Powołanie misyjne

Joanna M. Kociszewska

publikacja 27.04.2006 14:30

Kościół zamknięty w sobie, nie posiadający misyjnej otwartości, jest Kościołem niedojrzałym albo chorym.

Powołanie misyjne Jakyb Szymczuk /Foto Gość Misyjność Kościoła wyrasta z wiary, świadczy o wierze i jest obowiązkiem każdego chrześcijanina

Powołanie misyjne wyrasta z samej istoty chrześcijaństwa. Jak powiedział Jan Paweł II, "Kościół zamknięty w sobie, nie posiadający misyjnej otwartości, jest Kościołem jeszcze niedojrzałym albo Kościołem chorym". Misyjność Kościoła wyrasta z wiary, świadczy o wierze i jest obowiązkiem każdego chrześcijanina.

Czemu tak kategorycznie? Bycie misjonarzem – czyli tym, który głosi Dobrą Nowinę, który głosi Chrystusa Zmartwychwstałego życiem i słowem wynika wprost z wiary, ze świadomości, że Jezus Chrystus jest największym skarbem, jaki można otrzymać, z radości, że mnie został on dany i z chęci obdarowania innych tym, co ja za darmo otrzymałem i co tak samo za darmo otrzymać może każdy. Bycie misjonarzem to realizacja przykazania miłości bliźniego - cóż większego można dać człowiekowi, jeśli nie świadomość miłości Boga i drogę do odkrycia wartości i godności własnego człowieczeństwa, widzianej w świetle Chrystusa, który stał się człowiekiem i dla człowieka (dla mnie) umarł. Jan Paweł II tak pisał:

Człowiek, który chce zrozumieć siebie do końca [...] musi ze swoim niepokojem, niepewnością, a także słabością i grzesznością, ze swoim życiem i śmiercią, przybliżyć się do Chrystusa. Musi niejako w Niego wejść z sobą samym, musi sobie „przyswoić”, zasymilować całą rzeczywistość Wcielenia i Odkupienia, aby siebie odnaleźć. [...] Jakąż wartość musi mieć w oczach Stwórcy człowiek, skoro zasłużył na takiego i tak potężnego Odkupiciela [...]. Właśnie owo głębokie zdumienie wobec wartości i godności człowieka nazywa się Ewangelią, czyli Dobrą Nowiną. Nazywa się też chrześcijaństwem. Stanowi o posłannictwie Kościoła w świecie - również, a może nawet szczególnie – „w świecie współczesnym”.[1]

Czy zatem wiara Bogu i miłość bliźniego mogą nie przynaglać do głoszenia Ewangelii? W każdym miejscu i czasie, życiem i słowem

Niezależnie od obowiązku, który realizować można i należy w każdym miejscu i o każdym czasie, istnieje w Kościele szczególne powołanie misyjne. Odwołując się ponownie do słów Jana Pawła II:

Mówienie, że cały Kościół jest misyjny, nie wyklucza istnienia specyficznej misji ad gentes (dla Królestwa – przyp.), tak jak mówienie, że wszyscy katolicy powinni być misjonarzami nie wyklucza, a nawet wymaga, by istnieli misjonarze ad gentes, “na całe życie”, mający specyficzne powołanie.[2]

Adresatami tej szczególnej działalności misyjnej są narody i grupy społeczne, do których Ewangelia jeszcze nie dotarła. Oznacza to głoszenie Chrystusa Zmartwychwstałego w grupach i środowiskach niechrześcijańskich. Czy taka działalność jest jeszcze dzisiaj – i w jakim stopniu – potrzebna? Posłuchajmy po raz kolejny Jana Pawła II:

Mnożenie się młodych Kościołów w ostatnich czasach nie powinno łudzić. Na terytoriach powierzonych tym Kościołom, zwłaszcza w Azji, ale także w Afryce i czasem również w Ameryce Łacińskiej i w Oceanii, istnieją rozległe obszary, na których nie przeprowadzono ewangelizacji: całe ludy i obszary kulturowe nie zostały jeszcze objęte przepowiadaniem Ewangelii i nie posiadają Kościoła lokalnego. Również w krajach tradycyjnie chrześcijańskich znajdują się regiony, będące pod specjalnym zarządem właściwym dla krajów misyjnych ad gentes, grupy ludzi i obszary, do których ewangelizacja nie dotarła.[3]

 

Gdzie dzisiaj prowadzi się misje? Powszechne chyba skojarzenie, funkcjonujące w świadomości, brzmi: misjonarz, to pracuje w dzikiej głuszy, na końcu świata. Misja kojarzy się z ciężką pracą, ale i atrakcją turystyczną. Innym życiem, innym światem, kolorowym, barwnym i prostym, „na łonie natury”. Wystarczy jednak poczytać listy misjonarzy, by przekonać się, że tak nie jest. Burzy taką opinię również Jan Paweł II, pisząc:

Dziś obraz misji ad gentes być może ulega zmianie: miejscami uprzywilejowanymi winny być wielkie miasta, gdzie powstają nowe zwyczaje i wzorce życiowe, nowe formy kultury i wzajemnych odniesień, które wywierają wpływ na ludność. Prawdą jest, że “troska o ostatnich” musi mieć na uwadze grupy ludzi najbardziej marginalnych i odizolowanych, ale prawdą jest również, że nie można ewangelizować poszczególnych osób i małych grup, zaniedbując ośrodki, w których rodzi się, można powiedzieć, nowa ludzkość i nowe wzorce rozwoju. Przyszłość młodych narodów rozstrzyga się w miastach.[4]

Postawa misyjna
Co to znaczy być misjonarzem? Często – na co dzień wręcz – wydaje się, że nasze słowa o Bogu zawisają w próżni, odbijają się od rozmówców bez echa, nie powodując przemiany życia. Jak więc nieść Chrystusa tym, którzy Go jeszcze nie poznali? Podobne dylematy towarzyszyły misjonarzom od zawsze (zobacz teksty o historii ewangelizacji). Jak więc mówić, by zostać usłyszanym? I czy to w ogóle jest możliwe? Posłuchajmy raz jeszcze Jana Pawła II:

Postawa misyjna i misjonarska zaczyna się zawsze w poczuciu głębokiego szacunku dla tego, co się “w człowieku kryje” (J 2,25), dla tego, co już on sam w głębi swojego ducha wypracował w zakresie spraw najgłębszych i najważniejszych – szacunku dla tego, co już w nim zdziałał ten Duch, który “tchnie tam, gdzie chce”. Misja nie jest nigdy burzeniem, ale nawiązywaniem i nowym budowaniem [...]. Nawrócenie zaś, które z niej ma wziąć początek – wiemy dobrze – jest dziełem Łaski, w którym człowiek ma siebie samego w pełni odnaleźć.[5]

“Misja nigdy nie jest burzeniem, ale nawiązywaniem i nowym budowaniem.” Misjonarz nie ma niszczyć, ma natomiast – w duchu szacunku dla każdego człowieka – pokazywać, że Bóg, o którym mówi i świadczy jest wypełnieniem i rozwinięciem tego, co już oni sami przeczuwali, tej Prawdy, której odblask już poznali.3 Wzorem są tu być mowy św. Pawła w Listrze i Atenach (Dz 14, 15-17; 17, 22-31), o których tak wspomina Jan Paweł II:

Mieszkańcom Likaonii, którzy wyznawali religię kosmiczną, przypomina on doświadczenia religijne odnoszące się do kosmosu; z Grekami dyskutuje o filozofii i cytuje ich poetów (por. Dz 17, 18. 26-28). Bóg, którego pragnie objawić, jest już obecny w ich życiu: On to bowiem stworzył ich i w tajemniczy sposób kieruje ludami oraz historią; tym niemniej, by uznać prawdziwego Boga, winni porzucić bogów fałszywych, których sami sobie uczynili, i otworzyć się na tego, którego Bóg posłał, by wyprowadzić ich z niewiedzy i odpowiedzieć na oczekiwanie ich serce. Mowy te stanowią przykład inkulturacji Ewangelii.[6]

Misjonarz powinien żyć w świecie, do którego został posłany. Żyć w tym świecie – to znaczy mówić ich językiem, to znaczy poznać ich kulturę, poznać i odkryć jej wartości. Misja wymaga gotowości do takiego życia, gotowości do stania się „jednym z nich”. Wymaga otwarcia na inność drugiego człowieka i inność jego świata, jego kultury. Nikt oczywiście nie może i nie powinien wyrzekać się własnej tożsamości kulturowej, ale powinien zrozumieć, docenić, popierać i ewangelizować kulturę środowiska, w którym przyszło mu działać. Docenić i zrozumieć, to znaczy również umieć z niej czerpać, umieć nie tylko dawać, ale i otrzymywać. Nie oznacza to bynajmniej bezkrytycznego jej przyjmowania i akceptowania, ale właśnie uznania jej wartości, rozwijania i wspierania tego, co dla niej właściwe, o ile obiektywnie nie jest niezgodne z Ewangelią lub nie sprzeciwia się jedności Kościoła.

Tyle w największym skrócie. Powołanie misyjne, w najściślejszym rozumieniu tego słowa, powinno wynikać z pragnienia obdarowania innych Chrystusem, by też inni ludzie mogli doświadczyć Jego Łaski. Wynika z miłości. Ponieważ nie ma jednak miłości bez szacunku dla drugiego człowieka, misja zaczyna się od szukania tego, co Bóg już w drugim człowieku zdziałał, odkrywania tej części Prawdy, której jest już on świadomy. Można pewnie – używając porównania – powiedzieć, że misja zaczyna się od szukania pereł tam, gdzie Bóg je złożył i ich troskliwego oczyszczania...

Trudności i obawy

To wszystko wydaje się może nad siły człowieka. I istotnie – takie zapewne jest. Ale to przecież nie człowiek działa, nie ludzkie to dzieło, tak jak nie był dziełem Apostołów Kościół pierwotny. Warto może po raz kolejny wspomnieć Jana Pawła II i to, co pisał o trudnościach:

Trudności wewnętrzne i zewnętrzne nie powinny skłaniać nas do pesymizmu czy bezczynności. Liczy się – tak tutaj, jak w każdej innej dziedzinie życia chrześcijańskiego – ufność płynąca z wiary, to znaczy z pewności, że nie my jesteśmy głównymi podmiotami misji, ale Jezus Chrystus i Jego Duch. My jesteśmy tylko współpracownikami i kiedy uczyniliśmy wszystko, co było w naszej mocy, winniśmy mówić: “Słudzy nieużyteczni jesteśmy, wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać” (Łk 17,10).[7]

Jan Paweł II był wielkim i świętym człowiekiem. Człowiekiem wielkiej wiary. Czego można wymagać od zwykłych ludzi? Więc może na koniec kilka słów zupełnie zwykłych ludzi (ze znajdujących się w tym dziale listów, wywiadów czy opowiadań – świadectw):

Pytam siebie, co ja mogę zrobić? Jeden z moich studentów, diakon Asumpto Pambo, powiedział mi na koniec semestru, że ważniejsze niż wykłady było dla nich to, że modliłam się z nimi na nieszporach. To nie było moim obowiązkiem. Mogłam się z nimi spotykać tylko na wykładach, ale stwierdziłam, że to jest bez sensu, więc chodziłam do ich kaplicy na nieszpory. Modlili się w języku suahili, nic nie rozumiałam, ale to nieistotne. Przychodziłam systematycznie. Nie wiedziałam, że to takie ważne. I to jest może odpowiedź na pytanie, jak dawać nadzieję. Jestem z nimi, modlę się, uczę tak, jak potrafię, staram się przekazać moje doświadczenie wiary. Oni uczą mnie, ja ich. Tak jak w Kościele – wzajemnie się ubogacamy.[8] - Monika.

Wyobrażamy sobie misjonarza jako człowieka silnego, odważnego i zakorzenionego w wierze. A ja nie jestem supermenką, boję się ciemności i ciągle kłócę z Bogiem.[9] - Hania.

Przypisy
[1] Jan Paweł II, „Redemptor hominis”
[2] Jan Paweł II, „Redemptoris missio”
[3] Tamże.
[4] Tamże.
[5] „Redemptor hominis”
[6] „Redemptoris missio”
[7] Tamże.
[8] „Misjonarka” (artykuł w tym dziale).
[9] „Dziewczyny jadą na misje” (artykuł w tym dziale).