publikacja 08.07.2021 00:00
O dramacie ofiar wykorzystywania seksualnego oraz o oczekiwaniach wobec Fundacji Świętego Józefa, którą Konferencja Episkopatu Polski powołała w celach prewencyjnych i aby pomóc ofiarom, mówi prezes Fundacji Marta Titaniec.
Tomasz Gołąb /Foto Gość
Bogumił Łoziński: Ilu poszkodowanych zwróciło się do Fundacji Świętego Józefa w czasie półtora roku jej istnienia?
Marta Titaniec: Kilkadziesiąt osób. Mają one bardzo różne historie, a każda z nich to osobny dramat. Nie wszystkie kontakty kończą się udzieleniem pomocy, ponieważ czasami osoby te są już otoczone pomocą i chodzi tylko o wysłuchanie. Obecnie fundacja pomaga w różny sposób ok. 30 poszkodowanym, którzy zgłosili się do nas indywidualnie albo poprzez diecezje lub zakony. Muszę podkreślić, że w zamyśle biskupów istnienie fundacji nie znosi obowiązku przełożonych kościelnych do udzielenia pokrzywdzonym trojakiej pomocy: psychologicznej, duszpasterskiej i konsultacji prawnej. Stąd to diecezja lub zgromadzenie zakonne w pierwszej kolejności są zobowiązane do finansowania pomocy psychologicznej potrzebującym. Gdy jednak taka pomoc trwa dłuższy czas, zwracają się do nas o wsparcie. My możemy je w tych zadaniach wspomagać, ale nie wyręczać. Chodzi bowiem o to, aby miejsce, w którym kiedyś doszło do zranienia, stawało się dziś miejscem uzdrowienia.
Jakie są osoby, które zwracają się o pomoc do fundacji?
Jeśli chodzi o motywacje, to w zdecydowanej większości mówią o dwóch sprawach. Po pierwsze, o akcie sprawiedliwości. To jest dla nich bardzo ważne. Nie chodzi o zemstę. Nazwanie zła złem i ukaranie sprawcy jest oddaniem sprawiedliwości pokrzywdzonym i oznacza, że nie są winni temu, co się stało, a często żyją w takim przekonaniu albo społeczeństwo je o to oskarża. Druga sprawa, nawet częstsza, to pragnienie, aby ten, który ich kiedyś wykorzystał, w podobny sposób nie skrzywdził innych. Trauma spowodowana wykorzystaniem seksualnym w dzieciństwie wpływa na późniejsze funkcjonowanie pokrzywdzonych. Oni mocują się z życiem. Potrzebują pomocy psychologicznej, aby zmierzyć się z konsekwencjami zła, które dotyka niemal każdej dziedziny ich życia. Terapeuci mówią, że pokrzywdzeni nie ujawniają od razu faktu, że byli wykorzystani seksualnie. Przychodzą z innymi problemami, a dopiero po jakimś czasie w ramach terapii wychodzi na jaw, że w tle jest zranienie w dziedzinie seksualnej. Niektórzy na początku nawet nie wiążą problemów, jakie mają, z wydarzeniami z dzieciństwa. Inną ważną sprawą jest poczucie bezpieczeństwa. Osoby, które się do nas zwracają, często boją się, aby fakt wykorzystania seksualnego nie został ujawniony na zewnątrz. Nie chcą, aby o tym wiedziała rodzina czy środowisko. Z bardzo różnych powodów proszą o dyskrecję.
Czy zdarzały się przypadki, że osoby poszkodowane oczekiwały od fundacji wypłaty odszkodowania?
Nie mieliśmy takich sytuacji. Statut fundacji nie przewiduje wypłacania odszkodowań.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.