Błogosławiona konwersja

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 15.09.2010 10:45

W młodości uważał, że Kościół rzymski ma związek z Antychrystem. Później odkrył w nim ucieleśnienie Kościoła Chrystusowego. Został katolikiem, księdzem, kardynałem. Benedykt XVI ogłosi go błogosławionym.

Błogosławiona konwersja Archiwum GN Portret Johna Henry’ego Newmana z Oratorium w Birmingham

Oksford i Birmingham. Trudno chyba znaleźć dwa angielskie miasta tak bardzo różniące się od siebie. Pierwsze to najstarszy angielski uniwersytet, stare kolegia tworzące unikatowy klimat miasta pełnego studentów i turystów. Drugie to duże brzydkie miasto z betonową pustynią w centrum i poprzemysłową zabudową z czerwonej cegły na obrzeżach.

Oba te miasta łączy postać kardynała Johna Henry’ego Newmana (ur. 1801). Oksford wiąże się z pierwszą częścią jego życia, z jego studiami, karierą anglikańskiego duchownego i intelektualisty. Tam także miał miejsce jego duchowy przełom, który doprowadził go do Kościoła katolickiego. W Birmingham założył Oratorium, w którym spędził drugą część życia. Papież odprawi tam, nieopodal cmentarza, na którym w 1890 roku pochowano słynnego angielskiego konwertytę, beatyfikacyjną Mszę św.

Wyjście ze skorupy
Urodził się w Londynie. Dom jego rodziców stał w miejscu, gdzie dziś znajduje się budynek giełdy. Ojciec był bankierem, matka wywodziła się z rodziny francuskich kalwinów. Po ukończeniu prywatnej szkoły w Ealingu Newman w wieku 16 lat trafia do Oksfordu, z którym pozostaje związany przez kolejnych 28 lat. Po studiach w Trinity College, w 1822 r.,staje się członkiem znakomitego Oriel College. W Oksfordzie Newman decyduje się na życie w celibacie. Zostaje duchownym anglikańskim. Po przyjęciu diakonatu notuje: „Ponoszę odpowiedzialność za dusze aż do dnia mojej śmierci”. Jako duszpasterz obejmuje malutką parafię św. Klemensa, a po 2 latach zostaje proboszczem centralnego kościoła uniwersyteckiego – St. Mary’s.

Jak sam wyznał, wtedy pokonał wrodzoną nieśmiałość. „To było dla mnie jak odczucie wiosennej pogody po zimie, jeśli mogę tak powiedzieć, wyszedłem ze swojej skorupy” – zapisuje po pierwszym kazaniu. Newman łączy pracę duszpasterską z naukową. Jego kazania gromadzą coraz więcej ludzi. W Oriel College także pełni obowiązki tutora, czyli naukowego przewodnika studentów. Tę funkcję traktuje duszpastersko, dbając nie tylko o rozwój intelektualny, ale również duchowy i moralny postęp powierzonych mu studentów. Ten styl nie podoba się jednak władzom kolegium, które po paru latach pozbawiają go tej funkcji.

Duchowa ewolucja Newmana, kierująca go stopniowo w stronę katolicyzmu, wiąże się ściśle z jego naukowymi poszukiwaniami. Jeszcze jako młody duchowny postrzegał papieża jako Antychrysta. Studiując pisma Ojców Kościoła, odkrywa tajemnicę duchowej siły Kościoła pierwszych wieków – szacunek dla prawdy objawionej i wierność dogmatom, które wyrażają tę prawdę. Te odkrycia skłaniają go do poszukiwania dróg odnowy Kościoła anglikańskiego. Wraz z grupą przyjaciół Newman współtworzy tzw. ruch oksfordzki. Jego członkowie starają się przywrócić anglikanizmowi pamięć o korzeniach, o łączności z wielką apostolską tradycją Kościoła powszechnego.

Walczą piórem i kazaniami o uniezależnienie się Kościoła od państwa, a za największego wroga religii uważają liberalizm, czyli programowy antydogmatyzm. Teksty i kazania Newmana nie wszystkim anglikanom przypadają do gustu, sprawiają wrażenie zbyt katolickich. Lider ruchu oksfordzkiego zostaje oskarżony o papizm. W Anglii tamtych czasów taki zarzut przynosił wielką ujmę. Newman przekonuje, że anglikanie powinni szukać tzw. via media, czyli drogi pośredniej między protestantyzmem a katolicyzmem. W 1841 roku jedno z polemicznych pism Newmana („Traktat 90”) zostaje wprost potępione przez biskupa Oksfordu. Nad Newmanem zaczynają się gromadzić chmury. Przenosi się z mieszkania w Oriel College do Littlemore, małej wioski pod Oksfordem.

Littlemore – wioska konwertytów
Littlemore znaczy dosłownie „nieco więcej”. Dla Newmana to miejsce znaczy bardzo wiele. Ta mała wioska była częścią parafii St. Mary’s. Newman jako anglikański proboszcz lubił odwiedzać tamtejszych ludzi, uczył dzieci katechizmu, widywano go często, jak podąża piechotą z centrum Oksfordu do ulubionej wioski. Jego matka, która zamieszkała tam po śmierci męża, zainicjowała budowę małego kościoła.

Newman w jego pobliżu organizuje skromne miejsce modlitwy, naukowej pracy, skupienia, które dzieli z grupką swoich zwolenników. Tam pracuje nad jednym z najważniejszym dzieł „O rozwoju doktryny chrześcijańskiej”. Pisze nieraz po 14 godzin dziennie, stojąc przy wysokim pulpicie. W jakimś sensie to dzieło było intelektualnym uzasadnieniem jego decyzji o konwersji. Pracując nad nim, odkrywa Kościół rzymskokatolicki jako najwierniejsze ucieleśnienie Kościoła, którego chciał Chrystus.

Newman kończy dzieło 6 października 1845 roku. Dwa dni później w Littelmore zjawia się o. Dominik Barberi, włoski zakonnik działający w Anglii, beatyfikowany przez Pawła VI. Newman klęka przed nim, prosi o wysłuchanie spowiedzi i przyjęcie do Kościoła katolickiego. Spowiada się do późnej nocy, kończy o poranku następnego dnia. 9 października o. Barberi przyjmuje do Kościoła katolickiego jednego z najbardziej znanych duchownych anglikańskich. W kaplicy oratorium o. Barberi odprawia Mszę, jako ołtarz służy mu pulpit, przy którym pisał Newman. Teraz przyjmuje od niego pierwszą Komunię.

Dzisiaj w Littlemore budynek, w którym dokonała się jedna z najsłynniejszych konwersji ostatnich dwóch wieków, znajduje się pod opieką sióstr z powstałego w Niemczech zgromadzenia „Praca”. Dom nazywany jest „The College”, czyli kolegium. Brzmi to trochę jak żart. Pobliskie oksfordzkie kolegia to piękne, zabytkowe, klimatyczne budowle. Kolegium w Littlemore to jednopiętrowy barak w kształcie litery L. Można tam dziś zobaczyć pamiątki po wielkim konwertycie, jego pokój, kaplicę, słynny pulpit. Obok wyrósł nowy kościół katolicki pod wezwaniem bł. Dominika Barberiego. Sto metrów dalej stoi anglikański kościół, w którym Newman wygłosił ostatnie anglikańskie kazanie. Tamtejsza pani pastor współpracuje z siostrami i traktuje Newmana jako ekumenicznego świętego.

Oratorium w Birmingham
Po konwersji Newman opuszcza Littlemore. Definitywnie rozstaje się też z ukochanym Oksfordem. Wyrusza w podróż w nieznane. W Rzymie przyjmuje święcenia kapłańskie i wstępuje do wspólnoty oratorianów założonej przez św. Filipa Nereusza. Pod koniec 1847 roku Newman wraca do Anglii i zakłada  pierwszy dom oratorianów, czyli oratorium w Birmingham. Drugi dom powstaje w Londynie. Sam Newman pozostaje już na zawsze związany z Birmingham.

Zależy mu bardzo na tym, aby Kościół katolicki odradzający się w jego ojczyźnie po wiekach prześladowań zbudował silne podstawy intelektualne. Jednocześnie jest duszpasterzem, spowiednikiem służącym na co dzień w swojej parafii. W kazaniach stara się mówić do rozumu i do serca. Newmanowi długo nie było łatwo odnaleźć się w Kościele katolickim. Jego anglikańscy przyjaciele odcięli się od niego. Wśród katolików podejrzewany jest o zbytni liberalizm, o przesadne akcentowanie roli świeckich. W 1851 roku, na prośbę biskupów irlandzkich, angażuje się w organizację uniwersytetu katolickiego w Dublinie (Irlandia jest wtedy częścią Królestwa Brytyjskiego).

Później zakłada szkołę przy oratorium w Birmingham. Czuje się jednak nierozumiany i rozczarowany. „Myślę, że osobiście poniosłem klęskę” – notuje w roku 1853. W roku 1864 w Oratorium oprócz Newmana jest zaledwie sześć osób. Większość protestantów o nim zapomniała, katolicy nie rozumieli, władze kościelne nie ufały. Newman znosi to w pokoju. Nie wytrzymuje, kiedy Charles Kingsley, wpływowy pisarz i profesor z Cambridge, zarzuca mu obłudę. Sprowokowany Newman pisze „Apologia pro vita sua”.

W tym autobiograficznym dziele, przypominającym nieco słynne „Wyznania” św. Augustyna, opisuje bardzo szczerze i osobiście swoją duchową drogę. Ta publikacja sprawia, że katolicy i anglikanie zaczynają na nowo dostrzegać wielkość angielskiego konwertyty. Newman zostaje wybrany na pierwszego honorowego członka Trinity College, którego był absolwentem (wtedy jeszcze w Oksfordzie nie mógł studiować nikt, kto nie był wyznawcą anglikanizmu!). W 1879 r. papież Leon XIII mianuje go kardynałem. Newman umarł w wieku 89 lat. Pochowany został w tym samym grobie, w którym parę lat wcześniej spoczął jego bliski przyjaciel Ambrose St. John. Na cmentarz odprowadzało go 15 tysięcy ludzi.

Jakby był tu wczoraj
W birminghamskim Oratorium można zobaczyć do dziś pokój kard. Newmana. Wszystko pozostawiono w nim tak, jakby opuścił go przed chwilą. Książki, modlitewniki, lampa, biurko, okulary… Nadgryzione lekko zębem czasu, ale autentyczne, jeszcze niepozamykane w muzealnych lub kościelnych gablotach. Jednym z siedmiu żyjących tam dziś oratorianów jest Antoni Guziel (jego ojciec był Polakiem). Pokazuje nam chętnie wszystkie pamiątki. – Każdy kardynał powinien mieć swoją własną kaplicę, takie było wtedy prawo.

Więc kard. Newman przesunął tę półkę i za nią wstawiono ołtarz. To jego kaplica – pokazuje o. Antoni. Z szafy wyciąga kardynalskie kapelusze i pontyfikalne szaty kardynała. Wyglądają tak, jakby ich w ogóle nie nosił. Obok ołtarza na ścianie przyczepione są zdjęcia i karteczki z nazwiskami osób, za które modlił się kardynał podczas Mszy św. Czuję trochę, jakbym myszkował po cudzym pokoju. Wrażenie jest niesamowite. Kiedy zostanie błogosławionym, pewnie wszystko zostanie rozparcelowane. Ktoś właśnie wchodzi, aby odnowić fotel Newmana. Przecież za kilka dni będzie tutaj papież.

Ducha Newmana wyczuwa się w jego bibliotece. Zawsze kochał książki, uniwersytet, szukał wiary rozumnej. Biblioteka ma kształt podkowy, z żelaznym pomostem umożliwiającym dostęp do książek na górnym poziomie. Dokładnie piętro niżej znajduje się kaplica, w której trwają właśnie prace remontowe. Ta kaplica ma stać się głównym miejscem kultu nowego błogosławionego.

Pierwszym pielgrzymem będzie Benedykt XVI. Planowano przenieść tutaj ciało kardynała. Po otwarciu grobu okazało się jednak, że z ciała nie zostało prawie nic. O. Antoni pokazuje nam skromne relikwie: grudki ziemi z grobu, krzyż, zachowana na chusteczce kropla krwi. Zawsze był człowiekiem skromnym, pozostał takim nawet po śmierci. Być może spoglądając z nieba na rozczarowanych uśmiecha się z angielskim dystansem: „Wiem, że katolicy lubią relikwie, wybaczcie, ale w tej kwestii pozostanę protestantem”.