publikacja 02.01.2020 00:00
O świętym Maksymilianie, pracy i rodzinie mówi Tomasz Wolny – dziennikarz i prezenter TVP.
Waldemar Kompała /tvp
Piotr Legutko: Dokończ zdanie: jeśli ktoś publicznie po otrzymaniu Telekamery mówi, że jego patronem jest święty Maksymilian Kolbe, to…
Tomasz Wolny: …to zobowiązuje.
A jaka była wtedy, przed rokiem, reakcja sali? To w końcu środowisko show-biznesu i gwiazd ekranu.
Przede wszystkim mówiłem szczerze, od serca, i zupełnie nie interesowało mnie, jak i kto na te słowa zareaguje. Reakcja jednak była bardzo miła. Po wręczeniu nagród był bankiet, na którym z żoną zabawiliśmy dosłownie chwilę, spiesząc się do dzieci. Kilka osób podeszło wtedy, gratulując wystąpienia. Najczęściej padały słowa: „Tak trzymać!”.
No to skąd ten święty Maksymilian, a nie któryś z laureatów Pulitzera?
On też był dziennikarzem, twórcą mediów, i to jakim! Stworzył coś, o czym dziś wielu wydawców może tylko pomarzyć. Jego „Rycerz Niepokalanej” był pismem o zasięgu globalnym, wydawanym w ponadmilionowym nakładzie, czyli większym niż aktualna sprzedaż najważniejszych polskich tygodników razem wziętych. Przede wszystkim jednak święty Maksymilian udowodnił, że można osiągnąć sukces, i to rangi światowej, trzymając się mocno misji. Dziś dominuje przekonanie, że to sprawy wzajemnie się wykluczające, że bez sensacji, brukowej rozrywki, celebryckiego blichtru nie ma szans na zainteresowanie milionów widzów, a jeśli stawiamy na mądry, wartościowy przekaz, to skazujemy się na niszę. On pokazał, że nic bardziej mylnego, i nic, tylko brać z niego przykład.
Pięknie, ale zewsząd słyszymy, że takie dziennikarstwo już się skończyło. Że teraz liczy się opowiadanie historii, podkręcanie politycznych emocji, przekonywanie już przekonanych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.