Wypełnij formę treścią. Bóg mieszka w domu

Grzegorz Brożek

publikacja 17.12.2018 06:00

Nie bez powodu Sobór Watykański II akcentuje pojęcie domowego Kościoła, którym jest rodzina. Tylko jak tu w domu być Kościołem?

Spotkania rodzinne przy wieńcu adwentowym są dobrym sposobem celebracji kolejnych niedziel Adwentu. Aleksandra Pietryga /Foto Gość Spotkania rodzinne przy wieńcu adwentowym są dobrym sposobem celebracji kolejnych niedziel Adwentu.

W rodzinie rodzice za pomocą słowa i przykładu winni być dla swoich dzieci pierwszymi zwiastunami wiary, pielęgnując właściwe każdemu z nich powołanie – przypomina ks. Jakub Jasiak, przewodniczący Zespołu ds. Formacji Liturgicznej Duchownych i Świeckich Komisji ds. Kultu Bożego i Życia Sakramentalnego V Synodu Diecezji Tarnowskiej. Szczególnie ważne dla pogłębienia wiary dzieci i młodzieży oraz podtrzymywania relacji z Bogiem są celebracje świąt czy rytuał religijny realizowany w rodzinie. – Dlatego ważne jest, abyśmy je odnowili i odkryli ich wartość na nowo – dodaje ks. Jakub.

Pusta forma?

Jak zauważają duszpasterze, coraz więcej ludzi – przynajmniej takie odnosi się uzasadnione wrażenie – jeszcze praktykuje, ale nie bardzo wie, w co czy kogo wierzy. Ponadto ludzie często chcieliby ograniczyć swój kontakt z Bogiem do jednej godziny w tygodniu. Zamknąć Go w kościele. Co więcej, wiara wielu sprowadza się niestety do wykonywania pewnych czynności, ale brak w niej żywej relacji z Jezusem. Jest forma, nie ma treści. – Mamy coraz więcej katolików praktykujących czy okazjonalnie praktykujących, ale już niewierzących – przyznaje jeden z diecezjalnych księży. Podobne wnioski wypływają z obserwacji i badań dotyczących celebracji czy rytuału religijnego w rodzinie.

„W polskim społeczeństwie niektóre zwyczaje religijne stały się integralnym elementem kultury rodzinnej i są wraz z nią przekazywane, do pewnego stopnia niezależnie od tego, czy członkowie rodziny są wierzący, czy niewierzący” – twierdzi ks. prof. Janusz Mariański, socjolog religii. Z jednej strony celebrowanie np. wieczerzy wigilijnej mogłoby być wydarzeniem religijnym i ewangelizującym, z drugiej – dla niemałej części społeczności jest tylko spotkaniem rodzinnym. Stąd, jak zauważa ks. Jasiak, wiele obrzędów i modlitw traci naturalność i staje się jedynie pustym rytuałem. – Dlatego ważne jest, aby pobudzić inwencję zarówno rodziców, jak i dzieci. Rodzice stosownie do wieku dzieci, ich poziomu intelektualnego i rozwoju duchowego powinni zmodyfikować obrzędy i celebracje według swego uznania. Zawsze jednak zgodnie z duchem liturgii Kościoła, aby nie zagubić znaków – mówi ks. Jakub.

Obecność celebracji i rytuału religijnego w rodzinie ma fundamentalne znaczenie, bo jak pisał kiedyś bp prof. Kazimierz Ryczan: „Poprzez działania symboliczne związane z sacrum, z których składa się rytuał religijny, zostają uwyraźnione najważniejsze dla grupy religijnej wartości i normy, łagodzone są napięcia i konflikty, utrwala się struktura społeczna, wyraża się rzeczywistość religijna jako taka”.

Sianie na asfalcie

Psychologowie zwracają uwagę na to, że warto, szczególnie w odniesieniu do dzieci, zrytualizować życie rodzinne. – To, co dorosłym wydaje się nudne, bo powtarzalne, dla dzieci jest niezmiernie ważne, ponieważ pewnego rodzaju regularność i przewidywalność daje dziecku poczucie pewności i stabilizacji – zauważa psycholog Katarzyna Grabowska. Powtarzalne celebracje świąt w domu, także pewne religijne rytuały, stają się zaś dla dzieci stylem życia rodziny. – Tym, co determinuje życie rodzinne, jest system wartości i zbiór obyczajów. Jeśli tradycje i obyczaj przekazywane są w przyjemny dla dziecka sposób, towarzyszy im radość i dobra atmosfera, to tożsamość rodziny i jej wartości stają się dla dziecka czymś naturalnym i akceptowanym – dodaje Ewa Błaszczak, psycholog.

Katecheza w rodzinie, także ta towarzysząca celebracjom – dostosowana do wieku i percepcji dziecka, zatem czasem krótka, nawet króciutka, ale stale realizowana przy różnych okazjach – wydaje się fundamentalnym wkładem w rozwój wiary młodego człowieka. Jest jak wylewanie fundamentu pod dom, który będzie budowany. Bez tego późniejsza szkolna katecheza może być już niestety tylko sianiem ziarna na asfalcie.

O domowym rytuale mówi także Andrzej Bernach, członek Komisji  ds. Kultu Bożego i Życia Sakramentalnego V Synodu Diecezji Tarnowskiej (zobacz rozmowę na kolejnej stronie).

Grzegorz Brożek: Religijne celebrowanie różnych świąt w domu najlepiej wyssać z mlekiem matki. Zgodzi się Pan z tą tezą?

Andrzej Bernach: Nie wiem, czy najlepiej, ale zapewne najłatwiej. W moim domu rodzinnym nie było tradycji religijnej. Owszem, rodzice posyłali mnie do kościoła w niedzielę, ale tradycji domowego omawiania Ewangelii niedzielnej, rozmawiania o Bogu, wierze czy Kościele nie było. Nauczyłem się tego, kiedy trafiłem do wspólnoty młodzieżowej, a potem dorosłej. Z żoną wprowadziliśmy w domu pewne rytuały, jak choćby rodzinna modlitwa wieczorna. Klękaliśmy i modliliśmy się z małymi dziećmi. Dziś dzieci są już duże, ale kiedy przyjeżdżają, zdarza się, że nadal klękają z nami do modlitwy. Sądzę, że nauczyły się tego w domu. Wprowadzając dzieci w świat wiary, możemy korzystać z innych form.

Andrzej Bernach   Grzegorz Brożek /Foto Gość Andrzej Bernach
Jakich?

Na przykład duchowe przygotowanie do przeżycia każdej niedzieli. Znam rodzinę, która w sobotę wspólnie z dziećmi czyta niedzielną Ewangelię, krótko się modli, rozmawia o Bożym słowie, rozważa je.

Zaczynamy Adwent. Co należy robić w domu w ciągu tych paru tygodni?

Myślę, że rodzice troszczący się o wiarę swoich dzieci mogą położyć w niedzielę na stole mały wieniec adwentowy. Dobrze, by przeczytali fragment Ewangelii, zapalili kolejną świecę, powiedzieli dzieciom, dlaczego to robimy, na Kogo czekamy. Albo zaangażowali dzieci, pozwalając, by figurkę małego Jezusa postawili jeden stopień niżej, jak czynimy to w kościołach.

Trzeba jednak wytłumaczyć gesty, które czynimy. Nie lepiej wysłać dzieci do kościoła, gdzie się zapewne wszystkiego dowiedzą?

Kościół jest ważnym, ale drugim po domu rodzinnym miejscem katechezy. Jeżeli katecheza kościelna ma być skuteczna, to powinna być poprzedzona domową. Problemem jest pewnie dla wielu ludzi, że sami nie wiedzą, dlaczego coś robią. Tak się nauczyliśmy – i tyle. Dla wielu dorosłych domowa katecheza jest wyzwaniem, ale warto znaleźć czas i włożyć w to trochę wysiłku. Dajemy dzieciom doświadczenie religijne, dajemy rytuał, dajemy także wyraźny sygnał, że Bóg jest częścią codzienności domowej, a nie tylko mieszka w świątyni, gdzie możemy się z Nim spotkać raz w tygodniu.

Wielu ludzi ma doświadczenie religijnego spotkania domowego, celebracji w związku z wieczerzą wigilijną czy śniadaniem wielkanocnym. Może to wystarczy?

Jeśli w pozostałym czasie nie wprowadzamy dzieci w relację z Bogiem, to moim zdaniem nie wystarczy. Co w pozostałe 363 dni w roku? Jeśli nic, to mamy żyć cały rok wspomnieniami tych dwóch spotkań? Według mnie niezwykle ważne są krótkie, niedzielne czy świąteczne spotkania z dziećmi, które idą zgodnie z rytmem roku liturgicznego, rytmem niedziel, rytmem świąt. Świętom towarzyszą zazwyczaj jakieś znaki. W Objawienie Pańskie święcimy kredę, kadzidło, znaczymy drzwi naszych domów. Z kolei 2 lutego, w Ofiarowanie Pańskie, towarzyszy nam znak gromnicy. W Wielkim Poście można nawet w domu odprawić nabożeństwo Drogi Krzyżowej. W maju – razem pójść pod kapliczkę na Litanię Loretańską albo odmówić ją w domu. Zawsze dobrze jest wyjaśnić krótko znaki, opowiedzieć o tajemnicy, którą przeżywamy, razem w tym uczestniczyć. Ważne też, by nie przesadzić, nie chcieć od razu za dużo, nie zanudzić, ale łagodnie wprowadzić dzieci w relację z Jezusem. To zapewne zaprocentuje w przyszłości.