Powołanie – łaska i dar

Ks. Tomasz Schabowicz

publikacja 04.05.2006 14:23

Powołanie, jakakolwiek by nie była forma jego realizowania, jest częścią planu Boga. I to On sam decyduje kogo wybrać i posłać.

Powołanie – łaska i dar *clairity* / CC 2.0

„A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza. Wtedy rzekł do swych uczniów: żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo.”(Mt 9,36-38)

To znane słowa Chrystusa o żniwie i konieczności posłania na nie robotników. Przytaczane są prawie zawsze w kontekście powołania do służby w Kościele. Zacznijmy więc tradycyjnie, od nich właśnie.

Wydawało by się, że dzisiaj robotników owych nie brakuje. Przecież seminaria, postulaty i nowicjaty nie świecą (przynajmniej w Polsce) pustkami. Czyżby więc wezwanie do żniwa nie było już tak naglące? Wydaje się jednak, że przecież zapotrzebowanie na oddanych bezgranicznie żniwiarzy jest aktualne także dziś.
Z drugiej strony pole do pracy. Czy ono wciąż jest tak wielkie? Czy rzeczywiście ludzie nadal są „znękani jak owce nie mające pasterza”? Wydawać by się mogło, że przecież człowiek dysponuje dziś tak wielkimi środkami i możliwościami. A jednak... Sami dobrze wiemy jak to jest z tą „wszechmocą człowieczą”...

Wziąwszy to wszystko po uwagę, nawet na tzw. chłopski rozum, widać że pole do popisu wciąż pozostaje wielkie. Czy można bowiem zaprzeczyć prostej i brutalnej oczywistości, że człowiek wciąż doświadcza przygniatających słabości? Przecież czasem nawet są one tak wielkie, że przekraczają ludzkie możliwości. Czy można nie dostrzegać „wciąż płynącej z ludzkich serc, często niemej prośby o światło prawdy i ciepło miłości”? (por. modlitwa Pawła VI o powołania). Skoro zatem jest pole, to jest również potrzeba pracowników. Są wciąż potrzebni ci, którzy nie bacząc na nienormowany czas pracy i wysokość wynagrodzenia znajdą czas, siły i środki do ukojenia znękania i poczucia porzucenia. Nie tylko że pomogą rozpoznać przyczyny, ale wskażą drogę do skutecznej odtrutki na bolączki. I nie chodzi tu o szeroko rozumiane powołanie człowieka do poznawania i chwalenia Boga. Idzie zwłaszcza o te rodzaje wezwania, bez których nie istnieje możliwość tak zwyczajnego, a tak bliskiego spotkania z Bogiem jakim są sakramenty. Oraz o te, które są niezwykłym oddaniem siebie przez profesję zakonną sióstr i braci. One wciąż pozostają szczególną formą wyłączenia ze świata, na przekór światu i poświęcenia służbie Bogu i ludziom w Kościele.

Jeśli pozostać przy zdroworozsądkowym rozwiązaniu, można by demokratycznie ustalić określone potrzebami kryteria i wybrać nadających się „robotników”. Ale! Chrystus przecież wskazuje wyraźnie kierunek, gdzie mają być kierowane prośby o rzetelnych pracowników – „Proście Pana żniwa”. Niby oczywiste to, a jednak często dziś zapominane. Oczekując zdatnych do podjęcia wielkości zadań konsekrowanych „żniwiarzy”, trzeba się o to przede wszystkim modlić. Prosić Pana. Współczesnym znękanym, ale wciąż niezadowolonym z podejmujących dzieło, stawiać trzeba pytania czy ty człowieku się modlisz o dobrych i świętych pracowników żniwa?; czy prosisz Pana żniwa za nich by byli rzetelnymi pracownikami?
Bo to przecież nikt inny jak tylko Bóg sam jest źródłem powołania, które jest wyłączeniem ze świata, a jednak pozostaniem blisko spraw ludzkich.

„Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię, prorokiem dla narodów ustanowiłem cię.” (Jr 1,5)

Powołanie kapłańskie, zakonne, czy też jakkolwiek inaczej konsekrowane, nie jest wyborem dokonanym przez samego człowieka. Nawet jeśli w głowie pojawia się myśl o pójściu drogą szczególnej służby Bogu w Kościele. Nawet jeśli jakaś opinia zewnętrzna wskazuje na kogoś, że się nadaje. Powołanie okazuje się bowiem być przede wszystkim zamysłem Boga. To On sam wybiera i osobiście wskazuje wybranych. Ten zamiar Boży podejmowany jest nie jakoś doraźnie, ale odwiecznie. Do spełnienia każdej życiowej misji trzeba tej Bożej iskry. O ileż bardziej więc trzeba jej w sercach tych, którzy chcą poświęcić siebie realizowaniu planu Bożego. Poświęcić na wyłączność. Dać się konsekrować. Tak, by pozostawać „in medio Ecclesiae” – w sercu Kościoła. I to tu przede wszystkim, u samych podstaw, u źródeł widać prosta prawdę: powołanie jest darem. Jest łaską. I istnieje dziś pilna potrzeba powracania do właśnie takiego pojmowania i przedstawiania istoty powołania.

Powołanie, jakakolwiek by nie była forma jego realizowania, jest częścią planu Boga. I to On sam decyduje kogo wybrać i posłać. A osoby „wybrane (sic!) z ludu i dla ludu ustanowione (sic!)” mają realizować sens swego istnienia w dawanej wciąż na nowo odpowiedzi na łaskę i dar powołania. Czyż można wyobrazić sobie większe obdarowanie człowieka, jak właśnie owo zaproszenie go do współpracy z Bogiem? W świetle tej prostej oczywistości, wszystkie wątpliwości i zarzuty świata wobec powołania wybranych, wydają się być śmieszne. Świat pyta: „jak to można znieść? jak wytrzymać to ogromne poświęcenie? to przecież niemożliwe dla normalnego, przeciętnego człowieka!” A jednak źródłowa ingerencja Boga, wskazuje jasno. Skoro Pan wybiera, to i On daje wsparcie. Bóg wybiera i obdarza tym, co potrzebne by podjąć trud. Nie tylko zatem samo powołanie okazuje się być darem. Człowiek wybrany przez Boga, otrzymuje od Niego także wszystko co potrzebne, by powołanie się mogło zrealizować na sposób Boży. Weźmy na przykład chwytliwe dziś zagadnienie celibatu. Zwłaszcza człowiek wierzący powinien sobie uświadomić, że najpierw jest on darem. Jest łaską Boga, który nie tylko wybiera. On także wyposaża człowieka w konieczne „akcesoria” do podjęcia powołania. Dopiero z przyjęcia tego daru rodzi się ofiara człowieka.
Potrzeba więc przede wszystkim ciągłego umocnienia z Jego strony by spełnić pokładane nadzieje. I tu zatem aktualne staje się wezwanie: „proście Pana żniwa”.

„Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał – aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje.” (J 15,16)

Jezus przypomniał wybranym przez siebie, kto w powołaniu ma ciągle absolutne pierwszeństwo. Powołanie to nie tyle ludzkie poświęcenie się, ale konsekracja – poświęcenie dane człowiekowi od Boga. Można by nawet powiedzieć: Bóg wybiera by poświecić człowieka. Tu kryje się coś, czego dzisiejszy świat często nie jest w stanie zrozumieć. Bo powie ktoś: no dobrze, a gdzie tu wolność ludzkiego wyboru? Ale przecież leży ona u samych początków. Bóg wybierając nie przymusza, ale proponuje. I tu jest miejsce na świadomy i absolutnie wolny wybór ludzkiej woli. „Jeśli chcesz...” zawsze pojawia się na początku. Człowiek zatem, w sposób absolutnie wolny i świadomy, daje się poświęcić przez konsekrację. Bo przecież ostatecznie zbawienie dokonuje się przez ofiarę. Krzyż dany i podjęty dla innych i za innych. Bez wejścia w przestrzeń absolutnego zawierzenia, takiego jak Chrystusowe zdanie się na wolę Ojca pomimo ludzkich wątpliwości, nie da się zrozumieć istoty powołania i bycia powołanym. Tu przenika się wzajemnie rzeczywistość obdarowania i daru z siebie. Bóg sam staje się dla powołanych źródłem i celem. Jedynym źródłem i jedynym celem.

W powołaniu tak przyjmowanym, Bóg staje się kimś niezwykle bliskim. Można nawet mówić o wzajemnym przenikaniu się Bóstwa i człowieczeństwa. Jak w Tajemnicy Wcielenia. Bóstwo zniża się do słabości człowieczej, by zjednoczyć ją na nowo z Bóstwem. Bo człowiek nie jest w stanie sam z siebie powrócić do Boga. W czasie obrzędu święceń kapłańskich, często śpiewane są słowa Zbawiciela z mowy pożegnalnej: „już was nie nazywam sługami... ale nazwałem was przyjaciółmi” (J 15,15). I to daje poczucie, że Pan jest stale blisko. Że zawsze można czerpać z Niego jak ze źródła. Że On wybiera, a przez to obdarowuje ponad ludzką miarę. Ten dar – łaska powołania staje się owocna o tyle, o ile jest podjęta i realizowana. Owocna nie tylko dla innych, ale też dla samego człowieka powołanego.
Trzeba więc wciąż wznoszonych próśb do Pana żniwa. By obdarzał powołaniem. By podtrzymywał i wspierał tych, którzy podejmują ów niezwykły dar.