Pola wspólne, pola osobne

ks. Artur Stopka; GN 3/2019

GOSC.PL |

publikacja 17.02.2019 06:00

Czy Kościół może być uczestnikiem politycznego sporu?

Pola wspólne, pola osobne

Znany teolog abp Bruno Forte w rozmowie z dziennikiem „Corriere della Sera” wezwał do sprzeciwu sumienia wobec decyzji włoskich władz w sprawie nieprzyjmowania migrantów. Mocno zaatakował też wicepremiera Matteo Sal­viniego, „przywołując go do porządku” na dwóch płaszczyznach. Doradził mu, by wypowiadał się jedynie w sprawach, które należą do jego kompetencji, i zarzucił mu propagandowe kłamstwa. Zasugerował też, by – jeśli chce być katolikiem – zamiast pouczać, słuchał papieża, którego wypowiedzi są bardzo jasne.

Wystąpienie abp. Forte nie jest odosobnione. Ostatnio wielu reprezentantów Kościoła katolickiego we Włoszech krytykowało antyimigracyjną politykę rządu. Wypowiedzi jest tak wiele, że można powiedzieć, iż Kościół stał się uczestnikiem politycznego sporu. Czy nie przekroczył linii, której przekraczać nie powinien, i wszedł na pole, na którym jego aktywność jest niepożądana?

Śmieszna drażliwość

Mogłoby się wydawać, że problem politycznej aktywności Kościoła jest stosunkowo nowy, pojawił się po II wojnie światowej, a może nawet dopiero w związku z Soborem Watykańskim II. Można się niejednokrotnie spotkać z głosami, że przecież wcześniej przez stulecia Kościół, jako instytucja, był aktywnym uczestnikiem gry politycznej, a wielu duchownych było politykami i nikomu to nie przeszkadzało. Chyba jednak, przynajmniej już w latach 20. XX wieku, przeszkadzało. Także na ziemiach polskich.

W 1927 r. ukazała się publikacja autorstwa Wojciecha Korfantego, zatytułowana „Kościół a polityka. Zadania Związku Katolick. Tow. Polek”. Wybitny polski polityk napisał w niej m.in.: „Wielka jest liczba ludzi współczesnych, którzy odznaczają się śmieszną wprost drażliwością na punkcie tego, iż Kościół zabiera głos również w sprawach politycznych. Nawet ludzie skądinąd poważni i zrównoważeni wpadają w zdenerwowanie, gdy Kościół zabiera głos w zagadnieniach politycznych, i upatrują w tem wielkie niebezpieczeństwo, mogące, zdaniem ich, naruszyć podwaliny ustroju społeczeństw nowoczesnych”.

Co ciekawe, Korfanty w swej broszurze zwraca uwagę, że są sprawy polityczne, do których Kościół mieszać się nie powinien, i są takie sfery polityki, w których jego aktywność jest konieczna.

Wysoka i niska

Papież Paweł VI stwierdził, że polityka jest jedną z najwyższych form miłości. Tę swoistą definicję polityki papież Franciszek przypomniał m.in. w 2016 r., zwracając się do przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości i polityków z całego świata zaangażowanych w walkę z handlem ludźmi. Powiedział też wtedy, że Kościół powinien uczestniczyć w życiu politycznym, ale zastrzegł, że tylko w „wysokiej polityce”. O co chodzi w tym określeniu, wyjaśnił w wywiadzie rzece „Otwieranie drzwi”, który przeprowadził z nim Dominique Wolton. Polityka „wysoka”, którą zdaniem Franciszka Kościół sam uprawia, polega na „mobilizowaniu ludzi do wprowadzania w życie przesłania ewangelicznego”.

Papież dodał, że Kościół nie powinien się mieszać do „niskiej” polityki partyjnej „i tym podobnych rzeczy”. Zauważył też, że w tej „niskiej” polityce Kościół jest często wykorzystywany. Odwołując się do francuskiej historii, przypomniał „wielebnych panów, którzy służyli dworowi i uprawiali „niską” politykę. „To nie byli pasterze. Prawdziwi pasterze to proboszcz z Ars, to św. Piotr Fourier, który był spowiednikiem dworu, ale zawsze trzymał się z boku. Czekał, aż penitent przyjdzie do niego, by pomówić o tym, co kryje się w jego sercu. Ale nie uprawiał »niskiej« polityki” – wyjaśnił Franciszek. Dorzucił jeszcze, że wcale nie uważa, żeby pasterze i kapłani, których widać głównie na przyjęciach i na lotniskach, byli na swoim miejscu. Te papieskie uwagi jednoznacznie wskazują pola wspólne Kościoła i polityki.

Nie mogą rezygnować

Kto wobec tego powinien dzisiaj angażować się w politykę, reprezentując Kościół? Odpowiedź można znaleźć w dokumentach Soboru Watykańskiego II. „Kościół uznaje za godną pochwały i szacunku pracę tych, którzy dla posługi ludziom poświęcają swoje siły dobru państwa i podejmują się tego trudnego obowiązku” – można przeczytać w Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym „Gaudium et spes”. Święty Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej „Christifideles laici” stwierdził bardzo mocno, że „aby ożywiać duchem chrześcijańskim doczesną rzeczywistość, służąc osobie i społeczeństwu, świeccy nie mogą rezygnować z udziału w »polityce«, czyli w różnego rodzaju działalności gospodarczej, społecznej i prawodawczej, która w sposób organiczny służy wzrastaniu wspólnego dobra”. Papież Franciszek mówił nawet o tym, że katolicy nie powinni się bać „ubrudzić rąk”, wchodząc do polityki.

Wojciech Korfanty we wspomnianej publikacji wskazał, że w życiu publicznym istnieje cały szereg zagadnień, którymi zająć się musi nie tylko „władza cywilna, lecz także władza kościelna, oczywiście każda ze swego punktu widzenia”. Wymienił też sfery, w które Kościół nie powinien się angażować. Są to spory i walki partyjno-polityczne, dążenie do zdobycia władzy oraz prawa narodów do wybierania sobie takich form rządów, jakie im się podobają. Ten katalog wciąż jest aktualny i znakomicie pokazuje pola osobne Kościoła i polityki.

Cel nie uświęca środków

Istnieje jednak szczególne pole wspólne Kościoła i polityki. Jest nim formacja duchowa katolików angażujących się w tę sferę ludzkiej działalności, w tym kształtowanie ich sumień. Święty Paweł VI w liście apostolskim „Octogesima adveniens” napisał: „Poważne traktowanie polityki na jej różnych poziomach – lokalnym, regionalnym, krajowym i światowym – oznacza potwierdzenie obowiązku człowieka, każdego człowieka, by uznał konkretną rzeczywistość i znaczenie wolności wyboru, jaka jest mu ofiarowana po to, by wspólnie z innymi dążył do realizowania dobra miasta, narodu, ludzkości”.

W tym kontekście warto przywołać słowa metropolity katowickiego abp. Wiktora Skworca, który w „Słowie na nowy rok 2019” skomentował przebieg kampanii przed niedawnymi wyborami samorządowymi. Zwrócił uwagę, że stawała się ona nieraz, szczególnie w czasie drugiej tury wyborów, brutalną, nieprzebierającą w środkach walką o zdobycie władzy. „Działania takie, jako publicznie znane, podlegają osądowi moralnemu i publicznemu napiętnowaniu” – przypomniał abp Skworc i dodał: „Trzeba stanowczo przypomnieć, że cel, jakim jest zdobycie władzy, nie uświęca środków używanych do jej zdobycia; co więcej, takie moralnie naganne postępowanie kompromituje polityków czy samorządowców, jest przekroczeniem Bożego przykazania »Nie mów fałszywego świadectwa«”. Stwierdził też, że politycy, którzy w ten sposób postępują, tracą wiarygodność, bo rodzi się podejrzenie, że dążą do objęcia urzędu nie w celu budowania dobra wspólnego, tylko dla zyskania władzy, wpływów i korzyści materialnych.

Błogosławiony polityk

Benedykt XVI w encyklice „Caritas in veritate” zauważył, że gdy miłość jest pobudką politycznego zaangażowania na rzecz dobra wspólnego, ma ono wyższą wartość niż wtedy, gdy ma ono tylko świecki i polityczny charakter. Zdaniem papieża Franciszka jest to program, w którym odnaleźć się mogą wszyscy politycy, niezależnie od przynależności kulturowej czy religijnej.

Franciszek tegoroczne orędzie na Światowy Dzień Pokoju zatytułował „Dobra polityka służy pokojowi”. Podkreślił w nim, że odpowiedzialność polityczna stanowi stałe wyzwanie dla wszystkich, którzy otrzymują mandat, by służyć ojczyźnie, aby chronić jej mieszkańców i działać na rzecz stworzenia warunków dla godnej i sprawiedliwej przyszłości. „Polityka, jeśli jest realizowana z podstawowym poszanowaniem dla życia, wolności i godności ludzi, może naprawdę stać się wzniosłą formą miłości” – napisał. Przytoczył też „Błogosławieństwa polityka”, które zaproponował kard. François Xavier Nguyen Van Thuan. Według nich „błogosławiony polityk” to taki, który dobrze rozumie swoją rolę w świecie, którego postępowanie jest przykładem wiarygodności, który pracuje dla wspólnego dobra, a nie dla własnego interesu, który jest wierny sobie, który trudzi się na rzecz budowania jedności, który dąży do radykalnej zmiany, który potrafi słuchać i który się nie lęka. Kształtowanie takich polityków można uznać za najważniejsze pole wspólne Kościoła i polityki.