20 minut od Watykanu

ks. Piotr Stadnicki

publikacja 26.01.2011 06:52

– To ani seminarium, ani akademik, ma coś z jednego i z drugiego – mówi jeden z mieszkańców Instytutu. – To dom formacyjny, czyli kuźnia duchowa – kwituje ks. rektor Bogusław Kośmider.

20 minut od Watykanu ks. Maciej Rożek/gn W domu przy ul. Cavallini 38 mieszkali m.in.abp Głódź i bp Pieronek

W Polskim Papieskim Instytucie Kościelnym w Rzymie od stu lat mieszkają polscy księża studenci. W tym roku akademickim jest ich 57 z kilkudziesięciu polskich diecezji. Na papieskich uniwersytetach studiują teologię, biblistykę, filozofię, historię Kościoła, prawo kanoniczne, komunikację społeczną, pedagogikę, psychologię.

Ospizio Polacco
Pomysł założenia domu dla polskich księży studiujących w Rzymie zrodził się w głowie biskupa przemyskiego św. Józefa Sebastiana Pelczara w 1908 roku. Dom miał być otwarty dla kapłanów ze wszystkich zaborów. Miał być żywym znakiem jedności ojczyzny i przygotowywać kadry Kościoła w Polsce na nowe wyzwania po odzyskaniu niepodległości. To nie podobało się rządom zaborczych państw, szczególnie Rosji i Prusom. Biskup Pelczar poprosił papieża Piusa X o błogosławieństwo dla swych planów. Ojciec Święty zaakceptował je i napisał odręcznie kilka słów.

Wobec intryg zaborców, którzy na różne sposoby starali się nie dopuścić do powstania domu, faksymile błogosławieństwa, wraz z prośbą o składanie ofiar na rzecz powstającego domu, rozsyłano po Galicji jako dowód aprobaty samego papieża. 10 marca 1910 roku dom został erygowany przez Stolicę Apostolską, a 13 listopada uroczyście otwarty przez biskupa przemyskiego. W styczniu 1911 r. zamieszkało w nim siedmiu pierwszych księży studentów. Pierwotnie nosił nazwę Hospicjum Polskie (Ospizio Polacco). W 1922 zmieniono ją na Polski Papieski Instytut Kościelny w Rzymie. Od początku jego siedziba znajduje się przy ul. Pietro Cavallini 38, koło Piazza Cavour. To zaledwie dwadzieścia minut piechotą od Bazyliki św. Piotra.

Na głębokie wody
Pierwszą przeszkodą, którą musi pokonać każdy ksiądz przyjeżdżający na studia do Rzymu, jest opanowanie języka włoskiego. Zaczyna od intensywnego kursu językowego. Potem, nie przestając uczyć się słówek i gramatyki, rozpoczyna studia na jednym z papieskich uniwersytetów. Po prostu rzuca się na głębokie wody. – Do dziś pamiętam pierwszy egzamin. Wprowadzenie w teologię duchowości z prof. Bruno Secundinem. 600-stronicowy podręcznik i do tego 200 stron skryptu. Wszystko po włosku. To był chyba najtrudniejszy egzamin. A na pewno przełomowy – wspomina ks. Radosław Suchorab, z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.

Dzisiaj, po 6 latach, jest na ostatnim etapie studiów, przy którym szczególnie potrzebny jest „przysiad”. Dni spędza w bibliotece lub w pokoju, przy pootwieranych książkach i słownikach. Wystukuje na laptopie kolejne stronice doktoratu z duchowości. W swej 100-letniej historii Instytut przeżywał bardzo różne chwile. Podczas I wojny światowej księża polscy jako obywatele wrogich państw musieli uciekać z Rzymu. Opustoszały budynek został wynajęty. Podczas II wojny światowej działalność Instytutu została zawieszona. W 1944 roku stacjonował w nim jeden z polskich pułków kawalerii, a po wojnie działało seminarium dla kleryków rekrutujących się z byłych żołnierzy. Lata 90. to czas wielkich remontów, które zwiększyły liczbę mieszkań i poprawiły standard życia.

Historia Instytutu to przede wszystkim ludzie, którzy przez niego przeszli. Pośród tych najbardziej znanych są kard. Józef Glemp, prymas Józef Kowalczyk, kard. Andrzej Maria Deskur, abp Sławoj Leszek Głódź czy bp Tadeusz Pieronek. Instytut Polski był także rzymską siedzibą kard. Stefana Wyszyńskiego. Podczas dwóch sesji Soboru Watykańskiego II w Polskim Instytucie mieszkał arcybiskup krakowski Karol Wojtyła. To tutaj w 1965 roku powstał projekt słynnego listu milenijnego polskich biskupów do biskupów niemieckich.


W 1980 roku Jan Paweł II, odwiedzając Instytut, powiedział: „Cieszę się, że wracam do tego, co jest częścią mojego życia. I co jest także częścią dziejów pracy Kościoła oraz narodu. Jest to jakaś placówka eksponowana Kościoła w Polsce, a także ojczyzny, narodu w Rzymie. Jedna z wielu. Myślę, że szczególnie ważna i zasłużona”. Ksiądz Adam Ciereszko z diecezji białostockiej mieszka w Instytucie od kilku miesięcy. – Gdy po raz pierwszy przyszedłem do Instytutu, czułem się, jakbym przekroczył próg naszej ojczyzny. Tu polskość przejawia się we wszystkim: w języku, w charakterystycznej dla nas pobożności, w sposobie przeżywania Mszy świętej, a nawet w ubiorze – przyznaje. Polskę można zobaczyć i posmakować jej także na stole. W Instytucie można też poczytać polskie czasopisma i książki, a po kolacji obejrzeć „Wiadomości”. – Mam nieraz wrażenie, że my, mieszkając kilka tysięcy kilometrów od ojczyzny, bardziej przejmujemy się jej problemami niż ci, którzy żyją w kraju – twierdzi ks. Radek.

Akwarium albo okno na świat
Wielu mieszkających tu księży przyznaje, że najtrudniejsze jest oderwanie od zwykłego życia parafialnego. Ksiądz rektor przytacza wypowiedź jednego z byłych studentów: „W Instytucie można żyć, jak żyją rybki w akwarium. Ktoś da jeść, zmieni wodę i zadba o to, by było ciepło. Łatwo można się zamknąć na ludzi i oglądać świat przez szybę”. Taka pokusa istnieje. Dla ks. Adama studia w Rzymie są okazją doświadczania powszechności Kościoła. – Chodząc na wykłady ze studentami ze wszystkich kontynentów, otwieram oczy na wspólnoty Kościoła, które mają starszą tradycję od tej naszej, polskiej. Spotykając ludzi z różnych zakątków świata, poznaję różnorodność Kościoła, który nie kończy się na Europie. Rozmawiając z katolikami z Chin, Kostaryki czy Konga, odkrywam, że borykają się oni z zupełnie innymi problemami niż my. To wszystko poszerza moje horyzonty, uczy innego spojrzenia. Rzym jest jak okno otwarte na świat.