Zostaw wszystko

Alicja Wysocka

publikacja 12.10.2006 21:06

W ciągu 20 lat do Centrum Formacji Misyjnej przyjęto 641 osób. Niemal połowę stanowili księża diecezjalni - nazywani w misyjnym żargonie fideidonistami (od misyjnej encykliki Piusa XII „Fidei donum”).

Zostaw wszystko   To jeden z niewielu domów w Polsce, gdzie mieszkają razem księża, zakonnicy, siostry zakonne, świeccy. Czy to ten fakt, czy może cel istnienia domu sprawia, że każdy, kto tu wstąpi, ma wrażenie, że znalazł się w szczęśliwej i bardzo radosnej rodzinie?

W tym roku mija 20 lat istnienia Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie. Choć od pomysłu w Komisji Misyjnej Episkopatu do otwarcia ośrodka upłynął tylko rok, to jednak sama inicjatywa pomocy polskim misjonarzom niezakonnikom rodziła się dość długo. Wystarczy powiedzieć, że do 1969 roku księża diecezjalni udający się na misje sami musieli troszczyć się o przygotowanie do wyjazdu. W latach 70. chętnych wysyłano już na kursy przygotowawcze do Europy Zachodniej - nierzadko bez wcześniejszej nauki języka.

Nie tylko można, ale trzeba

"Centrum to nie miejsce nauki, jak być misjonarzem, ale przygotowania do podjęcia pracy dla Chrystusa w kraju odmiennym kulturowo od naszego. Chodzi o wypracowanie postawy otwartości na drugiego człowieka i poznanie warunków, które misjonarz zastanie w kraju swego przeznaczenia. Równie ważny jest duchowy namysł nad podjętą decyzją i modlitwa o dojrzałość w wypełnieniu misji" - tłumaczy ks. Jan Wnęk, dyrektor Centrum.

Nauka w ośrodku trwa dziewięć miesięcy: od września do końca maja. W tym czasie kandydaci przechodzą bardzo intensywny kurs języka obcego, uczestniczą w wykładach z misjologii oraz otrzymują formację duchową. Nauka języka prowadzona jest cztery razy w tygodniu po cztery godziny dziennie. Lektorom pomagają native speakerzy, którzy prowadzą 30-minutowe codzienne konwersacje. Do tradycyjnych czterech grup językowych: angielskiej, francuskiej, hiszpańskiej i portugalskiej dołączyła ostatnio rosyjska. Na pytanie, czy można nauczyć się języka w ciągu dziewięciu miesięcy, ks. Czesław Noworolnik, sekretarz Komisji Misyjnej Episkopatu Polski, odpowiada krótko: Trzeba.

Księża z Centrum mają dodatkowe zadania: już po kilku tygodniach nauki muszą celebrować Msze św. i głosić homilie dla swojej grupy językowej. Zaledwie dwa tygodnie po takim „treningu” w Centrum ks. Maciek odprawiał już po angielsku Mszę św. dla sióstr misjonarek miłości. Kurs językowy przedłużony jest o około pół roku praktyki w kraju europejskim, aby w warunkach językowo zbliżonych do misyjnych sprawdzić swoje umiejętności.

Wykłady misjologiczne odbywają się tylko raz w tygodniu i obejmują bardzo różnorodną tematykę - od antropologii kulturowej po sprawy społeczno-ekonomiczne. Od dziesięciu lat prowadzone są zajęcia z prawa kanonicznego w krajach misyjnych - chodzi np. o Afrykę i jej model małżeństwa chrześcijańskiego oraz inne kwestie. Niedawno wprowadzono również kurs medycyny tropikalnej. Prowadzą go lekarze i pielęgniarki ze specjalistycznych ośrodków w Poznaniu, Gdańsku i Warszawie. Do wprowadzenia takich zajęć przyczyniła się śmierć ks. Marka Gmura, który kilka lat temu, podczas urlopu w Polsce, zmarł z powodu malarii.




Mniej księży, więcej świeckich

W ciągu 20 lat do Centrum Formacji Misyjnej przyjęto 641 osób. Niemal połowę stanowili księża diecezjalni - nazywani w misyjnym żargonie fideidonistami (od misyjnej encykliki Piusa XII „Fidei donum”). Jest to proporcja prawidłowa, bo właśnie z myślą o księżach diecezjalnych powstało CeFoM. Siostry zakonne stanowią 29 proc. studiujących, kapłani-zakonnicy - 13 proc., a bracia zakonni tylko 3 proc. Od 1987 r. do Centrum przyjmowane są osoby świeckie. Stanowią one 7 proc. przyjętych, ale wiele wskazuje na to, że ten współczynnik będzie rósł. Do niedawna przeszkodą do wyjazdu takich osób były zbyt wysokie koszty podróży, utrzymania na misjach oraz składek ubezpieczeniowych w kraju W ostatnich latach te sprawy zostały uregulowane. Zarówno duchowni, jak i świeccy na misjach otrzymują na roczne utrzymanie tysiąc dolarów. Pieniądze pochodzą z ofiar wiernych, składanych podczas ogólnopolskich zbiórek i wpłat indywidualnych. Świeccy i księża diecezjalni kierowani są do Centrum przez swoich biskupów, którzy zwykle od razu też przydzielają miejsce i rodzaj pracy misyjnej. Uwieńczeniem przygotowań jest wręczenie misjonarzom krzyży misyjnych u grobu św. Wojciecha w Gnieźnie i wyjazd na misje.

Obecnie do wyjazdu na misje przygotowuje się w Centrum sześć osób świeckich. Pojadą m.in. do Tanzanii, gdzie pani teolog będzie uczyła w seminarium; do domu opieki społecznej w Kamerunie; do ośrodka pomocy w Boliwii; do pracy administracyjnej na uniwersytecie w Papui-Nowej Gwinei; do administrowania domem opieki w Algierii. Ewa Szymańska z diecezji łowickiej pojedzie do Kazachstanu, gdzie będzie pracować z dziećmi. Jej pobyt na misjach, tak jak pozostałych osób, będzie trwał przynajmniej trzy lata (opiekę nad misjonarzami świeckimi sprawuje Instytut Misyjny Laikatu). Podjęcie decyzji nie było łatwe: "Najpierw były spotkania z misjonarzami, wiele rozmów i modlitw o odkrycie swojej drogi. Zobaczyłam, że misjonarze to naprawdę wielka, wspaniała rodzina. Przyjaźnią się, mimo że są porozrzucani po całym świecie" - tłumaczy.

Wzrostowi powołań misyjnych wśród świeckich towarzyszy ich spadek wśród duchowieństwa.

"W ciągu ostatnich sześciu lat do Komisji Misyjnej wpłynęło ponad 30 próśb biskupów z całego świata o przysłanie księży z Polski, na które nie mogliśmy odpowiedzieć pozytywnie" - mówił na jednym z ostatnich zebrań Konferencji Episkopatu Polski bp Wiktor Skworc z Tarnowa, przewodniczący Komisji ds. Misji.

Co jest powodem tej stagnacji? Może strach przed warunkami bytowymi o wiele gorszymi od standardów życia w kraju? A może po prostu brak formacji misyjnej i uniwersalnego spojrzenia na Kościół? Księża, zwłaszcza młodzi, przejawiają cechy całego pokolenia: zagubienie ducha poświęcenia i patrzenie na życie przez pryzmat osiągnięć. Ks. Noworolnik, który przez trzy lata wykładał teologię w międzynarodowym seminarium dla 250 kleryków w Tanzanii, podsumowuje: "Polski Kościół obfituje w powołania, ale nie dzieli się wystarczająco tym darem z potrzebującymi."

Pozytywnym przykładem jest diecezja tarnowska - w czołówce, gdy chodzi o powołania misyjne. W ciągu 30 lat wyruszyło z niej na cały świat 106 misjonarzy, w tym 8 świeckich.




Będzie nagroda

Komisja Misyjna pomaga budzić powołania misyjne, organizując ogólnopolskie akcje i konkursy skierowane do dzieci, młodzieży i dorosłych. W konkursie „Mój szkolny kolega z Afryki” wzięło udział kilka tysięcy uczniów szkół podstawowych i gimnazjalistów. Od dwóch lat organizowana jest olimpiada misyjna w szkołach średnich; od trzech lat w czasie wakacji w Centrum organizowana jest Szkoła Animatorów Misyjnych.

Spadek zainteresowania pracą na misjach każe bardziej doceniać tych, którzy mimo trudności i obaw decydują się na wyjazd.

"Tylko wyjazd dla Chrystusa i ze względu na Niego może wytrzymać taką próbę, żadna inna motywacja: chęć zobaczenia egzotycznego kraju czy opanowanie angielskiego, nie jest w stanie pomóc pokonać trudnych warunków, samotności. Sama decyzja nauki języka obcego w wieku 35-40 lat to już wielkie wyzwanie, a przecież na miejscu, w misji, trzeba będzie jeszcze poznać język lokalny" - podkreśla sekretarz Komisji Misyjnej.

Większość placówek misyjnych, do których jadą misjonarze nie ma elektryczności - nie ma więc co marzyć o ładowaniu telefonu komórkowego (a poza tym trzeba mieć sieć) czy dostępie do Internetu. W wielu rejonach trwa wojna domowa i można zginąć. - W takiej sytuacji nie boję się nazwać wyjazdu na misje poświęceniem - mówi z powagą ks. Czesław i już z uśmiechem dodaje: - Tu po raz drugi weryfikują się słowa piosenki, śpiewanej często podczas kapłańskich prymicji: „Zostaw wszystko”. Nagrodą będzie między innymi poczucie, że praca misyjna to codzienna, namacalna realizacja Ewangelii, a także poznanie Kościoła w globalnym wymiarze i doświadczenie bogactwa katolicyzmu.

Kiedy Azja?

Polacy często swoje wyobrażenia o misjach zawężają do Afryki. Tymczasem bardzo ważnym kontynentem jest Ameryka Południowa, gdzie pracuje 700 polskich misjonarzy (tylko o 100 mniej niż w Afryce). Nieodkrytym, przede wszystkim z powodów polityczno-kulturowych, kontynentem dla katolicyzmu pozostaje Azja. Ponad 3 miliardy ludzi nie zna jeszcze Chrystusa. Misjonarze mogą tam jednak zakładać szkoły, szpitale i w ten sposób świadczyć o chrześcijaństwie. Warto wiedzieć, że w krajach misyjnych każdy, kto przyjeżdża do katolickiego ośrodka, czy to jako lekarz, czy pracownik administracyjny, postrzegany jest jako misjonarz - świadek Chrystusa. Dzieła charytatywne prowadzone są ze względu na Chrystusowy nakaz miłości i solidarności z najuboższymi tego świata. Nie można też zapomnieć, że dając, otrzymujemy - czasem stokroć więcej. Ksiądz Czesław na przykład bardzo ceni entuzjazm wiary i optymizm życiowy Afrykańczyków: "Niektórzy nazywają to naiwnością, ale według mnie to wspaniała umiejętność cieszenia się tym, co się ma. A jeśli w danej chwili nic się nie ma, wtedy warto się cieszyć z tego, że się żyje."




Zobacz zdjęcia



Misjonarz musi radzić sobie nie tylko w kościele, ale też w kuchni.



Mikołajki w CeFoM: misjonarz musi umieć tańczyć na Bożą chwałę. W afrykańskiej szacie liturgicznej ks. Wojciech, który pojedzie do Argentyny, obok: o. Paweł, oblat wybierający się na Madagaskar, ks. Bartek, pallotyn, który pojedzie do Meksyku, oraz s. Micheasza, karmelitanka od Dzieciątka Jezus skierowana do Burundi.



To ostatnie polskie kolędowanie z choinką. Następne Boże Narodzenie siostry karmelitanki Dzieciątka Jezus mogą spędzić już w afrykańskim Burundi.






Pożegnanie o. Cypriana Czopa, oblata Maryi Niepokalanej, który w 2003 r. pojechał do Tajlandii. Ostatnie uściski od ks. Czesława Noworolnika, sekretarza komisji misyjnej Episkopatu Polski.



Każda okazja jest dobra do konwersacji z native speakerem - Erikiem. Na misjach w Afryce s. Dozytea i Teresa będą mówiły po francusku.



Wigilia w Centrum Formacji Misyjnej - zawsze przyjeżdża na nią bp Wiktor Skworc z Tarnowa, przewodniczący Komisji ds. Misji Episkopatu Polski.