Chrześcijanie w Chinach

Adam Piłat, Jan Zimon

publikacja 15.01.2011 07:10

Przed wyjazdem do Chin, do miejscowości Wuhan, jak zwykle przed każdym wyjazdem zagranicznym, przeszukaliśmy zasoby internetowe w celu znalezienia informacji o możliwości uczestnictwa we Mszy św.

Chiny Romek Koszowski/Agencja GN Chiny
Fragment Wielkiego Muru

Niewiele znaleźliśmy i nie znając godzin odprawiania Eucharystii, w niedzielę, wczesnym rankiem, wyruszyliśmy w poszukiwaniu kościoła. Jak się okazało, znajdował się on tylko kilka przecznic od naszego hotelu. Kościół był otwarty i pełen wiernych słuchających słowa Bożego. Przy nim znajduje się grota z figurą Matki Bożej z Lourdes. W środku są trzy ołtarze boczne, a w ołtarzu głównym nad tabernakulum znajduje się drewniany krzyż na tle obrazu przedstawiającego Golgotę. Pomimo braku znajomości języka chińskiego w pełni uczestniczyliśmy we Mszy św., odprawianej według obrządku rzymskokatolickiego. Średni wiek wiernych uczestniczących w liturgii wynosił 50–60 lat. Było także parę dzieci i trochę młodych osób. Służba liturgiczna ołtarza składała się zarówno z młodych, jak i starszych osób obojga płci. Przejmującym momentem było Podniesienie, podczas którego uroczysta, znana nam wszystkim melodia „Christus vincit, Christus regnat, Christus imperat” oraz chór dzwonków oznajmiały niezwykłość tej chwili.

Wspólnie odśpiewane w języku chińskim „Ojcze nasz”, wraz z symbolicznym uniesieniem obu rąk ku górze, świadczy o głębokim przeżywaniu tej modlitwy przez całe zgromadzenie. Podobnie znak pokoju został przekazany w postawie stojącej (ze złożonymi rękoma i ukłonem), z wielką życzliwością i radością na twarzy. Do Komunii św., przyjmowanej do rąk z wielką adoracją, przystąpiło ok. 80 proc. wiernych zgromadzonych w kościele. W ramach dziękczynienia nastąpiła głęboka cisza, która pozwalała na skupienie i adorację Najświętszego Sakramentu. Słychać było tylko szum i terkot wirujących wentylatorów, które powodowały, że gorące i wilgotne powietrze falowało delikatnie w świątyni.

Po Mszy świętej można było zauważyć pogrążonego na modlitwie w zakrystii prezbitera. Po wyjściu z kościoła wierni zbierali się, aby wspólnie napić się chłodnej herbaty. Po Eucharystii byliśmy oprowadzani po najciekawszych zakątkach miasta Wuhan przez jednego z mieszkańców. Na pytania związane z poglądami odpowiadał całkowicie wymijająco. Zwiedzając świątynię buddyjską, pytaliśmy go również o to, która z religii jest jemu bliska. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Bał się wypowiadać na ten temat, ponieważ był mianowanym przez państwo przewodnikiem po kantonie Hubei i mieście Wuhan. Przyznał się również, że nie miał jeszcze do czynienia z tak „niesfornymi” turystami jak my, których nie zadowala zobaczenie wyznaczonych przez władze miejsc do zwiedzania miasta Wuhan. Skądinąd jednego z ulubionych miast Mao Zedonga, którego wizerunek znajduje się w każdym turystycznie atrakcyjnym miejscu.

Wyjeżdżając do Chin, nie spodziewaliśmy się tego, że będziemy mieli sposobność uczestnictwa we Mszy świętej. Nie wiemy do końca, czy hierarchowie tego kościoła są hierarchami państwowymi, czy też tzw. Kościoła podziemnego. Jedno jest dla nas pewne: jedna z parafianek (która rozmawiała po angielsku) ucieszyła się, że jesteśmy z Polski, z kraju papieża Jana Pawła II. Po rozmowie z kilkoma mieszkańcami z Wuhan jesteśmy przekonani, że liczba wyznawców rzymskokatolickich wciąż wzrasta, mimo że chrześcijanie są tutaj prześladowani. Równie miłym zaskoczeniem było otrzymanie w mejlu chrześcijańskiego pozdrowienia: „God Bless You. I am Roman-Catholic Christian, too” od naszego przewodnika. Podsumowaniem naszego listu niech będzie sentencja: Jeśli ktoś chce uczestniczyć w niedzielnej Mszy świętej, to i w Chinach znajdzie do tego okazję.