieszczona przez zamachowca samobójcę w zaparkowanym nieopodal samochodzie. Na miejscu zginęło 21 osób, kolejne 5 zmarło w wyniku obrażeń, ponad 100 jest rannych. Siła wybuchu była tak wielka, że z okolicznych domów i meczetu wyleciały szyby i natychmiast wybuchł pożar. Po zamachu doszło do ulicznych starć między chrześcijanami i muzułmanami. Policja użyła gazu łzawiącego i gumowych kul. Wielu Koptów na białych koszulach wymalowało sobie krwią zabitych czerwone krzyże. Sprzeciwili się też rozporządzeniu lokalnych władz, które nakazały usunąć ze świątyni ślady zamachu. – Wierni chcą zachować na ścianach ślady krwi. Dla nich jest to krew męczenników – mówi proboszcz ks. Makar Mena.

Zamachowiec podobno zamierzał wejść do świątyni. Zmienił plany, kiedy zobaczył stojących przed bramą policjantów. Wciąż nie wiadomo, kto stoi za zamachem. Podejrzewa się o to iracką bojówkę Al-Kaidy o nazwie „Islamskie Państwo Iraku”. Coraz częściej słychać jednak głosy, że za masakrę mogą być odpowiedzialne egipskie ugrupowania fundamentalistyczne, niechętne obecności chrześcijan w tym kraju i nieprzyjmujące do wiadomości, że to islam jest tu religią napływową. Koptowie żyją na tym terenie od początku chrześcijaństwa, a nazwa „Kopt” (którą wymawia się w Egipcie jako „ghipt”) oznacza po prostu Egipcjanina.

Prezydent Egiptu Hosni Mubarak zapowiedział, że „odetnie rękę żmii terroryzmu”. Te słowa nie wystarczyły jednak, by uciszyć polemiki, jakie rozgorzały po zamachu. Zwierzchnik Koptów w Egipcie, Szenuda III, oskarżył rząd o niedostateczną ochronę chrześcijan. Zamachy były bowiem zapowiadane, a prezydent obiecał chronić miejsca kultu. W noc zamachu przed kościołem było zaledwie 3 policjantów. Obecnie otacza go cały kordon i wozy opancerzone. Wprowadzono też zakaz parkowania samochodów przy kościołach. W sumie do ochrony koptyjskich chrześcijan w Egipcie oddelegowano 70 tys. policjantów. Tymczasem w wigilię prawosławnego Bożego Narodzenia, obchodzonego według kalendarza juliańskiego 7 stycznia, przed leżącym 200 km od Kairu kościołem w Minya policja znalazła kolejną bombę domowej roboty.

Zabijają w Boże Narodzenie
Pojawiają się zapowiedzi kolejnych zamachów. Na stronie internetowej „Mudżahedin” autor podpisujący się jako „Emir” zapowiada, że „kolejna eksplozja nastąpi szybko” i dodaje: „uprzedziłem was, Allah jest mi świadkiem”. Pisze też, że zamachy skończą się dopiero, gdy zostaną uwolnione Wafa Constantine i Camelia Shehata. Są to koptyjskie kobiety, które według fundamentalistów nawróciły się na islam, a teraz siłą są przetrzymywane w którymś z klasztorów. Ten sam warunek pojawił się dwa miesiące temu po masakrze w syrokatolickim kościele w Bagdadzie Wtedy zginęło 46 chrześcijan. Tymczasem świadkowie, w tym także muzułmanie, zeznają, że żadna z kobiet nie przeszła na islam. Obie przez jakiś czas przebywały u swych muzułmańskich przyjaciół po kłótni z mężami, którzy są koptyjskimi kapłanami. Schroniły się w klasztorze, ponieważ istnieje realne zagrożenie, że zostaną porwane przez islamskich fundamentalistów.

Zamach w Aleksandrii pokazuje, że islamska strategia terroru wobec chrześcijan w Egipcie przybiera na sile. Dokładnie rok wcześniej w prawosławne Boże Narodzenie w Nag Hamadi muzułmanie zabili Koptów wychodzących z Pasterki. Pod kościół podjechało trzech mężczyzn. Otworzyli ogień z broni automatycznej do wychodzących ze świątyni. Zginęło 7 osób, a 10 ciężko raniono. Kilka godzin wcześniej ci sami sprawcy zamordowali dwóch chrześcijan w pobliskim centrum handlowym. Egipski jezuita ks. Samir Khalil Samir mówi, że kraj ten od dawna stanowi centrum fundamentalizmu islamskiego, który w ostatnich latach przybrał na sile na skutek słabości świeckiej władzy politycznej. Fundamentaliści starają się wykorzystywać aktualny kryzys ekonomiczny dla osłabienia pozycji rządu. Wzniecając niepokoje społeczne, ostatecznie planują przejąć władzę w kraju. Zauważa on, że społeczeństwo egipskie jest słabo wykształcone i pojmuje religię w sposób bardzo prosty. – To także pomaga fundamentalistom zdobywać sympatię przez inspirowanie konfliktów – twierdzi.

Obywatele gorszej kategorii
Chrześcijanie domagają się takich samych praw, jakie mają muzułmanie. A o to w Egipcie trudno. Wyznawcy Chrystusa nie są zatrudniani w siłach zbrojnych, dyplomacji czy na uniwersytetach. Do większości szkół nie może uczęszczać więcej niż 2 proc. Koptów. By wybudować kościół, trzeba prosić o pozwolenie władze. Musi być potwierdzenie prezydenta, a na nie czeka się nawet kilkadziesiąt lat. W listopadzie wybuchły kilkudniowe starcia Koptów z siłami porządkowymi, w których zginęło dwóch chrześcijan, a kilkuset zostało aresztowanych. Przyczyną było wstrzymanie prac przy budowanym od 20 lat kościele w rejonie Gizy. We wrześniu siły bezpieczeństwa zaatakowały koptyjski klasztor św. Makarego Aleksandryjskiego w Wadi El-Rayan.

Władze próbowały przeszkodzić w rozładunku materiałów budowlanych. W Egipcie jest 93 tys. meczetów i 2 tys. kościołów. Koptowie stanowią dziś 10 proc. ludności w 80-milionowym społeczeństwie. Konflikty wybuchają też na tle zmiany wyznania. Chrześcijanin może przejść na islam, jednak konwersja w drugą stronę jest niemożliwa. Źle widziane są też małżeństwa mieszane. Żywcem spalono Shihata Sabriego, podejrzewanego o związek z muzułmanką. Morderców nie ukarano, podobnie jak sprawców wielu innych anty-chrześcijańskich akcji.

Świat broni Koptów
Zamach w Aleksandrii został zgodnie potępiony przez wielu polityków i przywódców religijnych z całego świata, także reprezentantów islamu. Wydaje się nawet, że na forum Unii Europejskiej może powstać inicjatywa broniąca prześladowanych chrześcijan. Gotowość przystąpienia do niej wyraziła także Polska. To ważny krok, ponieważ, jak zaznacza redaktor naczelny „Avvenire” Marco Tarquinio, „obojętność jest młodszą, choć nieco lepiej wychowaną siostrą nietolerancji”. Nie ma się jednak co oszukiwać. To, czego jesteśmy świadkami obecnie w Egipcie, nie jest tylko splotem nieszczęśliwych wypadków, ale – jak to nazwał Benedykt XVI – strategią przemocy.

Koptowie w Aleksandrii od dwóch miesięcy otrzymywali pogróżki. Obecnie otrzymują je również diaspory koptyjskie w innych krajach. Na liście potencjalnych celów jest 50 kościołów i 150 osób, którym grozi śmierć. Swe Boże Narodzenie Koptowie przeżywają w strachu i pod szczególnym nadzorem sił bezpieczeństwa. Starają się jednak normalnie żyć. – Musimy przezwyciężyć lęk – mówił po Pasterce w kościele w Aleksandrii 27-letni Maureen. – Jeśli chcemy dalej żyć, musimy być silniejsi niż terroryści. Konieczny jest wzajemny szacunek i dialog nawet teraz, kiedy patrzę na ściany kościoła, na których są ślady krwi moich przyjaciół.