Horyzont wieczności

GN 14/2019

GOSC.PL |

publikacja 04.05.2019 06:00

– Maryja Dziewica wzywa: nawróćcie się i módlcie się. Chodzi o to, aby powrócić do przyjaźni z Bogiem i przyjąć Jezusa do naszego życia – o objawieniach Matki Słowa w Kibeho i pojednaniu 25 lat po ludobójstwie mówi o. François Harelimana SAC, kustosz rwandyjskiego sanktuarium.

Ks. François w miejscu,  gdzie wizjonerki otrzymywały objawienia. Dziś to teren sanktuarium. Ks. François w miejscu, gdzie wizjonerki otrzymywały objawienia. Dziś to teren sanktuarium.
Krzysztof Błażyca /Foto Gość

Krzysztof Błażyca: Ojciec był obecny przy objawieniach?

O. François Harelimana: To było w 1982 r. Byłem wtedy seminarzystą na drugim roku teologii w Butare, ok. 30 km od Kibeho. Tego dnia Maryja Dziewica przyszła do wizjonerek we łzach. To, co zobaczyły, było bardzo przejmujące. Niełatwo było patrzeć na nie w tamtej chwili. Wiele obrazów, jakie im ukazała Maryja Dziewica, wzbudzało przerażenie. Ludzie zabijający się nawzajem. Ciała bez głów. Rzeki krwi. To było straszne. Nam, zebranym dokoła, trudno było to wszystko pojąć. Próbowaliśmy zrozumieć, jak to możliwe, że Dziewica Maryja ukazuje takie obrazy. Ja sam wówczas, jako młody człowiek, byłem zdezorientowany. Dziś, po latach, widzę, jak wszystko wokół się zmienia od tamtych wydarzeń. Wtedy Kibeho to była po prostu wioska. Teraz powoli staje się miastem. Sanktuarium się rozwija, liczba pielgrzymów wzrasta z roku na rok. Kibeho stało się miejscem modlitwy.

Niedawno minęła 37. rocznica rozpoczęcia objawień Marie Claire Mukangango.

W odniesieniu do dekretu biskupa miejsca z 2001 r., za autentyczne uznano objawienia, jakie miały trzy spośród wizjonerek. Pierwsze, dla Alphonsine Mumureke, zaczęły się 28 listopada 1981 r. Drugą z widzących jest Nathalie Mukamazimpaka, która pierwsze objawianie miała 12 stycznia 1982 r. Do dziś mieszka w Kibeho, bo o to poprosiła ją Maryja. Trzecią z widzących była Marie Claire Mukangango, która zginęła w czasie ludobójstwa. Ona pierwsze objawienia miała 2 marca 1982 r. Otrzymała od Maryi Dziewicy jako przesłanie, aby rozpowszechniać Różaniec do Siedmiu Boleści.

Objawienia z Kibeho koncentrują się wokół cierpienia...

Sercem tego przesłania jest znaczenie krzyża świętego w życiu chrześcijanina. Z niego właśnie oraz z boleści Maryi Dziewicy odczytujemy, jak iść za Chrystusem. On powiedział: „Kto chce podążać za mną, niech weźmie krzyż swój”. Każdy uczeń Jezusa powinien zakosztować w pewien sposób, nie powiem – smutku, ale słodyczy krzyża. Każdy z nas potrzebuje podążać śladami Jezusa, a wyjątkowym sposobem jest objąć swój krzyż – oczywiście nie drewno, ale wszystkie wyzwania, z którymi stajesz twarzą w twarz, starając się czynić dobro i unikając zła. To jest droga. Celem przesłania z Kibeho jest też ukazać miłość, która płynie od Boga i może być przekazywana innym. Zbawienie, przyniesione przez Jezusa Chrystusa, przechodzi przez krzyż. To znaczy, że cierpienie nie jest czymś, czego mamy za wszelką cenę unikać. Oczywiście nie dążymy do cierpienia samego w sobie. To byłoby jak masochizm, samobójstwo. Ale cierpienie jest drogą do oczyszczania własnego życia, oczyszczania się jako osoby, jako chrześcijanina. To o tym Maryja Dziewica mówi do Marie Claire Mukangango: „Nauczę cię Różańca do Siedmiu Boleści, a ty będziesz uczyć innych”.

Jakie jest znaczenie imienia, którym Maryja przedstawiła się wizjonerkom?

Nie możemy właściwie przekazać przesłania Maryi Dziewicy, jeśli nie zaczniemy od imienia, jakie podała w Kibeho. Kiedy pierwsza z dziewcząt zapytała: „Kim jesteś, Dobra Pani?”, Ona odpowiedziała: „Jestem Matką Słowa” (w języku kinyarwanda: Nyina wa Jambo). Matka i Słowo. To znaczy, że jeśli tęsknisz za Bogiem, chcesz dojść do Jezusa Chrystusa, Ona może ci pomóc. Jest Jego Matką. To jakby powiedziała: „Zaufaj mi”. Tu w Kibeho się objawiła, ale Jej przesłanie jest dla całego świata. Nie dla wizjonerek, nie tylko dla Rwandyjczyków, ale dla całego świata. Dlatego gdy mówi: „Jestem Matką Słowa”, to znaczy: „Jestem blisko Niego i jestem blisko ciebie. Zaufaj mi. Dlaczego uciekasz?”. Mądre dziecko będzie przyjacielem matki. Gdy matka jest obecna, życie dziecka jest prostsze. Czułość, jaką ona okazuje... Można powiedzieć, że Dziewica Maryja jest sakramentem czułości Boga w naszym życiu. A sama jest Jego służebnicą. Nie ukazała się w Kibeho dla siebie samej. Nie mówi nam: „Jestem Królową nieba”. Mówi: „Jestem Matką Słowa”. A więc przyszła z Jego mocy, dla Niego i dla naszego zbawienia. I wzywa do nawrócenia, póki wciąż jest czas. Bo kiedyś przyjdzie chwila, że tej okazji już nie będzie. Więc nawróć się. To znaczy teraz. Nie jutro, nie pojutrze...

Przesłanie wskazuje na zły stan świata...

Świat jest w rebelii przeciw Bogu. I to bardzo ważny element objawień, bo realne jest ryzyko popadnięcia w otchłań. Dlatego Maryja Dziewica wzywa: nawróćcie się i módlcie się. Nie aby być niewolnikami słów, które wypowiadamy ustami, nie mając ich w sercu. Chodzi o to, aby powrócić do przyjaźni z Bogiem. I przyjąć Jezusa do naszego życia. Modlitwa to dyspozycja serca, aby być razem z Jezusem Chrystusem. Wierz, bądź roztropny i dobrze rozeznawaj. Idź razem z Nim. Miej na oku horyzont wieczności. Bo nasze życie tutaj czym jest? To niestabilne chwile. Nawet jeśli to dobre życie, które otrzymujemy od Boga, to nie jest to Jego ostatnie słowo o naszym życiu.

Objawienia trwały 8 lat. Co zmieniło się od tamtego czasu?

Widzę wiele zmian, przede wszystkim w ludziach. Przybywają tu naprawdę z motywacjami. W grupach i indywidualnie. Z Ameryki, Europy, Azji i oczywiście z wielu krajów Afryki. W święta maryjne gościmy w tym małym miejscu ponad 50 tys. osób. Dziękują Bogu przez Maryję, dziękują za Jej wstawiennictwo. Wielu dziękuje za ponowne odkrycie wiary i nadziei w ich życiu, za pokój w ich domach, za uzdrowienie fizyczne lub duchowe. Wielu przyznaje, że otrzymują odpowiedź na prośby, potrzeby. Przyjeżdżają tu wszyscy, ludzie wielcy i prości, politycy, nauczyciele, naukowcy, nawet celebryci. Przyjeżdżają bez rozgłosu... I nikt nie opuszcza tego miejsca, to jest moje przekonanie, bez radości w sercu, bez nadziei dla swego życia. Każdy z pielgrzymów otrzymuje tu jakąś łaskę. I potem wracają. Zwłaszcza pary. Młodzi, którzy szukają kierunku w życiu, wracają dziękować Maryi Dziewicy. Zmiana jest też w społeczności.

25 lat temu, 6 kwietnia rozpoczęło się trwające trzy miesiące ludobójstwo. Jak od tego czasu przebiega proces pojednania?

Trzeba powiedzieć o pastoralnym zaangażowaniu Kościoła w pojednanie. Jest wiele takich grup w Kościele. Mają charyzmat, dany też przez to sanktuarium. Charyzmat pojednania dla ludzi. Ten kraj cały czas jest w drodze, odkąd doświadczyliśmy ludobójstwa. Myślę, że pewne ścieżki już przeszliśmy. Każdy jest świadomy tego, co się wydarzyło. Przecież i tu, w Kibeho, ginęli ludzie... W tutejszym kościele żywcem spłonęło kilkaset osób. Oczywiście są też ludzie, którzy potrzebują znacznie więcej czasu, żeby się pojednać. Wciąż jest w nich gniew lub są bardzo zranieni. Są i tacy. Pojednanie to proces. Ale ono już się dokonuje.

Objawienia, a potem ludobójstwo. Ten kontrast odbiera słowa...

Jednym z elementów, na których oparto autentyczność objawień, były liczne nawrócenia. Ludzie przyjeżdżali tu z całego kraju. Ale gdy dokonują się nawrócenia, to w tym samym czasie zło pojawia się pomiędzy tym, co dobre. W Rwandzie konsekwencje były straszne. Nawet jeśli zło jest w mniejszości, jest wystarczająco silne. Tu ludzi dobrej woli jest i było bardzo wielu. Znacznie więcej niż tych, którzy dopuszczali się zbrodni, zachęcani przez siły polityczne. Byłem kapelanem w więzieniu wkrótce po ludobójstwie, w latach 1997–1999. Rozmawiałem z wieloma osobami, które dopuszczały się zbrodni. Widziałem naprawdę, że wielu brało udział w ludobójstwie bez żadnej refleksji. Teraz od tego się odwracają. Proszą o przebaczenie. I są przyjmowani do społeczeństwa. Mamy sporo świadków tego, jak ludzie powracają do siebie. A obecnym zadaniem Kościoła jest wzmacniać te grupy, aby proces pojednania trwał cały czas. To zadanie nigdy się nie skończy. Ci, którzy się pojednali z innymi, wciąż potrzebują pojednania z Bogiem i z samymi sobą.