Na tropie Opus Dei

ks. Artur Stopka

publikacja 16.03.2009 12:35

W Polsce jest ich około 300. Na całym świecie około 85 tysięcy. Znacznie więcej mają sympatyków. Nie afiszują się ze swą przynależnością, ale jej nie ukrywają. Po prostu nie chcą się wyróżniać. Chcą zostać świętymi. Należą do Opus Dei – Dzieła Bożego.

Na tropie Opus Dei

Znów zrobiło się o nich głośno. Poprzednio media pełne były tekstów na ich temat w roku 2002. 6 października Jan Paweł II kanonizował założyciela. Nazywał się Josemaría Escrivá de Balaguer. Był hiszpańskim księdzem. Tym razem sprawcą fali zainteresowania Dziełem Bożym jest pisarz.

Miliony ludzi na świecie zaczytują się książką Dana Browna „Kod Leonarda da Vinci”. Autor tego sprawnie napisanego kryminału dwóch spośród licznych czarnych charakterów – bezwzględnego mordercę i bardzo ambitnego biskupa – uczynił członkami Opus Dei. A o samej instytucji tak napisał jeszcze przed prologiem w notce zatytułowanej „Fakty”: „Opus Dei, papieska prałatura personalna, to żarliwie religijne stowarzyszenie katolików, które niedawno było na cenzurowanym po doniesieniach prasowych o indoktrynacji, stosowaniu przymusu oraz niebezpiecznych praktyk umartwiania ciała. Ostatnio, kosztem 47 milionów dolarów, ukończono budowę siedziby Opus Dei przy Lexington Avenue 243 w Nowym Jorku”.

Opus Dei jest „na cenzurowanym” właściwie od początku. Vittorio Messori nie zawahał się użyć określenia „czarna legenda”. Najczęstsze zarzuty? Tajemniczość, niejawne działania, elitarność, niebezpieczna autonomia, tradycjonalizm, triumfalizm (którego wyrazem ma być „pospieszna” beatyfikacja założyciela Opus Dei), skupianie się na pracy nad sobą, zamykanie na innych, przypisywanie kobietom podrzędnej roli, rozbijanie rodzin...

Czarna legenda
Ks. Józef Alonso, członek Opus Dei pracujący w Krakowie, uważa, że „czarna legenda” instytucji paradoksalnie zrodziła się w Kościele. Jest efektem między innymi niezrozumienia Dzieła przez część księży i zakonników już u samych początków. Podobnie twierdzi Messori. A jeden z numerariuszy mówi, że nieporozumienia wokół Opus Dei biorą się z nieprecyzyjnych sformułowań używanych przez ludzi piszących i mówiących na jego temat w mediach.

Ks. prał. Piotr Prieto, aktualny wikariusz regionalny Opus Dei w Polsce, uważa, że niezwykle ciekawe byłoby przeanalizowanie mechanizmów utrwalania się nieprawdziwych opinii o Dziele. „Mam wielu znajomych wśród dziennikarzy i oni mi mówią, że przy pisaniu kopiują jedni od drugich...” – wskazuje jedną z przyczyn. Lektura artykułów na temat Opus Dei, które ukazały się w ostatnich kilku latach w polskiej prasie, potwierdza to przypuszczenie. Kopiowany jest przede wszystkim sposób pisania o Dziele, sugerujący, że autor bardzo się starał, ale nie zdołał przedrzeć się przez zmowę milczenia. Jeśli pojawiają się w artykułach członkowie Dzieła, to zwykle bez nazwisk. A to zawsze jest podejrzane. No bo dlaczego „proszą o nieujawnianie nazwiska”? Co mają do ukrycia?

Ślady na śniegu
Josemaría Escrivá de Balaguer był nastolatkiem, gdy zaczął przeczuwać, że Bóg czegoś od niego oczekuje. Pewnego razu, po przeprowadzce z Barbastro do Logrońo, spowodowanej bankructwem zakładu włókienniczego jego ojca, zobaczył na śniegu ślady bosych stóp karmelity. To drobne wydarzenie spowodowało zmianę jego planów życiowych. Został księdzem. Święcenia przyjął 28 marca 1925 roku. Miał wtedy 23 lata. Po dwóch latach pracy w wiejskiej parafii i w Saragossie przenosi się do Madrytu, aby zrobić doktorat z prawa. Tutaj 2 października 1928 roku, podczas rekolekcji „widzi” (dokładnie tak o tym opowiada), czego Bóg od niego oczekuje. Zakłada Opus Dei, najpierw tylko dla mężczyzn, a dwa lata później dla kobiet.

Co „zobaczył” Josemaría? „Zobaczył”, że Pan prosi go, aby całe swoje życie i całą swoją energię poświęcił temu, by ludzie ze wszystkich warstw społecznych, począwszy od inteligencji, odpowiedzieli na specyficzne powołanie, polegające na poszukiwaniu świętości i pracy apostolskiej pośród spraw tego świata, w wykonywaniu zawodu i innych obowiązków, nie zmieniając przy tym swego stanu.

Co w tym nadzwyczajnego? Katolicy ukształtowani podczas pontyfikatu Jana Pawła II nie dostrzegają rewolucyjnego charakteru idei Escrivy. Dla nich powszechne powołanie do świętości jest czymś oczywistym. Utwierdzają ich w tym przeświadczeniu liczne beatyfikacje i kanonizacje „zwykłych” ludzi, którzy osiągnęli świętość nie w kapłaństwie lub zakonie, ale prowadząc świeckie życie. Ale w latach dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku nie było to wcale oczywiste.

Jak znaleźć Opus Dei?
Odpowiedzi na to pytanie można szukać w prasie, książkach, Internecie. Jest sporo materiałów o Opus Dei. Większość z nich udostępniło samo Dzieło. A dokładnie Prałatura Świętego Krzyża i Opus Dei. Tak brzmi pełna nazwa.

Czytając najrozmaitsze teksty dotyczące Prałatury można się pogubić. Komuś, kto zetknął się powierzchownie z Opus Dei, bardzo trudno jest zrozumieć, czym się różni powołanie jego członka od powołania każdego katolika. Dlatego najlepiej zapytać tych, którzy do Dzieła należą lub są z nim związani.

Ale jak ich znaleźć? Przecież panuje przekonanie, że to taka tajemnicza instytucja.

Okazuje się, że znaleźć Opus Dei w Polsce to żadna sztuka. Wystarczy zajrzeć do Internetu. Bez trudu można znaleźć ośrodki, nad którymi „opiekę duchową sprawuje prałatura personalna Opus Dei”: Ośrodek Akademicki Barbakan w Krakowie, Ośrodek Przy Filtrowej w Warszawie, Ośrodek Potok, także w stolicy, Ośrodek Sołek w Poznaniu, Dworek w Bożej Woli koło Mińska Mazowieckiego...

Z Internetu również można się dowiedzieć, kiedy na przykład w Katowicach, gdzie nie ma ośrodka, odbywają się spotkania formacyjne Opus Dei. Można na takie spotkanie przyjść bez zapowiedzi. Chociaż, jak wynika z naszych rozmów, najczęściej zapraszają przyjaciele lub znajomi. Ale nie zawsze. Bez trudu można również znaleźć adres, telefon i e-mail Biura Informacyjnego Opus Dei. Właśnie takich informacji zaleca szukać autor książki o Dziele, Giuseppe Romano.

Jeśli spytasz, to się dowiesz
Członkowie i współpracownicy Opus Dei nie afiszują się z przynależnością do tej instytucji. Ale, jak zwraca uwagę supernumerariuszka Agnieszka Dietrych (księgowa, na urlopie wychowawczym), nikt nie afiszuje się także z przynależnością do różnych kościelnych ruchów i stowarzyszeń. Na przykład do kółka różańcowego albo Ruchu Światło–Życie. Trudno więc oczekiwać, że w mediach będą publikowane listy członków Dzieła.

Kiedy poprosiliśmy ks. Prieto o udostępnienie danych kilku członków, przygotował listę prawie dziesięciu nazwisk i podał numery telefonów. Bez problemu powiedział nam również, że jedyny polski ksiądz w Opus Dei nazywa się Damian Pukacki i wcześniej był biologiem.

Wszyscy członkowie Opus Dei, z którymi rozmawialiśmy, zgodzili się ujawnić swoje nazwiska. Jedyny problem, jaki mieli, tak sformułowali: „Nie chciałbym być stawiany na piedestale”. Właśnie na tym polega istota „tajemniczości” Dzieła. Członkowie nie mówią o swej przynależności lub o współpracy, ponieważ ich zadaniem jest przekształcanie świata „od środka”, w sposób naturalny, w zwykłym życiu. „Nie chcemy, aby ludzie widząc nasze postępowanie, mówili »on tak musi, bo należy do Opus Dei’« – wyjaśnia jeden z naszych rozmówców. „Niczego nie muszę, jestem wolny” – dodaje. Kiedy zadzwoniliśmy do Jarosława Sellina i zapytaliśmy wprost, jakie są jego związki z Opus Dei, odpowiedział: „Jestem współpracownikiem”.

Po co komu Dzieło Boże?
Ks. Alonso mocno podkreśla, że do Opus Dei trzeba mieć powołanie. Takie samo, jak do małżeństwa, do kapłaństwa, do zakonu. Powołanie do Opus Dei można łączyć z niektórymi innymi powołaniami. Kwestię powołania akcentuje również Waldemar Dobrzyński, supernumerariusz (informatyk, nauczyciel akademicki). Zanim w Opus Dei znalazł swoją drogę do świętości, był w oazie i w duszpasterstwie akademickim. Wiedział, że chce być świętym, ale dopiero w Dziele znalazł odpowiedź na pytanie „Jak to robić?”.

Na konkretność odpowiedzi dawanych przez Opus Dei zwraca uwagę także Agnieszka Dietrych. Zapytana, czego kobieta szuka w Prałaturze, mówi, że według niej to nie jest kwestia płci. Naprawdę pytanie brzmi: „Czego katolik szuka w Dziele?”. Wyjaśniając, dlaczego wybrała właśnie tę drogę, mówi „bo wymagająca, bo konkretna, bo jest tym, czego szukałam”. I wyjaśnia: „Zawsze chciałam się modlić, nie wiedziałam jak. Pytałam księży, ale ich odpowiedzi były bardzo różne i nie pomagały mi w modlitwie. Dopiero w Dziele uzyskałam odpowiedź. Modlę się dwa razy dziennie po pół godziny, medytując. Oprócz tego także modlitwy ustne...”. To w Opus Dei zdała sobie sprawę, że im bardziej się kogoś kocha, tym bardziej chce się z nim spotykać i dlatego stara się jak najczęściej uczestniczyć we Mszy świętej.

Jej zdaniem Opus Dei jest dla ludzi słabych, ale takich, którzy chcą walczyć. Ci, którym jest wszystko jedno, nie mają tu czego szukać. Są też ludzie, którzy znakomicie kroczą do świętości poza Dziełem. Ks. Prieto powiedział nam zdumiewające zdanie: „Opus Dei nie potrzebują ludzie, którzy są dobrzy”. Zdaniem Jarosława Sellina, upowszechnienie się w Kościele przekonania, że każdy jest powołany do świętości, jest w jakiejś mierze sukcesem Dzieła.

Pierwszy antyklerykał i formacja
Czytając dzieła Josemarii Escrivy, można odnieść wrażenie, że świeckość była jego szczególnym hobby. Podobno powiedział nawet o sobie, że jest pierwszym antyklerykałem. W Opus Dei unikał wszystkiego, co może się kojarzyć z dewocją i klerykalizmem. Całkowicie świeckie jest nazewnictwo stosowane w Dziele. Zarówno form uczestnictwa (nazwy numerariusz, supernumerariusz mają swe źródło w hiszpańskiej terminologii urzędniczej i akademickiej), jak i ośrodków. Nie ma w Opus Dei żadnych ślubów, są tylko umowy. Vittorio Messori nazywa Dzieło „agencją duchową”. Dominique Le Tourneau, autor książki „Czym jest Opus Dei”, przytacza treść umowy. Dzieło zobowiązuje się do dostarczania stałej formacji doktrynalno-religijnej, duchowej, ascetycznej i apostolskiej oraz szczególnej opieki duszpasterskiej ze strony kapłanów Prałatury. Ks. Prieto wyjaśnia, że formacja w Dziele ma charakter indywidualny.

Członkowie Opus Dei, z którymi rozmawialiśmy, mówią o wielkiej roli kierownictwa duchowego, podkreślając, że nie należy go mylić ze stałym spowiednikiem. Czy bardzo częste kontakty z księdzem, szukanie u niego rady, nie grozi ograniczeniem wolności, przerzucaniem na niego odpowiedzialności, kontrolą umysłu?

Zarówno ks. Prieto, jak i członkowie Dzieła są zdumieni takim postawieniem sprawy. W Dziele kładzie się wielki nacisk na osobistą odpowiedzialność, na wolność człowieka. Ksiądz za nikogo nie podejmuje decyzji. Wskazuje tylko możliwe rozwiązania problemu. A przede wszystkim wypowiada się wyłącznie w kwestiach duchowych. Nie mówi swemu podopiecznemu, jaką konkretną decyzję ma podjąć w pracy czy w domu. Ks. Piotr Prieto mówi, że ksiądz w Opus Dei poświęca konkretnemu wiernemu wielokrotnie więcej czasu niż ksiądz w parafii. „Proboszczowie się z tego cieszą” – dodaje. Jednak, jak wyjaśnia Waldemar Dobrzyński, proboszcz parafii wcale nie musi wiedzieć, że ma na swoim terenie członka Dzieła.

Czy to jest skuteczne?
Każdy członek Opus Dei podejmuje trzy rodzaje zobowiązań: ascetyczne, formacyjne i apostolskie.

Zobowiązania ascetyczne dotyczą wypełniania „planu życia duchowego”. Chodzi o przystępowanie do sakramentów (codzienną Mszę świętą i cotygodniową spowiedź), modlitwę myślną (do godziny dziennie), czytanie Ewangelii i lektur religijnych zaleconych przez kierownika duchowego (kwadrans dziennie), odmawianie i rozważanie tajemnic Różańca; krótki rachunek sumienia co wieczór, comiesięczny dzień skupienia i co roku rekolekcje. Poza tym oczekuje się od każdego, kto należy do Opus Dei, aby próbował dostrzegać nieustanną obecność Boga, uznał własne synostwo Boże, uświęcał pracę, praktykował pokutę oraz szukał Boga w każdym momencie dnia.

Członkowie Dzieła podejmują umartwienia, ale – jak wyjaśnia Waldemar Dobrzyński, nie chodzi tu o noszenie włosiennicy czy zadawanie sobie bólu, ale o sprawy proste, czasami nawet takie, jak rezygnacja z ulubionego keczupu na kanapce czy niepodpieranie się podczas siedzenia na krześle.

Obowiązki formacyjne są uzależnione od konkretnej sytuacji, w jakiej znajduje się dany członek Dzieła, a także od czasu, jaki pozostaje mu po odliczeniu obowiązków zawodowych, rodzinnych i społecznych. Dla każdego członka opracowuje się indywidualny plan formacji. Składa się on ze spotkań osobistych z kapłanem oraz w niewielkich, jednolitych grupach.

Od wszystkich wiernych Dzieła wymaga się, aby sami też wykonywali pracę formacyjną w stosunku do innych osób. Do tego potrzebna jest wiedza filozoficzna i teologiczna. Członkowie Dzieła uczą się w miarę swoich możliwości i zdolności. W obowiązkach apostolskich też nie chodzi o jakieś nadzwyczajne akcje, rozdawanie ulotek, broszurek itp. Członkowie Opus Dei apostołują zwłaszcza w swoim najbliższym środowisku, w rodzinie, wśród przyjaciół i znajomych. Przede wszystkim przykładem i słowem. Czy to wszystko przynosi efekty? Dzieło Boże istnieje 77 lat. Ks. Prieto mówi, że trwają w tej chwili cztery procesy beatyfikacyjne świeckich członków Opus Dei. Ale o tym media nie mówią.

***

Kto jest kim?
Członkostwo Opus Dei występuje w trzech różnych formach. Są to sposoby przeżywania powołania chrześcijańskiego w zależności od sytuacji osobistej.

Supernumerariusze:
stanowią większość członków (obecnie około 70 procent). Najczęściej są to zamężne kobiety i żonaci mężczyźni. Podstawową częścią ich misji jest uświęcenie obowiązków rodzinnych.

Przyłączeni:
bezżenni mężczyźni lub niezamężne kobiety. Zwykle bardziej niż supernumerariusze gotowi do niektórych prac apostolskich. Każdy z nich mieszka w swoim domu lub tam, gdzie okoliczności zawodowe tego wymagają.

Numerariusze:
również bezżenni. Są w pełni gotowi do prac apostolskich i formacji innych wiernych Prałatury. Zwykle mogą mieszkać w ośrodkach Prałatury.

Współpracownicy:
mężczyźni i kobiety, którzy świadczą pomoc apostolstwu Prałatury swoją modlitwą (jeśli są wierzącymi), swoją pracąi swoją jałmużną. Nie są członkami Opus Dei. Otrzymują dobra duchowe przyznane przez Kościół dla tych, którzy współpracująz Opus Dei i korzystają z modlitw wiernych Prałatury w ich intencji. Również mogą uczestniczyć, jeżeli tego sobie życzą, w środkach formacji, które oferuje Prałatura. Współpracownikami Opus Dei są katolicy, chrześcijanie innych wyznań, osoby innych religii i niewierzący.

Prałatury personalne
Dla właściwego rozmieszczenia duchowieństwa albo prowadzenia specjalnych dzieł duszpasterskich lub misyjnych w różnych regionach, albo dla różnych grup społecznych, Stolica Apostolska, po wysłuchaniu zdania zainteresowanych Konferencji Episkopatu, może ustanowić prałatury personalne, złożone z kapłanów i diakonów duchowieństwa diecezjalnego.

Prałatura personalna rządzi się statutami nadanymi przez Stolicę Apostolską, a na jej czele stoi prałat jako własny ordynariusz, który ma prawo zakładać krajowe lub międzynarodowe seminarium, a także przyjmować alumnów i promować ich do święceń tytułem służby prałaturze.
Na podstawie umowy zawartej z prałaturą, świeccy mogą się poświęcić dziełom apostolskim prałatury personalnej. Sposób tej współpracy, a także główne obowiązki i prawa z nią złączone winny być odpowiednio określone w statutach.

Aktualnie jedyną prałaturą personalną w Kościele katolickim jest Opus Dei (według Kodeksu Prawa Kanonicznego kan. 294–297).

***

Stowarzyszenie Kapłańskie Świętego Krzyża
Stowarzyszenie Kapłańskie Świętego Krzyża jest stowarzyszeniem duchownych ściśle złączonymz Opus Dei.
Tworzą je duchowni Prałatury i diakoni oraz kapłani diecezjalni, którzy chcą do niego należeć. Przewodniczącym stowarzyszenia jest prałat Opus Dei. Duchowni diecezjalni, którzy wstępują do Stowarzyszenia, starają się wyłącznie o otrzymanie pomocy duchowej w celu zdobycia świętości w pełnieniu swej posługi według ascezy właściwej Opus Dei. Nie należą do duchowieństwa Prałatury. Każdy jest inkardynowany (włączony) do własnej diecezji i podlega wyłącznie swemu biskupowi.
Do Stowarzyszenia Kapłańskiego Świętego Krzyża należy na całym świecie około 2000 diakonów i księży diecezjalnych.

Liczby
Do Prałatury należy około 84 tys. osób, z których prawie 1,8 tys. stanowią kapłani. W przybliżeniu połowę wiernych stanowią kobiety, połowę mężczyźni. Liczebność Opus Dei na poszczególnych kontynentach wygląda w przybliżeniu następująco: Afryka: 1,6 tys.; Azja i Oceania: 4,7 tys.; Ameryka Płn. i Płd.: 29 tys.; Europa: 48,7 tys. W Polsce Opus Dei liczy około 300 osób.




Za: Gość Niedzielny 9/2005