Szóste: Pamiętaj, jesteś człowiekiem

O przykazaniach pozytywnie. Andrzej Macura

publikacja 20.10.2010 01:13

Przykazanie „nie cudzołóż”, jest wezwaniem do rozumnego życia w wolności. Chodzi o to, by człowiek umiał powściągnąć swój instynkt tak, by służył dobru; by był wyrazem odpowiedzialnej miłości.

Szóste: Pamiętaj, jesteś człowiekiem Henryk Przondziono Agencja GN Bądź panem samego siebie, a nie niewolnikiem instynktu. Kochaj z głową i nie ulegaj mrzonkom. Pamiętaj, jesteś człowiekiem.

„Niech się pan nie boi, on nie gryzie” – mawiają czasem właściciele czworonogów, spokojnie patrzący, jak ich miły piesek z wyszczerzonymi zębami obszczekuje wystraszonego przechodnia. To że nie ugryzł jeszcze swojego pana, wcale nie znaczy, że nie zechce ugryźć obcego. Zwłaszcza jeśli ten obcy, nieświadom psich obyczajów, zrobi coś, co sprowokuje zwierzę do ataku. I trudno w takich razach winić psa. Wszak kieruje się wpisanym w swoją naturę instynktem. Gdyby jednak w tej sytuacji człowiek, kierując się swoim instynktownym strachem, zdzielił ujadające i szukające jego kostki bydlę jakimś większym kamyczkiem, zostałby odsądzony przez miłośników zwierząt od czci i wiary. „Gdzie masz pan rozum?! ” W strachu łatwo o nim zapomnieć.  Ale słusznie, człowiek oprócz zwierzęcego instynktu ma jeszcze rozum i wolną wolę, które pozwalają mu nad instynktami panować.  Umiejętność powiedzenia „nie” swoim wynikającym z biologii popędom stanowi o istocie człowieczeństwa.  To spostrzeżenie warto odnieść do ludzkiej seksualności.

Nie instynkt, a wolność

Niektórzy skłonni są w seksualności człowieka widzieć objaw zezwierzęcenia. „Jak tak można, to obrzydliwe” – słychać czasem.  To niezupełnie tak. Człowiek jest istotą seksualną. Tak został przez Boga stworzony. Tym, co zasadniczo różni go od zwierząt jest rozumność i umiejętność powiedzenia „nie”. Człowiek jako jedyna istota na ziemi może swoją naturę, a więc także popęd seksualny, poddać pod jarzmo rozumu i wolnych decyzji. Jeśli więc rozpasana seksualność świadczy o jakimś zezwierzęceniu, to tylko w tym sensie, że tracąc hamulce człowiek przeczy istnieniu w nim tych odróżniających go od zwierząt cech.

Przykazanie „nie cudzołóż”, wedle tradycji chrześcijańskiej rozumiane nie tylko jako wezwanie do wierności małżeńskiej, ale też do życia w czystości (KKK 2336), jest więc wezwaniem do rozumnego życia w wolności. Chodzi o to, by człowiek umiał powściągnąć swój instynkt tak, by służył dobru; by był wyrazem odpowiedzialnej miłości.

Niewolnik swojego ciała

Zwierzętom seksualność służy do przekazywania życia. U człowieka powinna być także wyrazem miłości. Rzecz istotna zważywszy na istnienie wśród ludzi trwałych związków, służących sensownemu wprowadzeniu w dorosłe życie długo niesamodzielnych dzieci. Nieszczęście zaczyna się, gdy seks staje się wartością samą w sobie. I to zarówno dla osoby samotnej, jak i żyjącej w małżeństwie.

Katalog różnych występków przeciwko czystości jest bardzo szeroki i trudno go w tym miejscu przytaczać. Zarówno te, które są wyrazem niewłaściwie przeżywanej seksualności, jak i te, w których pojawia się niewłaściwy obiekt dążeń, nie służą prawdziwej miłości, a są sposobem na zaspokojenie pewnych potrzeb. Czasem trudno nawet wyrokować, czy  wynikają z samotności, zwierzęcej natury człowieka, czy raczej zwichrowanej psychiki. W każdym razie przez uleganie im człowiek zaprzecza swojemu statusowi istoty rozumnej i wolnej, a staje się, czy się z tym zgadza, czy nie, niewolnikiem swojego ciała.

Bardziej człowiek

Nie tylko filozofowie chrześcijańscy zauważali, że człowiek różni się od zwierząt przede wszystkim umiejętnością powiedzenia „nie”. Korzystanie z tej umiejętności – czy to w dobrym, czy złym celu – zawsze stawia człowieka jakoś wyżej, ponad resztą stworzenia. Bo czy umierając za wiarę czy buntując się przeciw Bogu człowiek pokazuje, że jest istotą wolną. Nie inaczej jest w kwestii powściągania swojego ciała, zwanej w tradycji chrześcijańskiej czystością. 

„Czystość domaga się osiągnięcia panowania nad sobą, które jest pedagogią ludzkiej wolności. Alternatywa jest oczywista: albo człowiek panuje nad swoimi namiętnościami i osiąga pokój, albo pozwala zniewolić się przez nie i staje się nieszczęśliwy” – napisano w Katechizmie Kościoła Katolickiego (2339). I słusznie. Że uleganie przymusowi rodzi smutek wie każde dziecko, któremu rodzice zabronili pójść na podwórko. Gdy rzekomo wolny człowiek odkrywa, że ulega dyktatowi swojego ciała czy psychiki, wrażenie nie może być inne.

„Czystość przejawia się szczególnie w przyjaźni wobec bliźniego. Przyjaźń rozwijana między osobami tej samej płci bądź różnych płci stanowi wielkie dobro dla wszystkich. Prowadzi do wspólnoty duchowej” – czytamy z kolei w punkcie 2347 katechizmu. I z tym wskazaniem trudno się nie zgodzić dodając, że czyste i bezinteresowne relacje z bliźnim pozwalają poznać go dużo lepiej, niż nawet długotrwałe uwodzenie. Rzecz ważna także dla tych, którzy planują wspólne życie. W małżeństwie poddanie płciowości  służbie miłości i odpowiedzialności jest jednak równie ważne.

Partnerzy

Było trudno. Asekuracja  iluzoryczna – opowiada pewien alpinista. Krzyknąłem więc do wspinaczkowego partnera, że musi bardzo uważać. Ten, nie namyślając się długo... odwiązał się od łączącej nas liny. Jaka była alternatywa? Jakoś udało mi się  przejść trudne miejsce bez asekuracji. Wiedziałem, że zostawienie tchórza w ścianie byłoby skrajną nieodpowiedzialnością. Dlatego mimo wszystko ściągnąłem go do siebie. I dopiero gdy stanęliśmy w miejscu, z którego każdy spokojnie mógł pójść w swoją stronę, zrobiłem mu dziką awanturę – opowiada.  

Małżonkowie też są partnerami. Kiedyś, na początku wspólnej drogi związali się węzłem małżeńskim. Ślubując sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską zdecydowali, że będą ze sobą na dobre i na złe. Zawierzyli sobie nawzajem. Zgodzili się na wzajemne ratowanie się z tarapatów. Od decyzji partnera uzależnili własne decyzje. W tym też najważniejszą - o przyjęciu do rodziny dziecka. Jeśli traktują swoją przysięgę serio – a trudno ukochanej osobie ślubować miłość, wierność i uczciwość  z przymrużeniem oka – są za siebie odpowiedzialni.

Zdrada małżeńska jest mocnym zachwianiem związku. Boli i rodzi bardzo poważne wątpliwości, czy partner nie zamierza wyplątać się z układu. A zostawienie drugiego z całym bagażem problemów na pewno nie jest wyrazem odpowiedzialnej miłości. Zwłaszcza gdy w małżeństwie pojawiły się dzieci. To dlatego, choć mężowi inna kobieta, a żonie inny mężczyzna może wydawać się znacznie bardziej atrakcyjny fizycznie czy nawet duchowo, wielką niegodziwością jest pójście za głosem instynktu, a wbrew temu, co się niegdyś świadomie i dobrowolnie drugiemu obiecało.

Nie tylko zdrada

Co wolno w małżeństwie, jeśli chodzi o sferę seksualną? W atmosferze plotek i pomówień pod adresem Kościoła zdezorientowani chrześcijańscy małżonkowie nieraz zadają takie pytanie. Odpowiedź na nie jest prosta: zasadniczo wszystko, co nie jest działaniem przeciwko poczęciu. Rodzice mają prawo decydować (z wielkodusznością) o tym, ile chcą mieć dzieci. Od tego mają rozum. Ale właśnie dlatego powinni się strzec, by ich seksualność nie wymknęła się spod kontroli. By pielęgnując miłość, nie stali się niewolnikami przyjemności.

Gdy małżonkowie nie chcą kolejnego dziecka albo nie mogą się na nie zdecydować z przyczyn zdrowotnych, istnieje pokusa sięgnięcia po antykoncepcję. To rozpoczęcie niebezpiecznej gry, której stawką jest trwałość małżeństwa. Gdy presja na współżycie jest tak silna, że trzeba posłużyć się antykoncepcją, nikt nie zagwarantuje, że będzie mniejsza, gdy któreś z małżonków nie będzie mogło współżyć. Wtedy zażycie tabletki nie pomoże. A temu, kto już na własnej skórze doświadczył, że współżycie między małżonkami jest jednym z, ale nie jedynym, wyrazem miłości, znacznie łatwiej będzie nie szukać pociechy w ramionach innego czy innej.

To głupie? Nieżyciowe? Wręcz przeciwnie. To konsekwencja szóstego przykazania, w którym Bóg przypomina: bądź panem samego siebie, a nie niewolnikiem instynktu; kochaj z głową i nie ulegaj mrzonkom; pamiętaj, jesteś człowiekiem.