O przykazaniach pozytywnie

O przykazaniach pozytywnie. Andrzej Macura

publikacja 07.09.2010 09:52

Niewierzącym jest łatwiej, bo Bóg mnie ogranicza. Niczego mi nie wolno, ciągle muszę. Jak w takim świecie się odnaleźć?

Gdzie pójść? Gdzie pójść?
Nikt nie oskarża tych, którzy stawiają drogowskazy i znaczą szlaki, że do czegokolwiek zmuszają. A przykazania Boże? Jak nie chcesz pobłądzić, trzymaj się ich

Odpowiedzi na te i podobne zarzuty spróbujemy przedstawić w powakacyjnym cyklu artykułów dotyczących dziesięciu Bożych przykazań. Przez najbliższy miesiąc raz w tygodniu – we wtorki – chcemy publikować artykuły, w których spróbujemy ukazać przykazania nie jako pewien wymóg, ale najcenniejszy skarb; jako poszukiwany niegdyś przez alchemików kamień filozoficzny pozwalający znaleźć to, co mądre, dobre i szlachetne.

Zamiast wstępu, czyli o duszących obrączkach

Bywa, że świeżo upieczonych małżonków dusi obrączka na palcu. Racjonalnie wytłumaczyć tego się nie da, bo przecież ani to na szyi, ani na piersi, a jednak. Problem istnieje. Pewnie rodzi się gdzieś w głowie zaobrączkowanego i przerażonego myślą, że będzie musiał trwać w wyborze do końca życia. Podobnie bywa z przykazaniami. Większość ludzi się z nimi zgadza. Jednak sam fakt ich istnienia budzi poczucie ograniczenia i złość. Pewnie rodzi go w głowie człowieka, tak ważne dla współczesnych,  przywiązanie do wolności i niezależności. Przywiązanie tak wielkie, że sama myśl o tym, że Ktoś ośmiela się pouczać wywołuje poczucie stłamszenia.

Ludzkie obawy i lęki bywają jak wiatraki Don Kichota. Trudno z nimi skutecznie walczyć. Ale trzeba. Bo choć można na złość nielubianej babci odmrażać sobie uszy, w gruncie rzeczy nie ma to sensu. Bo obraca się nie przeciwko temu, który coś każe, ale temu, który w swoim sprzeciwie unosi się głupią ambicją. Stąd ten cykl. O przykazaniach pozytywnie. Żeby irracjonalne obawy ustąpiły radości, że Bóg daje człowiekowi tak mądre i dobre przykazania. Nie ma w nich nawet śladu chęci zniewolenia człowieka.

Dlaczego ufać Bogu?

Fundamentem wszelkich rozważań na temat przykazań musi być uświadomienie sobie, kim jest Ten, który kiedyś dał je człowiekowi. Tajemnicze imię „Jestem który jestem”, objawione Mojżeszowi przez Boga ukazującego się u stóp Bożej góry Horeb w płonącym krzewie, ciągle inspiruje do filozoficznych poszukiwań. Bóg na pytanie Mojżesza udzielił wtedy odpowiedzi wymijającej. Jakby chciał powiedzieć, że na razie przedstawianie się nie ma sensu. Że najbliższe wydarzenia, w których ujawni swoją moc i łaskawość wobec Izraela przedstawią Go lepiej, niż puste słowa. Dlatego na tym samym Horebie, gdy Mojżesz spisuje prawo, którym mają kierować się Izraelici, jeśli chcą liczyć na dalszą Bożą opiekę, „Jestem który jestem” przedstawia się jako „Bóg Twój, który cię wywiódł z Egiptu, z domu niewoli”. Dla tych, którzy widzieli spadające na Egipt plagi; którym dane było przejść suchą nogą przez  morze przed ścigającym ich wojskiem faraona; których Bóg karmił na pustyni manną i przepiórkami oraz poił wyprowadzoną ze skały wodą jasnym było, komu mają zaufać. To Bóg mocny, łaskawy i dobry. Dlatego dla Izraelitów przykazania były powodem do dumy. Wyraz tej postawie daje autor księgi Powtórzonego Prawa, gdy wkłada w usta Boga słowa: „Strzeżcie ich (przykazań) i wypełniajcie je, bo one są waszą mądrością i umiejętnością w oczach narodów, które usłyszawszy o tych prawach powiedzą: «Z pewnością ten wielki naród to lud mądry i rozumny». Bo któryż naród wielki ma bogów tak bliskich, jak Pan, Bóg nasz, ilekroć Go wzywamy? Któryż naród wielki ma prawa i nakazy tak sprawiedliwe, jak całe to Prawo, które ja wam dziś daję?” (Pwt 4, 6-8).

Więcej i więcej...  Wypełnienie

Jezus Chrystus, Syn objawiający najpełniej Ojca nie zniósł Starego Prawa. Przyszedł je wypełnić. Jak chcą teologowie, wypełnić miłością. W Kazaniu na górze Jezus w stare zasady, zagrożone przez religijny formalizm, tchnie nowego ducha. Pokazuje, że nie literalne ich wypełnienie jest istotne, a kierowanie się ich duchem. I nie jest to wcale ukłon w stronę tych, którzy chcieliby łagodzić Boże wymagania. Wręcz przeciwnie: „Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” – mówi Pan Jezus. Starotestamentalne przykazania tracą wartość, jaką miały same w sobie. Stają się drogowskazami do realizacji najważniejszego z przykazań: „Abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem”. Mają jednocześnie ustrzec przed pułapką, jaką jest krzywdzenie siebie i bliźnich, usprawiedliwiane w imię źle pojętej miłości.

Wzór prawdziwej miłości dał Jezus Chrystus. Dla dobra człowieka przyjął na siebie bolesną śmierć. Choć pewnie mógłby jej uniknąć, gdyby zgodził się na jakieś ustępstwa wobec przesłuchujących Go.  Bóg, który stawia człowiekowi wielkie wymagania, na własnej skórze doświadczył, jak czasem „utrudniają” życie. Jeśli bardzo chcąc człowieka zbawić  i wiedząc, jak trudno nieraz o wierność przykazaniom, mimo to z nich nie rezygnuje, to na pewno nie dlatego, by  – jak myślą niektórzy –   z powodu tych wysokich wymagań jak najmniej ludzi osiągnęło życie wieczne.

Śliczne jabłko z robalem

Bywa, że wierzący w Chrystusa bardzo zazdroszczą niewierzącym swobody postępowania. Jeśli unikają zła, to głównie ze strachu przed karą, a nie z wewnętrznego przekonania. Oczekują nagrody za swoją wierność, cały czas pragnąc niewierności. Niebo jednak nie jest dla tych, którzy kochają zło. Katolicka nauka o czyśćcu podpowiada, że ci wierzący, którzy za życia nie wydoskonalili się w miłości, muszą po śmierci przejść przez cierpienia czyśćca. Bo niebo jest dla tych, którzy rozumieją, że powab zła jest tylko mirażem. Prawdziwy blask bije zaś tylko od autentycznego, choć czasem trudnego dobra.